„Velvet" tom 1: „U kresu” – recenzja

Autor: Marcin Waincetel Redaktor: Motyl

Dodane: 01-06-2016 21:58 ()


Subtelna, zmysłowa ale i niebezpieczna. Skrywająca tajemnicę. Miłośnicy komiksowej serii „Fatale” mogliby przypuszczać, że jest to opis Josephine. Jak się okazuje – nie tym razem, choć skojarzenia nie są wcale bezpodstawne. Ed Brubaker, prawdziwy mistrz opowieści spod znaku czarnego kryminału, sportretował bowiem kobietę, której losy, a przede wszystkim charakter ponownie rozbudzają fascynację.

Na imię jej Velvet Templeton. Obdarzona wieloma talentami – zarówno jeśli chodzi o przymioty ciała, jak i ducha – jest zatrudniona jako sekretarka naczelnika tajnej agencji szpiegowskiej. Pozornie poukładane życie kobiety zmienia się wraz ze śmiercią najlepszego wywiadowcy na świecie. To właśnie wtedy wpada ona w sieć skomplikowanych intryg, których początki sięgają młodości bohaterki. Panorama wydarzeń jest rozległa, a tajemnica Velvet niesłychanie intrygująca.

Sposób, w jaki opracowany został scenariusz „Velvet: U kresu”, nie pozostawia złudzeń co do tego, kto jest autorem skryptu. Brubaker rozpoczyna z wyczuciem, stopniowo dzieląc się informacjami na temat świata przedstawionego. Sposobu działania agencji, nakreślenie charakterów poszczególnych postaci, relacji, sojuszy i konfliktów. Zabójstwo szpiega niesie ze sobą nerwową atmosferę, a gra o prestiż, ale także bezpieczeństwo, staje się śmiertelnie niebezpieczna.

Misternie skonstruowana opowieść odznacza się między innymi doskonałą formą prowadzenia narracji. Velvet relacjonuje poszczególne zajścia z właściwym sobie humorem oraz pewnym rozgoryczeniem, melancholią. Bohaterka ma zresztą do tego pełne prawo, bo choć damie nie powinno wypominać się wieku, to trzeba zauważyć, że pracę w agencji szpiegowskiej odbywa ona już od kilkunastu lat. Dojrzała, pewna siebie, wyzywająca heroina.

Brubaker pomyślał również o tym, ażeby całą historię poznać z różnych, atrakcyjnych perspektyw. Choć główna część akcji dzieje się w latach 70. ubiegłego wieku, to retrospekcje odwołują się również do poprzednich dekad i początków działalności Velvet. W ten sposób udało się uzyskać interesującą kompozycję komiksu, w którym motywacje poszczególnych postaci są zagadką do odgadnięcia. Przez to też mamy do czynienia z inteligentną, zajmującą rozrywką.

Formuła opowieści szpiegowskiej gwarantuje również dynamiczne sekwencje, gdzie liczą się nie tylko skomplikowane zagadki i starcia słowne, lecz także rozwiązania siłowe. Opracowaniem wizualiów zajął się Steve Epting, który swojej sztuki dokonał w sposób wirtuozerski. Styl jego prac można określić mianem foto-realistycznych. Zarówno portrety postaci, jak i poszczególne miejsca wytwarzają aurę sugestywnej autentyczności.

Wydarzenia przedstawione są zresztą na tle zróżnicowanych scenerii, co należy zaznaczyć jako wartość. Intryga faktycznie zatacza coraz dalsze kręgi, a oprócz Londynu, siedziby agencji wywiadowczej wraz z Velvet przenikniemy na karnawał do Monako czy do więzienia w Belgradzie. Nastrojowość poszczególnych scen to również zasługa kolorystyki Elizabeth Breitwiser, nasączającej plansze plamami czerni i intensywnych, choć stonowanych barw.

Wyjawienie zbyt wielu detali dotyczących historii Velvet byłoby obecnie zbrodnią. Satysfakcja, która płynie z poznania lektury jest zwyczajnie zbyt wielka. Seria Brubakera i Eptinga ma absolutnie wszystkie cechy potrzebne do tego, aby osiągnąć status bestsellera i zająć miejsce kończącej się „Fatale”. To po prostu złoty strzał i lektura zdecydowanie godna rekomendacji. Charakterne kobiety ewidentnie mają moc przyciągania.     

 

Tytuł: "Velvet": tom 1 "U kresu"

  • Scenariusz: Ed Brubaker
  • Rysunki: Steve Epting
  • Kolory: Elizabeth Breitweiser
  • Przekład z języka angielskiego: Jacek Drewnowski
  • Wydawnictwo: Mucha Comics
  • Wydawca oryginału: Image Comics
  • Data publikacji: 19.05.16 r.
  • Liczba stron: 128
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena okładkowa: 55 zł

  Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus