„Spider-Man 3" - recenzja
Dodane: 04-05-2007 23:19 ()
Żywot każdej serii, czy to filmowej, serialowej czy komiksowej w dużej mierze jest uzależniony od sposobu przekazania historii widzowi i użytych w tym celu środków. Przy trzeciej części można już mówić o wtórnych pomysłach albo oklepanych schematach. Czy te bolączki dotyczą kolejnej odsłony przygód Spider-Mana?
Kiedy trzy lata temu Raimi stworzył wręcz idealne dzieło – „Spider-Mana 2” - zastanawiałem się czy jest możliwe, aby jeszcze bardziej podnieść poprzeczkę w kinie rozrywkowym. Należy pamiętać, że o powodzeniu filmu decydują dwa elementy: sprawna fabuła oraz gra aktorów. Efekty specjalne są przysłowiową wisienką na czubku tortu, które mają nam osładzać czas spędzony w kinie. Jak do tej pory reżyserowi udawało się sprawnie balansować między efektami, a grą aktorską, jednak w najnowszej części mam nieodparte wrażenie, że reżyser przesunął tę granicę w kierunku nadmiernej atrakcyjności wizualnej, zapominając o fabularnej logice.
Peter i M.J. wiodą spokojne życie, a Nowy York uwielbia Spider-Mana. Wszystko wydaje się układać jak w bajce. On realizuje się jako student i bohater, ona jako brodwayowska aktorka. Przysłowiową sielankę przerywa pojawienie się prawdziwego zabójcy wujka Bena. Spider-Man opanowany chęcią zemsty na mordercy zaczyna zaniedbywać Mary Jane oraz pozwala ponieść się swojej mrocznej osobowości. Ogólną sytuację komplikuje konflikt z Harrym oraz pojawienie się groźnego konkurenta w „Daily Bugle” - Eddiego Brocka.
Najnowsza część przygód Pająka konwencją odbiega od poprzednich epizodów. Zdecydowanie postawiono na większą ilość przeciwników oraz poddano bohatera ostatecznej próbie. Oprócz typowych złoczyńców Peter musi zmierzyć się z własnym ego. Popularność, którą zyskał jako zdumiewający człowiek – pająk, zmienia jego charakter. Staje się pyszny, zbyt pewny siebie. Symbiot jedynie potęguje ukrywane wewnątrz niego negatywne uczucia. Z czasem staje się nie do poznania dla bliskich. W tej roli Maguire pokazuje się od jak najlepszej strony. Mroczny Peter w jego wykonaniu to cynik, bawiący się mocą, nie zwracający uwagi na konsekwencje swoich czynów. W tym miejscu warto nadmienić, że Raimi doskonale ujął kontrast miedzy dwoma nosicielami czarnego kostiumu (Parker i Brock). Pokazał, że jeden z nich przeciwstawi się obłudnej mocy, natomiast drugi wpadnie bezpowrotnie w jej sidła.
Obok Maguire’a na uwagę zasługuje rola Harry’ego Osborne’a. James Franco daje z siebie więcej niż w poprzednich częściach, widać, że gra bardziej swobodnie. Postać Goblina, jego zachowanie, knowania są wiarygodniej i ciekawiej przedstawione niż kreacja Venoma. Brock miał stanowić dokładnie negatywne odbicie Petera (dlatego ten charakter został zmieniony w porównaniu z komiksowym pierwowzorem). Jednak Topher Grace nie dotrzymuje kroku Maguire'owi. Pazurki (a raczej zęby) pokazuje pod sam koniec, podczas finałowej konfrontacji, jednak zbyt późno. Ostatni przeciwnik - Sandman wypada dość blado. Początek w jego wykonaniu jest jeszcze znośny, jednak im dalej brniemy w historię, tym jest coraz gorzej. Dobitnie widać, że rola została wprowadzona do scenariusza, aby w sensowny sposób umotywować przemianę bohatera, jednak sama postać nie broni się. Jego burze piaskowe może i cieszą oko, ale nie wnoszą nic odkrywczego do fabuły.
Film w dużej mierze traktuje o wybaczeniu i umiejętności wybaczania bliźniemu. Motyw ten został bardzo wyeksponowany, wręcz narzucony widzowi. Traci na tym całe dzieło, zmieniając się momentami w zbyt ckliwa historyjkę. Z całą stanowczością można powiedzieć, że w obrazie zabrakło jednego, wyrazistego czarnego charakteru, takiego jak Doc Ock (świetny Alfred Molina) w poprzedniej części.
Kolejnym przykładem nowej kreacji w cyklu jest Gwen Stacy. Postać z ogromnym potencjałem, która ma swoje pięć minut w filmie, ale jak na takie widowisko jej rola została ograniczona do minimum, wręcz zaprzepaszczona. Natomiast słowa uznania należą się dla całej plejady gwiazd drugoplanowych. Jak zwykle nie do pobicia jest ekipa gazety "Daily Bugle" z J.J. Jamesonem (J.K. Simmons) na czele, Mr. Ditkovitch czy ciotka May i jej nieocenione rady.
W obrazie udało się doskonale wyłapać relacje, jakie rysują się między trójka bohaterów - Peterem, Mary Jane i Harrym. W sumie wspomniane trio dźwiga na swoich barkach wszystkie niedoskonałości scenariusza. Tym razem twórcy nie zachwycili, postawili na dzieło wskroś widowiskowe zapominając, że efekty specjalne w filmie nie grają, a mają stanowić tło dla poczynań aktorów. Zbyt przesadnie pokazano popularność Spider-Mana - wiwatujące tłumy, reklamujące bilbordy czy też podkreślana na każdym kroku moda ala pająk. Podczas finałowej batalii rozemocjonowany tłum ogląda w najlepsze starcie tytanów, nie odnosząc wrażenia, że Venom czy Sandman mogą stanowić potencjalne zagrożenie dla miasta. Realizm tej sceny pozostawia wiele do życzenia. Z ekranu bije nadmierny przesyt mnogości postaci. Wygląda to tak, jakby wspomnianymi charakterami można było obdarzyć nie jeden, a dwa filmy o Spider-Manie.
Sądzę, że warto obejrzeć trzecią część Spider-Mana, która nadal stanowi kawałek dobrego kina rozrywkowego. Jednak w ekranizacji filmowych przygód pająka to zdecydowany krok do tyłu. Miejmy nadzieję, że o ile powstanie kolejna część, pozwoli ekipie na małą rehabilitację.
5/10
Tytuł: „Spider-Man 3”
Reżyseria: Sam Raimi
Scenariusz: Alvin Sargent
Zdjęcia: Bill Pope
Muzyka: Christopher Young
Obsada:
- Tobey Maguire - Peter Parker / Spider-Man
- Kirsten Dunst - Mary Jane Watson
- James Franco - Harry Osborn / Goblin
- Thomas Haden Church - Flint Marko / Sandman
- Topher Grace - Eddie Brock / Venom
- Bryce Dallas Howard - Gwen Stacy
- James Cromwell - Kapitan George Stacy
- Rosemary Harris - Ciocia May
- J.K. Simmons - J. Jonah Jameson
- Dylan Baker - Dr Curt Connors
- Bill Nunn - Joseph 'Robbie' Robertson
Czas trwania: 139 minut
Zobacz także:
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...