„Jeremiah” tom 10: „Bumerang” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 18-05-2016 17:09 ()


Czasy gdy Jeremiah i Kurdy wiedli żywot nomadów, przemierzających bezdroża odbudowującej się po nuklearnym konflikcie Ameryki, to już przeszłość. Jak zapewne pamiętają czytelnicy albumu „Gniewne wody”, tytułowy bohater cyklu zdołał pozbyć się kłopotliwego balastu w osobie zaradnego kamrata wybierając towarzystwo urokliwej Leny. Kobieta miewa jednak swoje wymagania i wszystko wskazuje, że bez ślubu się nie obędzie.

Zresztą sam Jeremiah najwyraźniej nie ma nic przeciwko i po osiedleniu w jednej z nadspodziewanie dobrze prosperujących miejscowości dogląda ostatnich przygotowań do wspomnianej ceremonii. Równolegle w mieście szykowane są lokalne wybory, jako że dobiega końca kadencja dotychczasowego burmistrza. Monroe (bo o nim właśnie mowa) nie zamierza jednak żegnać się z urzędem. Stąd jego starania o reelekcję podjęte z wielką pompą i zadęciem godnym parad z okresu przedwojennego. Jak się jednak okazuje wysiłki rzeczonego koncentrują się nie tylko na angażu odpowiednio wprawnych tancerek i grajków. Bowiem za obliczem przyozdobionym starannie wystudiowanym uśmiechem skrywa się cwany gracz skłonny do nawet najbardziej bezwzględnych poczynań. Jakby tego było mało w mieście zjawia się Kurdy, który nie waha się podejmować zleceń oferowanych przez wyjątkowo szemrane indywidua. Zamiar ściągnięcia należności za jedną z wykonanych robót sprawia, że nie zamierza on ruszać się z miejsca do chwili jej wyegzekwowania. Spotkanie z dawnym towarzyszem podróży jest zatem nieuniknione, a niepokój wybranki serca Jeremiaha w pełni zrozumiały. Któż bowiem przewidzi czy dawna natura nie weźmie góry nad obecnym pędem ku ustatkowaniu się…

I rzeczywiście, bo w niniejszej odsłonie przypadków postapokaliptycznego wędrowca zostaje on postawiony przed arcytrudnym dylematem. Męska przyjaźń i wydobycie z tarapatów sprawdzonego kumpla czy też pełnowymiarowe, miłosne szaleństwo z perspektywą udanego życia rodzinnego? Dla czytelników choćby pobieżnie zaznajomionych z tym klasycznym cyklem odpowiedź jest raczej łatwa do przewidzenia. Hermann Huppen, jak przystało na wytrawnego opowiadacza, znajduje jednak sposoby, aby z powodzeniem absorbować uwagę swoich czytelników. Co prawda motywacja zarówno Jeremiaha jak i Kurdy’ego sprawia niekiedy wrażenie co najmniej dyskusyjnej (nie w pełni przekonuje zwłaszcza końcowa decyzja pierwszego z wspomnianych). Ogólnie jednak autorowi cyklu po raz kolejny udaje się wyjść z podjętego zadania obronną ręką.

Na podstawie najnowszego albumu przypadków Jeremiaha po raz kolejny daje się zauważyć żywiołowość z jaką ludzkie społeczności – póki co jedynie lokalnie – wydźwigują się z atomowej gehenny zgotowanej im ledwie kilka dziesięcioleci wcześniej. Nie licząc pewnych niedogodności wymuszonych technologicznymi ograniczeniami, w zasadzie wszystko stopniowo zdaje się zmierzać ku odtworzeniu relacji społecznych wprost wzorowanych na tych sprzed wojny. Owo zjawisko dotyczy także sfery politycznej, która wyraźnie akomoduje do potrzeb społeczności funkcjonującej w czymś na kształt dobrobytu (oczywiście na miarę swoich możliwości wytwórczych). Odnalezienie się w roli jej lidera (do tego z mandatem społecznym wynikłym z wolnych wyborów) okazuje się zatem łakomym kąskiem dla różnej maści ambicjonerów. Toteż w zamiarze osiągnięcia tego statusu nie wahają się oni sięgać po najbardziej drastyczne metody działania. Autor całkiem trafnie uchwycił tę prawidłowość, bez silenia się na pretensjonalność charakterystyczną dla co najmniej części twórców współczesnego komiksu niezależnego. Pomimo ogólnie poważnej nastrojowości, w niniejszym albumie nie zabrakło również sytuacji na swój sposób komicznych. Pod tym względem bryluje Kurdy, który wykazuje się nie tylko typowym dlań sprytem i zdolnościami adaptacyjnymi, ale też osobliwą inwencją w zakresie doboru przydatnej w jego poczynaniach garderoby. Na swój sposób interesująco wypadają ponadto jego „monologi” skierowane do mulicy Ezry. Siłą rzeczy tego typu sceny korzystnie urozmaicają tok fabuły.

Jak to zwykle w wykonaniu tego twórcy bywa, także w tym przypadku uwodzi on swoich czytelników precyzyjnie prowadzoną kreską i wprawnie nakładanym światłocieniami. Hermann po raz kolejny daje upust swemu zamiłowaniu do scen nocnych i o takiej właśnie porze rozgrywa się co najmniej kilka istotnych dla tej fabuły sekwencji (nie wspominając już o ilustracji na okładce). Natomiast za dnia, jakby na przekór postapokaliptyce, realia w których osadzono akcję tego albumu wprost tętnią barwami (w czym zasługa kolorysty Fraymonda), a przewijające się tu postaci nie sprawiają wrażenia nadmiernie znękanych trudami egzystencji. Już sama ta okoliczność świadczy na rzecz nieszablonowego podejścia autorów do podjętej przez nich konwencji.

 

Tytuł: „Jeremiah” tom 10: „Bumerang”

  • Tytuł oryginału: „Boomerang”
  • Scenariusz i rysunki: Hermann Huppen
  • Kolory: Fraymond
  • Tłumaczenie z języku francuskiego: Wojciech Birek
  • Wydawca wersji oryginalnej: Le Lombard
  • Wydawca wersji polskiej: Elemental
  • Data publikacji wersji oryginalnej: październik 1984 r.
  • Data wydania wersji polskiej: 19 maja 2016 r.
  • Oprawa: miękka
  • Format: 21 x 29 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 48
  • Cena: 38 zł

Dziękujemy wydawnictwu Elemental za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus