"Szklane miecze" tom 4: "Dolmon" - recenzja
Dodane: 29-02-2016 18:32 ()
Zamiast wieńczyć dzieło, czwarty i ostatni album krótkiego cyklu poświęconego losom świata skazanego na zagładę sprawia duży zawód. Problem w tym, że nie do końca potrafię sprecyzować, jaki zamysł przyświecał powstaniu tego komiksu, natomiast jednoznacznie mogę stwierdzić, że pomysłodawczyni sama nie do końca była pewna, o czym chce opowiedzieć, czego efektem było przysłowiowe mydło i powidło.
Największy zarzut, jaki mam wobec scenarzystki „Szklanych mieczy”, to doprowadzenie całej historii do nieciekawego finału. Nie spodziewałem się tak spłaszczonego fabularnie zakończenia, potraktowanego po łebkach i po prostu banalnego. Były ku temu przesłanki, o czym wspomniałem już przy okazji recenzji „Tigrana”, jednak miałem prawo się łudzić, że czterdzieści sześć komiksowych plansz można umiejętnie wykorzystać, w tym przypadku tak zagęszczając narrację, żeby jakoś sensownie zdążyć wprowadzić czwarty magiczny miecz i spiąć wszystkie wątki. Tymczasem po zamknięciu albumu poczułem duże rozczarowanie. W dodatku, jeśli scenarzystka chciała zawrzeć w tym finale jakieś przesłanie, to mnie nie udało się go odczytać i trudno mi silić się na doszukanie się w nim głębszego sensu.
Niestety Sylviane Corgiat wykazała się również brakiem umiejętności wykrzesania czegokolwiek nowego z pierwszoplanowych bohaterów. Yama i Mikolos stają się nagle papierowymi postaciami, którym zdecydowanie brakuje charyzmy. O zgrozo, w pewnym momencie niezwykle mocno zostaje zaakcentowany wątek nieodwzajemnionego uczucia, które staje się dla młodej dziewczyny ogromnym ciężarem. Nie mam nic do samego skomplikowania relacji między tą dwójką, ale sposób, w jaki jest to pokazane, przywodzi na myśl najgorsze romansidła. Pozwolę sobie nie cytować. Na domiar złego scenarzystka wprowadziła do fabuły dodatkowego bohatera, któremu moim zdaniem poświęciła zbyt wiele czasu i uwagi. Wynikiem tego, postaci poboczne okazują się być już do samego końca tylko i wyłącznie statystami. Naprawdę trudno mi uwierzyć, że zaprzepaszczony został potencjał drzemiący w niektórych bohaterach, ale też ogólnie – w całej serii.
Z tandemu Corgiat-Zuccheri obronną ręką wyszła moim zdaniem ta druga, czyli rysowniczka, która postarała się wykreować spójny wizualnie świat, obdarzając bohaterów charakterystycznymi cechami i wykazując się pomysłowością w kreacji różnych miejsc oraz zamieszkujących je stworzeń. Przyglądając się jej warsztatowi, a konkretnie śledząc na jej blogu prace nad szkicami oraz planszami kolejnych albumów, stwierdzam, że to ona wniosła do serii dużo większy wkład twórczy niż scenarzystka, która chyba gdzieś po drodze straciła koncepcję na to, jak rozegrać fabularnie historię, której punkt wyjścia rysował się całkiem obiecująco i mógł zapewnić ekscytującą rozrywkę przez cztery kolejne odsłony cyklu.
Wobec powyższego pozostaje mi stwierdzić, że „Szklane miecze” nie są najlepszą wizytówką francuskiego wydawnictwa Les Humanoïdes Associés. I sporo zabrakło, żeby nią były.
Tytuł: "Szklane miecze" tom 4: "Dolmon"
- Scenariusz: Sylviane Corgiat
- Rysunek: Laura Zuccheri
- Wydawnictwo: Egmont
- Data publikacji: 17.02.2016 r.
- Kolor: Laura Zuccheri
- Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
- Liczba stron: 56
- Format: 215x290 mm
- Oprawa: miękka
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Wydanie: I
- Cena: 29,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus