Brandon Sanderson "Pożar" - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Raven

Dodane: 11-05-2016 08:50 ()


Czy jest ktoś z wytrawnych czytelników, który nie ma dość opowieści o superbohaterach, zmutowanych wskutek tego lub owego? Coś, co było dobre jako świeży pomysł i co sprawdzało się w komiksach, w książkach i filmach zaczęło po jakimś czasie irytować powtarzalnością schematów i – co tu dużo gadać – absurdalnością samej idei. Nie zmienia to faktu, że wciąż powstają nowe książki, eksploatujące ten temat. Autorem jednego z takich cyklów jest Brandon Sanderson, a jego najnowsza powieść nosi tytuł „Pożar”.

Jeśli ktoś myślał, że śmierć Stalowego Serca i odzyskanie Newcago dla ludzi coś zakończy, szybko przekonał się, że jest w poważnym błędzie. Stalowe Serce był tylko jednym z Epików, którym marzyła się władza nad światem lub nad jakąś jego częścią. David Charleston, który nareszcie spełnił swe marzenie i został jednym z Mścicieli, wie że to dopiero początek wielkiej walki o ludzkość. Calamity nadal płonie na niebie, a poszczególnymi częściami kraju rządzą żelazną ręką tacy jak Pożar, kolejny cel Davida i jego grupy. Ponadto David przeczuwa, że Mścicielom zagraża coś więcej niż tylko ci, o których wszyscy wiedzą. Chcąc zgłębić nienazwane jeszcze niebezpieczeństwo wyrusza wraz z nowymi przyjaciółmi i ukochaną Megan do dawnego Manhattanu, obecnie zwanego Babilar. Włada nim Epik Regalia. To z nim będzie musiał się zmierzyć w następnej kolejności, jeśli chce mieć szansę dopadnięcia tego, którego zwą Pożarem...

„Pożar” to kontynuacja „Stalowego Serca”, opowieści o rasie „stworzonej” przez kometę zwaną Calamity. Czytelnik ma okazję śledzić losy głównego bohatera i jego grupy pozytywnych mutantów, polującej na Epików, czyli tych, którzy pragną zawładnąć ludzkością i mają się za bogów. Nic nowego, ani też szczególnie ciekawego. Nie oszukujmy się, tego typu książki to tak zwana „lektura dla gimbazy” i nic więcej. Nie zmienia to faktu, że mogą być lepiej lub gorzej napisane, a postaci mniej lub bardziej wiarygodne psychologicznie. Brandon Sanderson jest zręcznym pisarzem, ma świetny warsztat, aż chciałoby się, żeby wybrał dla siebie lepszy temat. Ten jest po prostu coverem cudzych, acz chwytliwych pomysłów, okraszonych koniecznym wątkiem romantycznym w wersji dla dwunastolatków, pseudofilozoficznymi rozmyślaniami i odpowiednio dużą porcją scen bitewnych.

Książka jest bardzo dobrze napisana, a postaci wiarygodne, choć wszystkie jak jeden mąż sprawiają wrażenie kalek z X-Men. Mamy Avengers, czyli Mścicieli. Mamy dokładnie taki sam konflikt między „złymi” a „dobrymi” mutantami, mało tego – mamy nawet Profesora, dowodzącego rzecz jasna tymi dobrymi. A że nie nazywa się Xavier, no to co? Tak jak napisałam wcześniej, cykl Sandersona to istny spin-off komiksów Marvela i mam wrażenie, że bez nich by nie powstał. Jeśli ktoś lubi opowieści o wszechwładnych mutantach, zdecydowanie jest to lektura dla niego. Dla tych, którzy mają dość epatowania cudakami w spandexie, gdzie tylko nie spojrzą – nie bardzo. Ostatnio aż za dużo jest ich w filmach i serialach, a na dodatek – jak widać – również w książkach dla młodzieży, które robią się niestety coraz głupsze. Coraz bardziej przypominają „czuciofilmy” i inne prymitywne rozrywki z „Nowego wspaniałego świata” Aldousa Huxleya. Mają bawić, rozbudzanie wyższych pragnień czy uczuć nie jest ich celem. Ale to już temat nie na recenzję jednej książki, a na cała rozprawkę.

 

Tytuł: „Pożar”

  • Autor: Brandon Sanderson
  • Wydawnictwo: Zysk i S-ka
  • Przekład: Joanna Szczepańska
  • Gatunek: SF
  • Okładka: miękka ze skrzydełkami
  • Ilość stron: 432
  • Format: 135x205 mm
  • Seria: MŚCICIELE
  • Rok wydania: 04.2016
  • Cena: 34,90 zł


comments powered by Disqus