"Wieczny Batman" tom 2 - recenzja

Autor: Damian Maksymowicz Redaktor: Motyl

Dodane: 04-07-2016 10:48 ()


Przy okazji recenzji pierwszego tomu pisałem, że wrażenie robi rozmiar tomiszcza. Tym razem nie mogę powiedzieć tego samego. Drugi akt bat-sagi jest chudszy od swego poprzednika. Niestety cena okładkowa zarówno amerykańskiego, jak i polskiego wydania nie jest wprost proporcjonalnie niższa. Może jednak fabuła wynagrodzi tę kwestię - przekonajmy się.

Problem z fabułą jest taki, że praktycznie jej nie ma. Z jednej strony, ten tom jest bardziej ścisły jeśli chodzi o historię i jest w niej dużo akcji. Z drugiej, wątki z pierwszego tomu tkwią w zawieszeniu. Właściwie, prócz słabo rozegranej części dotyczącej Architekta, główna oś nie ruszyła się z miejsca. Podejrzewam, że gdyby po tomie pierwszym sięgnąć od razu po trzeci, to nie odczułoby się choćby grama zagubienia w rozwoju wydarzeń. Cały drugi tom skupia się na postaci Husha, która była - i jak widać wciąż jest - sporym wyzwaniem dla scenarzystów.

Hush to skrupulatny mastermind, który nienawidzi Bruce'a Wayne'a. Wiedząc, że to on jest Batmanem, konstruuje plany zniszczenia dawnego przyjaciela. Tak było i jest za każdym razem. W „Hushu” Loeba widzieliśmy to po raz pierwszy. Tym, który najlepiej przedstawił postać złoczyńcy był Paul Dini. Jego „Heart of Hush” to wciąż kawał świetnego komiksu i pogłębienie postaci zabandażowanego chirurga. Twórcy „Wiecznego Batmana” poszli po najmniejszej linii oporu i przedstawili czytelnikom Husha w wersji light. Jego obsesja na punkcie Bruce'a i odświeżenie genezy nie wypadły dobrze, są mocno irracjonalne i żenująco śmieszne. Za to plan Husha jest genialny. Twórcy w tym punkcie nie skopiowali pomysłów Loeba i zaprezentowali bardziej „przyziemny”, a równie bolesny plan zniszczenia tego, co Batmanowi drogie. Pionkami Husha nie są też pierwszoligowi złoczyńcy, dzięki czemu cała uwaga skupia się na nim samym.

Nie mogę przyczepić się do Julii Pennyworth. Od razu zarysowana jest jako silna i niezależna. Łatwo odnajduje się w nowej sytuacji i sprawnie zastępuje Alfreda. Jest o wiele lepszą postacią kobiecą niż irytująca Harper Row.

Graficznie jest gorzej niż w pierwszym tomie. Jasona Faboka (duchowego spadkobiercy Jima Lee) i Dustina Nguyena jest zdecydowanie za mało. Wrócił Andy Clarke i ponownie, co jakiś czas rysuje twarz jakiejś postaci tak, że czuję się nieswojo... Wyglądają one, jakby osoba chciała ci powiedzieć, że pięknie wyglądasz, a zaraz potem zapytać, czy może uszyć płaszcz z twojej skóry. Juan Ferreyra sprawnie namalował retrospekcje z Hushem, nawiązując tym samym do podobnego zabiegu z komiksu Jima Lee o zabandażowanym psychopacie. Simon Coleby wybija się na tle reszty artystów, których nazwisk nawet nie chce mi się pamiętać. Jest jeszcze R.M. Guerra. Jego kreska była jedyną rzeczą, która nie podobała mi się w „Skalpie”. W „Wiecznym Batmanie” razi Alfred, który w jego wykonaniu jest otyły (!).

Dla kogo zatem jest drugi tom tej serii? Dla tych, którym podobał się tom pierwszy - czy jako guilty pleasure, czy też tak po prostu. Starsi (czytelniczym stażem) fani Mrocznego Rycerza raczej nie zapamiętają tego komiksu. Drugi tom „Wiecznego Batmana” to czysto rozrywkowy komiks, w sam raz na letnie popołudnie. Nic ponad to.

 

Tytuł: "Wieczny Batman" tom 2

  • Scenariusz: Kyle Higgins, Scott Snyder, James Tynion IV, Ray Fawkes, Tim Seeley
  • Rysunek: Jason Fabok, Dustin Nguyen, Andy Clarke, Fernando Pasarin, R. M. Guera, Derek Fridolfs, Trevor McCarthy, Emanuel Simeoni, Guillem March, Riccardo Burchielli, Guillermo Ortego
  • Tłumaczenie: Marek Starosta
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data publikacji: 15 czerwca 2016 r.
  • Wydawca oryginalny: DC Comics
  • Rok wydania oryginału: 2015
  • Liczba stron: 296
  • Format: 170x260 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Wydanie: I
  • Cena: 99,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus