„Wojownicze Żółwie Ninja": „Wyjście z cienia" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 04-06-2016 19:54 ()


Za sukcesem finansowym filmu zawsze idzie chęć zrobienia kontynuacji, żeby – jakże mogłoby być inaczej – liczyć na jeszcze większe zyski. Tak dzieje się w przypadku obrazów, które nie zachwyciły krytyków, ale zarobiły na tyle dużo, aby myśleć o ich dalszej ekranowej egzystencji. Doskonałym przykładem są „Smerfy”, a także „Wojownicze Żółwie Ninja”.

Nie będzie jednak dużym nadużyciem stwierdzenie, że produkcje podobnego typu nie silą się na żadną oryginalność czy sensowną fabułę, bowiem mają stanowić źródło tymczasowej rozrywki dla niewybrednej gawiedzi, która skuszona przyjemną, kolorową reklamą zaryzykuje i zapłaci za wątpliwej jakości seans. Takich amatorów tandetnej rozrywki jest całkiem sporo, patrząc na to jak nieudane filmy doczekały się swoich sequeli.

W przypadku „Wyjścia z cienia” można już mówić o profanacji komiksu Eastmana (notabene pojawia się w filmie jako dostawca pizzy) i Lairda. Fabuła produkcji została sprowadzona do ciągu mniej lub bardziej powiązanych ze sobą scen, w których tytułowe Żółwie muszą stawić czoła nowemu zagrożeniu. Wraz z pomocą genialnego naukowca – Baxtera Stockmana - złowieszczy Shredder uciekł z aresztu. W czasie akcji odbicia więźnia doszło do niecodziennej sytuacji, lider Klanu Stopy został przeniesiony do dziesiątego wymiaru, gdzie napotkał istotę o równie mrocznej naturze, co on - komandora Kranga. Obślizgła kreatura w zamian za ściągnięcie na Ziemię oferuje pomoc w podbiciu świata.

Scenariusz obrazu należy do rodzaju tych pretekstowych, który ma dostarczyć nam konfrontacji między siłami dobra i zła na wysokim poziomie, pokaźnej garści żartów dla najmłodszych, natomiast wabikiem dla starszych widzów ma być ponętna Megan Fox. A jak ktoś jest fanem serialowego Arrowa, to jego ulubieniec też zalicza kinowy debiut walcząc u boku żółwi jako Casey Jones. Jednak z całym szacunkiem dla Stephena Amella, może on czyścić buty Eliasowi Coatesowi, którego interpretacja samozwańczego obrońcy uciśnionych, biegającego po ulicach Nowego Jorku w hokejowej masce bije o kilka długości bezbarwny występ łucznika ze Star City. W przypadku „Wyjścia z cienia” nie ma mowy o ocenie aktorstwa, bowiem takowego nie uświadczono. Postaci nawet w scenach humorystycznych wypadają nad wyraz drętwo, w czym zasługa nie tylko kiepskich dialogów, ale też braku warsztatowych umiejętności. O dziwo największą frajdę sprawiają Bebob i Rocksteady – para zmutowanych debili – w filmie obrażającym inteligencję widza – pasuje jak ulał i wypada najbardziej naturalnie. Zawodzi główna intryga wraz z przybyciem Kranga do naszej rzeczywistości. Finał nie posiada żadnej dramaturgii, a pokonanie przeciwnika jest dużo łatwiejsze niż miało to miejsce ze Shredderem w pierwszej odsłonie.

Największą bolączką są jednak Żółwie, których repertuar żartów z pierwszej części nie został pokaźnie urozmaicony. Do tego cieniem na produkcji kładą się ich problemy wewnątrz grupy, brak zgrania, wzajemne oskarżania czy ukrywanie prawdy. Możliwe, że wprowadzenie chaosu w szeregi czwórki braci miało jakiś zamierzony cel, ale nie został on w ogóle zaznaczony w filmie, a już na pewno wiarygodnie pokazany przez aktorów. Obraz nędzy i rozpaczy uzupełnia polski dubbing, ludzkie postaci wypadają okropnie nienaturalnie, że aż czasami bolą uszy od słuchania ich kwestii na ekranie. 

„Wyjście z cienia” to ogromny krok w tył, przykład jak nie powinno wyglądać kino rozrywkowe dla widza w XXI wieku. Zbyt infantylne dla dorosłego, niezrozumiałe i ciężkie dla najmłodszego odbiorcy. Kolorową rewią efektów specjalnych, kilkoma gagami czy przewidywalną akcją nie kupi się widza. A sequel posiada wszelkie negatywne cechy takiego kina. I mimo że ewentualna trzecia odsłona mogłaby się pojawić, to jednak tym razem wpływy ze sprzedaży mogą się okazać zbyt niskie, aby dalej niszczyć pierwowzór Wojowniczych Żółwi Ninja. Kina omijać szerokim łukiem.

 

Tytuł: „Wojownicze Żółwie Ninja": „Wyjście z cienia"

Reżyseria: Dave Green

Scenariusz: Josh Appelbaum, André Nemec

Na podstawie komiksu Kevina Eastmana i Petera Lairda

Obsada:

  • Megan Fox
  • Will Arnett
  • Alan Ritchson
  • Noel Fisher
  • Jeremy Howard
  • Pete Ploszek
  • Tyler Perry    
  • Brian Tee    
  • Stephen Farrelly    
  • Gary Anthony Williams
  • Laura Linney
  • Stephen Amell

Muzyka: Steve Jablonsky

Zdjęcia: Lula Carvalho

Montaż: Bob Ducsay, Jim May

Scenografia: Martin Laing   

Kostiumy: Sarah Edwards

Czas trwania 100 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus