"Druuna - Początki": "Anima" - recenzja
Dodane: 13-06-2016 14:52 ()
Co można napisać o komiksie, w którym nie pada żadne słowo? Powiecie: „To pisz o opowieści”. Lecz jej tutaj tak niewiele... Owszem, są jakieś zdarzenia, dynamiczne kadry, mętne związki przyczynowo-skutkowe, ale to wszystko. Więc co począć z takim klopsem? Zacznijmy od kontekstu.
Seria „Druuna” jest, nie bójmy się tego słowa, legendarna. Wedle mojej wiedzy, polski czytelnik nie miał jeszcze legalnej możliwości zapoznania się z pokręconymi dziejami czarnowłosej uciekinierki, chociaż nie wykluczam, że gdzieś mogły się pojawić jakieś przedruki. A tymczasem na Zachodzie, a zwłaszcza w kraju pochodzenia, „Druuna” jest niezwykle popularna; obrodziła już kilkunastoma tomami głównej serii, krótkimi historyjkami pobocznymi oraz artbookami (więcej o historii cyklu dowiecie się z posłowia do „Animy” autorstwa Wojciecha Birka). Nie ma nic dziwnego w tym bogactwie, ponieważ jest to jedna z niewielu serii tak umiejętnie łączących erotykę z horrorem i science-fiction. Na przestrzeni kolejnych tomów bujne kształty Druuny są obiektem pożądania różnych istot, które nieustannie prześladują biedną kobietę, a wszystko to na tle umierającego świata zżeranego przez tajemniczą zarazę. Z czasem sprawy komplikują się jeszcze bardziej i nasza uciekinierka będzie podróżować nie tylko przez przestrzeń, ale również czas, sny i wymiary... lecz nie wybiegajmy za bardzo do przodu.
Zazwyczaj efekty takiej erotyczno-sensacyjno-fantastycznej mieszanki budzą odrazę, tutaj jednak seksualność człowieka została potraktowana z odpowiednim szacunkiem oraz znajomością ludzkiej anatomii. „Druuna” to opowieść z czasów, kiedy słowo „seks” nie było synonimem wymyślnej, dosłownej pornografii. Chociaż, przyznajmy, sam Serpieri uległ jej wątpliwemu urokowi tworząc „Druunę X”, czyli artbooki w wersji hardcore. Niemniej, rysunek przez cały czas pozostaje na najwyższym poziomie. Autor jest z wykształcenia malarzem i świetnie posługuje się klasycznym stylem, tak odmiennym od kreski Amerykanów. Pod względem plastycznym „Druuna” jest mocno osadzona w tradycji sięgającej dziewiętnastowiecznego akademizmu, znanego z łączenia sensacyjnych tematów, nagości oraz najlepszych technik malarskich.
Czym jest zatem „Anima”? To tom zerowy, prezent dla fanów cyklu i, chyba, pożegnanie autora z czytelnikami, a zwłaszcza z samą Druuną. Historia jest jeszcze bardziej surrealna niż zwykle – Anima po prostu budzi się i wyrusza w pełną nawiązań do poprzednich tomów podróż. Poszczególne wydarzenia następują po sobie w sposób skokowy według schematu potwór-ucieczka-seks. Przedstawiona historyjka, mimo swej zawiłości, jest bardzo prosta (tak, to możliwe!), wszak ta seria nigdy nie stała dobrym scenariuszem, tylko plastyczną narracją, niemniej powieść gna na złamanie karku aż do finału, który pointuje nie tyle „Animę” co cały cykl. Nieprzygotowany czytelnik będzie kompletnie skonfundowany, a może nawet rozczarowany małą ilością erotycznych atrakcji, tudzież rozczaruje się pretekstowością scenariusza; żeby należycie docenić ten komiks, należy najpierw przeczytać wszystko to, co powstało przed nim.
Z tego względu jedyny mój zarzut do „Animy” nie odnosi się do samego komiksu, bo uważam go za bardzo miłą laurkę dla ludzi lubiących Druunę, lecz do wydawcy, który zasugerowany numerkiem 0 postanowił wydać ten tom przed innymi. Błąd. To jak opowiedzieć najpierw pointę, a potem dowcip. Mam jednak nadzieję, że „Anima” sprzeda się na tyle dobrze, iż ukażą się za nią kolejne części cyklu. Na naszym rynku brakuje tego typu pozycji.
Tytuł: "Druuna - Początki": "Anima"
- Rysunki i scenariusz: Paolo Eleuteri Serpieri
- Posłowie: Wojciech Birek
- Skład: Jarek Obważanek
- liczba stron: 80
- format: 240 x 320 mm
- oprawa: twarda płócienna z obwoluta
- druk: kolorowy
- papier: kredowy
- data wydania: 19 maja 2016
- ISBN 978-83-921387-4-7
- Wydanie: I
- cena: 79 zł
Dziękujemy wydawnictwu Kurc za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus