„Cloverfield Lane 10” - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 27-04-2016 15:46 ()


Na początek wyjaśnijmy od razu jedną rzecz. Ze specyficznym połączeniem filmu found footage z obrazem o gigantycznym potworze, jaki jest znany w Polsce pod tytułem „Project: Monster”, recenzowana produkcja nie ma absolutnie nic wspólnego. „Cloverfield Lane 10” to obraz zupełnie odmienny, od tematyki po skalę. To film inny, który pojawił się w zasadzie znikąd bez szumnych zapowiedzi i fanfar. Mimo to przykuł moją uwagę dość intrygującym trailerem i postanowiłem zapoznać się bliżej z tą produkcją.

„Cloverfield Lane 10” to świeże podejście do tematu thrillera z ciekawym motywem przewodnim. Główna bohaterka zasuwa sobie ciemną nocą samochodem, zostaje staranowana i zepchnięta z drogi. Traci przytomność, po czym budzi się w schronie będącym prywatnym azylem miłośnika teorii spiskowych, twierdzącego, że miał miejsce kataklizm, który doprowadził do zagłady ludzkości. Problemem jest to, że wiele wskazuje na to, że mężczyzna, który wybawił z opresji naszą bohaterkę jest nie do końca zrównoważony i skrywa pewien nieprzyjemny sekret.

Pomysł moim zdaniem dość intrygujący i oryginalny. Ciekawy motyw i dobre zawiązanie historii sprawiają, że należy obrazowi przyznać plusa. Niestety szybko okazuje się, że równie łatwo można doszukać się w nim kilku dość poważnych minusów. Przede wszystkim film cierpi na swoiste rozdwojenie jaźni i wyraźnie nie może się zdecydować czy jest thrillerem o ludziach uwięzionych w niezwykle ograniczonej przestrzeni z potencjalnym psychopatą, czy innowatorską wariacją na temat kina katastroficznego. Co więcej ma okropnie rozplanowane tempo. Zamiast konsekwentnie budować napięcie i podnosić stawkę, akcja lata sobie jak EKG zawałowca przeplatając sceny trzymające widza w napięciu ze scenami, które wloką się jak stara babcia lewym pasem. Sprawia to, że naprawdę ciekawe fragmenty filmu, zarówno te pchające akcję do przodu, jak i budujące atmosferę (na przykład te przewlekłe, świetnie oddające monotonię życia w izolacji), tracą na jakości przez kiepsko rozplanowany scenariusz. No i na koniec jeszcze jedno, ostatni akt filmu. Choć  nie wiem czy ostatnie kilka minut można nazwać "aktem", bowiem sprawia wrażenie jedynie luźno związanego z resztą obrazu, a co za tym idzie wydaje się być niemalże odrębnym tworem. I nie, kilka pobieżnych około tematycznych komentarzy, które wygłaszają pół żartem, pół serio bohaterowie, a które okazują się być proroczymi słowami, biorąc pod uwagę finał historii, nie jest genialnym zabiegiem prowadzącym do nieoczekiwanego zwrotu akcji.

Na szczęście niedostatki scenariusza maskuje bardzo dobre aktorstwo. Obsada jest minimalna i składa się w zasadzie z trzech osób zamkniętych w bunkrze. Najważniejszym elementem jest tu pozorowanie normalności i krycie prawdziwych emocji w trosce o własne bezpieczeństwo. Wszyscy aktorzy z tej roli wywiązali się świetnie, tworząc wiarygodne kreacje, ale szczególne brawa należą się Johnowi Goodmanowi za rolę Howarda, właściciela schronu, który cały czas balansuje o krok od wybuchu, czując się wyraźnie nieswojo, będąc zmuszonym do goszczenia w swojej samotni dwoje przypadkowych osób.

Wizualnie film stanowi solidne rzemiosło i niewiele da się tu powiedzieć. Scenografia schronienia jest wiarygodna i dobrze odzwierciedla charakter właściciela. Muzyki, jako takiej, nie ma oprócz tej, która współistnieje z bohaterami w ich fikcyjnym świecie, co podkreśla realizm i jest efektywnym narzędziem budowania atmosfery, a zdjęcia, w tym liczne zbliżenia na bogatą mimikę bohaterów, dobrze akcentują akcję. Ogólnie na plus.

„Cloverfield Lane 10” to produkcja, którą trudno ocenić. Z jednej strony w bezlitosnej walce o laur recenzenta staje ciekawa historia i intrygujący motyw przewodni, z drugiej fakt, że fabułę i narrację bezceremonialnie zarżnięto nieprzemyślaną chronologią i tempem oraz nieumiejętnym budowaniem napięcia. Ostatecznie myślę jednak, że filmu nie można jednak oceniać zbyt surowo. Po seansie mogę stwierdzić, że jest w nim jednak więcej dobrego niż złego. Choć „Cloverfield Lane 10” nie jest pozycją obowiązkową do szczęścia, to jednak widza nie skłoni do refleksji pod tytułem "Po cholerę ja poszedłem do kina?".

 

Tytuł: „Cloverfield Lane 10”

Reżyseria: Dan Trachtenberg

Scenariusz: Matthew Stuecken, Josh Campbell, Damien Chazelle

Obsada:

  • John Goodman    
  • Mary Elizabeth Winstead
  • John Gallagher Jr.
  • Douglas M. Griffin
  • Suzanne Cryer
  • Bradley Cooper   

Muzyka: Bear McCreary

Zdjęcia: Jeff Cutter

Montaż: Stefan Grube   

Scenografia: Ramsey Avery

Kostiumy: Meagan McLaughlin

Czas trwania: 105 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus