"Zjawa" - recenzja
Dodane: 04-02-2016 14:00 ()
Duchy przeszłości, które ukazują się w myślach osamotnionego trapera, sprawiają, że „Zjawa” potrafi rozbudzić rozważania o tym, co tajemnicze i na pozór niedostępne dla zmysłowego poznania. Zasadniczą treścią filmu jest jednak zemsta oraz przetrwanie – elementy wystarczające na widowisko, niekoniecznie zaś na zajmującą historię.
Taki sąd początkowo wydawać się może zaskakujący, ponieważ Alejandro González Iñárritu, reżyser „Zjawy”, umiejętnie nakreślił ramę na przewodnie motywy dramatu. Ludzka chciwość, etniczny konflikt, dzikość serc i niepohamowana żądza zemsty, która daje siłę, aby przetrwać. Problem w tym, że wymowa opowieści słabnie z każdą chwilą, natomiast ostateczna konfrontacja, pozbawiona interesującej puenty, ociera się o konwencjonalność.
A przecież punkt wyjścia zawierał w sobie nieprawdopodobny potencjał. Hugh Glass, podróżnik porzucony przez towarzyszy na śmierć, będąc świadkiem mordu na najbliższych, musi wykrzesać w sobie pierwotny ogień, dzięki któremu utrzyma się przy życiu, aby następnie samemu wcielić się w rolę egzekutora i zabić nieprzyjaciela odpowiedzialnego za wcześniejsze tragedie. Wszystko w mroźnej, nieprzystępnej scenerii Południowej Dakoty, gdzie toczy się multikulturowy konflikt pomiędzy francuskimi i amerykańskimi kolonizatorami a rdzenną ludność Indian.
Paradoksalnie, intymna aura stworzona wokół losów Glassa, w którego wciela się Leonardo DiCaprio, nie jest tak interesująca, jak przyczyny, które doprowadziły do późniejszych wydarzeń. Na przykład napięcie (nielojalność, etniczne uprzedzenia, dobro ogółu a ocalenie jednostki), jakie wytwarza się pomiędzy uczestnikami polowania na zwierzynę. W tych scenach bryluje Tom Hardy jako nieposkromiony John Fitzgerald, najemnik stający w szranki z kapitanem Andrew Henrym (Domhall Glesson), a także Glassem i jego indiańskim synem.
Osobistą krucjatę głównego bohatera uzyskano zaś poprzez grę na naprawdę wysokich emocjach, ale równie wielkim stopniu nieprawdopodobności. Historia oparta na faktach, za sprawą magii kina niemal odarta jest z realizmu. Dobrze wiemy, że podróżnik balansujący na granicy życia i śmierci, w jakimś sensie będąc tytułową zjawą, pozostanie niemal nieśmiertelny. Przynajmniej do czasu, gdy nie dopełni swojej wendetty. Napięcie zostaje stopniowo redukowane, a emocjonalna więź z bohaterem staje się coraz słabsza, choć nadal zrozumiała.
Zasadniczą wartością całego widowiska są jednak zdjęcia. Kadry, w których uzyskano absolutnie wszystko, co tylko możliwe. Emmanuel Lubezki, jeden z najbardziej uzdolnionych operatorów współczesnego kina, w panoramicznych planach potrafi uwzględnić surową poetykę kanadyjskich pejzaży, aby po chwili przenieść się do kameralnej wspólnoty wokół ogniska i wyeksponować osobowości bohaterów. Największe wrażenie robi jednak travelling kamery, zwłaszcza w sekwencji otwierającej, dzikiej bitwie pomiędzy jankesami a plemieniem Indian Kree.
Emocjonalne obrazy utrwalają się oczywiście za sprawą aktorów, których rzemiosło zostało oparte przede wszystkim na gestach, gwałtownych ruchach, przyspieszonych oddechach i przenikliwych spojrzeniach, jako że warstwa dialogowa jest dosyć oszczędna, bardzo zwięzła. Nie ulega wątpliwości, że Leonardo DiCaprio poświęcił się dla tej kreacji, przejmująco prezentując wewnętrzną i zewnętrzną walkę, jednak w tym przypadku pozostaje on w cieniu Toma Hardy’ego i jego pragmatycznej, bezwzględnej filozofii.
Magia „Zjawy” opiera się przede wszystkim na wybornej rejestracji obrazów i dźwięków, Lubezki jest niemalże współautorem całego widowiska. Opowieść o przetrwaniu i zemście, która prowadzi do sprawiedliwości nosi w sobie jednak znamiona kabotyńskich sztuczek, gdzie emocjonalny efekt tuszuje jednowymiarową historię. Mimo wszystko, można w nią uwierzyć – zjawy przybierają niekiedy wyjątkowo realną formę.
Tytuł: "Zjawa"
Reżyseria: Alejandro González Iñárritu
Scenariusz: Alejandro González Iñárritu, Mark L. Smith
Obsada:
- Leonardo DiCaprio
- Tom Hardy
- Domhnall Gleeson
- Will Poulter
- Forrest Goodluck
- Paul Anderson
- Kristoffer Joner
- Joshua Burge
Zdjęcia: Emmanuel Lubezki
Muzyka: Ryûichi Sakamoto, Carsten Nicolai
Montaż: Stephen Mirrione
Scenografia: Jack Fisk
Kostiumy: Jacqueline West
Czas trwania: 156 minut
Dziękujemy Multikino za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus