"Psy mafii" - recenzja
Dodane: 26-03-2016 08:50 ()
Sekwencja otwierająca „Psy mafii” nie pozostawia złudzeń. Męskie, mroczne, brutalne kino wyszło spod ręki australijskiego reżysera Johna Hillcoata. Zamaskowane zbiry dokonują zuchwałego napadu na bank, jednak nie wszystko idzie po ich myśli. Już podczas ucieczki pojawiają się pierwsze komplikacje. Kolejne są pokłosiem niezbyt fortunnej decyzji o współpracy z rosyjską mafią, rządzoną twardą ręką przez kobietę.
Michael, szef gangu, został niejako postawiony przed faktem dokonanym. Musi wykonać na polecenie mafii określone zadanie, inaczej nigdy nie ujrzy już swojego syna. Wspólnie z kompanami – grupą skorumpowanych glin, wywiązuje się z powierzonej roboty. Jednak nie jest to koniec zachcianek Rosjan. Przed policyjnymi ryzykantami kolejna, nie mniej niebezpieczna misja. W głowach przestępców rodzi się diaboliczny plan, który ułatwi im wykonanie tego zadania. Muszą zabić policjanta, co da im potrzebny czas na wykonanie skoku. Czy glina jest w stanie zabić z zimną krwią innego glinę?
W gatunku heist movie komplikacja wydaje się być słowem kluczowym. Bez niej nie ma napięcia, nie ma rozterek bohaterów, niedokonywane są złe lub dobre wybory, w końcu widz musi lub chciałby utożsamiać się z którąś grupą bohaterów. Sytuacja Michaela jest nie do pozazdroszczenia, stał się jej zakładnikiem i mimo oporów moralnych zrobi wszystko, aby wyrwać syna z rąk mafii. Gorzej ma się sprawa ze sprzedajnymi glinami, każdy z nich jest zgorzkniały, przesiąknięty złem, dba jedynie o własne dobro. Gdy w ich szeregach pojawia się nowicjusz, bez wahania typują go na ofiarę, która zagwarantuje sukces najbliższego skoku. Miejscowy folklor, oprócz skorumpowanych glin, nieco przerysowanej rosyjskiej mafii, uzupełniają wytatuowani po czubek nosa latynoskie zakapiory, narkotykowe meliny i szereg odciętych głów, co udanie wpisuje się w półświatek zbrodni.
Innymi słowy John Hillcoat odmalowuje niezwykle pesymistyczny obraz Atlanty, bez pozytywów czy przebłysków radości, w którym jedynie glina żółtodziób wydaje się stać po właściwej stronie prawa, a cała reszta albo zaprzedała już duszę diabłu, albo nadal wykonuje swe obowiązki będąc jednak coraz bliżej przekroczenia granicy prawości. Widać to dobitnie po kreacji Woody’ego Harrelsona. Jednak „Psy mafii” toczy całkowicie inna choroba. Jest nią całkowity brak rozwoju postaci. Każda z nich już od samego początku została zakwalifikowana do konkretnej grupy i trzyma się kurczowo swojego wizerunku nie próbując wybić się ponad ograne pozy. Jednowymiarowość lub sztuczność – jak w przypadku Kate Winslet – nie idzie w parze z gęstą i mroczną atmosferą obrazu. Mając do dyspozycji tak utalentowaną obsadę nie udało się wykrzesać z niej nieco więcej energii niż na potrzeby kilku strzelanin i pościgu. Szkoda, bo potencjał był, co pokazuje finał wątku z Michaelem. Drugą bolączką wydaje się nie do końca trafny przydział ról, bo kojarzony z kreacją w „Zimowym żołnierzu” Anthony Mackie nie radzi sobie z osobą skorumpowanego gliny, z kolei Norman Reedus i Gal Gadot – to postaci całkowicie zaprzepaszczone z punktu widzenia interesująco zapowiadającej się na początku fabuły. Bezbarwnie wypada również Casey Affleck, a sceny z jego udziałem są pozbawione zarówno charyzmy jak i większego napięcia. Aktorskiego honoru bronią najlepszy na polu boju, kawał wyrachowanego i zimnego skurczybyka - Clifton Collins Jr. oraz jak zwykle niezawodny rutyniarz - Woody Harrelson.
Przy braku wyrazistych bohaterów trudno jest mówić o emocjonalnym zaangażowaniu widza. Wprawdzie Hillcoat stara się nasączyć film sporą dawką pesymizmu, czego daje też wyraz w finale, to mimo wszystko nie udało mu się stworzyć na tyle zajmującego i dynamicznego widowiska, aby tytułowe „999” wstrząsnęło widzem i wywołało pożądane napięcie.
Tytuł: "Psy mafii"
Reżyseria: John Hillcoat
Scenariusz: Matt Cook
Obsada:
- Chiwetel Ejiofor
- Casey Affleck
- Anthony Mackie
- Woody Harrelson
- Clifton Collins Jr.
- Aaron Paul
- Kate Winslet
- Gal Gadot
- Norman Reedus
- Teresa Palmer
Muzyka: Bobby Krlic, Atticus Ross, Leopold Ross, Claudia Sarne
Zdjęcia: Nicolas Karakatsanis
Montaż: Dylan Tichenor
Scenografia: Tim Grimes
Kostiumy: Margot Wilson
Czas trwania: 120 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus