Peter Ackroyd „Golem z Limehouse” - recenzja
Dodane: 20-01-2016 09:50 ()
Uwielbiamy książki o potworach. Trudno powiedzieć, dlaczego, ale każdy przyzna, że naprawdę je kochamy. A im straszniejsze są te potwory, tym chętniej o nich czytamy. Niektórzy autorzy odpuszczają więc sobie wszelką kreatywność, wiedząc że i tak czytelnicy skuszą się na ich książkę, jeśli będzie w niej mowa o krwiożerczych bestiach, rozdzierających ludzi na strzępy. Zdecydowanie do tego rodzaju autorów nie należy Peter Ackroyd. Jego najnowsza powieść „Golem z Limehouse” budzi w czytelniku taką grozę, jakiej dawno nie odczuwał.
Zeszłowieczny Londyn. Portową dzielnicą wstrząsa seria morderstw na prostytutkach, pracujących w okolicy zamieszkanej głównie przez ludzi ubogich. Niezwykła brutalność sprawcy i jednocześnie bezcelowość napadów budzą powszechne przerażenie. Policja nie potrafi wpaść na żaden trop. Początkowo oskarża się ją o bezczynność z powodu niskiego statusu społecznego ofiar, wkrótce jednak zabity i okaleczony zostaje żydowski badacz Talmudu, co zmusza funkcjonariuszy do pilniejszego śledztwa. Opinia publiczna nadaje nieuchwytnemu sprawcy nazwę „Golema z Limehouse”. Tropy prowadzą do teatrzyku komediowego, prowadzonego przez Dana Leno, który wydaje się coś wiedzieć, ale uparcie milczy. Tymczasem w innej dzielnicy dochodzi do pozornie niezwiązanej ze sprawa „Golema” śmierci: powszechnie szanowany obywatel, John Cree, spokojny człowiek spędzający większość czasu w bibliotece, zostaje otruty. Jego żona – była aktorka teatrzyku Dana Leno - przysięga, że sam zażył truciznę, nękany stanami depresyjnymi, ale mimo to trafia do aresztu...
„Golem z Limehouse” jest powieścią o potworze tym straszniejszym, że zewnętrznie nie różniącym się w żaden sposób od zwykłego, porządnego człowieka. W pewnym sensie stanowi kolejną próbę odpowiedzi na pytanie, kim naprawdę był Kuba Rozpruwacz, ale przede wszystkim jest ponurym studium psychologicznym istoty tak bardzo zwyrodniałej, że wszelkie próby szukania okoliczności łagodzących wydają się poronione. Peter Ackroyd doskonale dawkuje nastrój grozy, przesycający książkę, tym silniejszy, że opisuje wszystkie wydarzenia w sposób niemal beznamiętny, spokojny, prawie senny. Lektura jest tak ciekawa, że nie sposób się od niej oderwać przed zakończeniem, a potem trudno zasnąć. To wielka sztuka.
Portrety bohaterów zostały sporządzone przez autora niemal bez opisu ich zewnętrznego wyglądu – to zostawia naszej wyobraźni. Natomiast z wielką starannością i biegłością specjalisty sporządził portret psychologiczny każdego z nich na smutnym, mrocznym tle wiktoriańskiego Londynu. Widziany z poziomu nizin społecznych był strasznym miejscem i nietrudno zrozumieć, jak bardzo ponure zbrodnie się tam lęgły. Były na tyle pospolite, że nie interesował się nimi arystokratyczny Sherlock Holmes, a sprawców musiała szukać policja, tak źle opłacana, że część jej dochodów musiały stanowić… napiwki od zamożniejszych obywateli. Angielski policjant znaczył wtedy w hierarchii społecznej nie więcej niż służąca w mieszczańskim domu, a jego skuteczność śledcza była niewielka. Nikt ze „znaczących obywateli” jej zresztą nie oczekiwał od mundurowych i detektywów, rozwiązujących sprawy tak mało istotne, jak śmierć kilku prostytutek czy biednego Żyda. Także ze względu na dobrze oddany klimat tamtych lat każdy wielbiciel kryminału i sensacji powinien koniecznie przeczytać tę książkę.
Tytuł: „Golem z Limehouse”
- Autor: Peter Ackroyd
- Gatunek: kryminał
- Język oryginału: angielski
- Przekład: Ewa Kraskowska
- Okładka: miękka ze skrzydełkami
- Ilość stron: 304
- Rok wydania: 2015
- Wydawnictwo: ZYSK i Ska
- Cena: 34.90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Zysk i S-ka za przesłanie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus