"Monster" tom 6 - recenzja
Dodane: 17-01-2016 12:05 ()
Czy zdarzyło wam się kiedyś spojrzeć prosto w słońce? Nie róbcie tego, bo to bardzo szkodliwe dla oczu, ale jeśli z jakiegoś powodu kiedyś to zrobiliście, pamiętacie może, że po odwróceniu wzroku mieliście przed oczami czarną plamę. Zjawisko takie nazywa się powidokiem i ogólnie rzecz biorąc jest to wrażenie wzrokowe, które utrzymuje się jakiś czas po ustaniu bodźca, który je wywołał. Z czymże dochodzi w takim przypadku do odwrócenia barw jakie widzieliśmy wpatrując się w dany przedmiot – w przytoczonym przypadku zamiast jasnej kuli w naszym mózgu powstał obraz czarnej kuli. Poruszam tę kwestię tylko dlatego, ponieważ Naoki Urasawa wspomina w swojej autorskiej mandze o „powidoku potwora” i myślę, że odwołanie się do wspominanego zjawiska narzuca sporo możliwości interpretacyjnych dotyczących istoty tytułowego „Potwora”.
Chociaż obserwujemy jego poczynania od dłuższego czasu, trudno tak naprawdę pojąć, w jaki sposób Johan Liebert oddziałuje na otaczającą go rzeczywistość. Miejscami wygląda to tak, jakby jego osoba wpływała na zbyt wiele osób i tego, co je spotyka. Kiedy spotykamy się z nim w malowniczej Pradze (miło odnaleźć na rysunkach znajome miejsca, oczywiście jeśli odwiedzało się czeską stolicę), okazuje się, że przebiera się za dziewczynę, aby zbliżyć się do detektywa Jana Suka. Jednym słowem młody morderca stosuje wszystkie możliwe metody, które przybliżają go do celu. Tylko czym w zasadzie ten cel jest?
Wspominany Jan Suk staje się na tym etapie rozwoju serii kluczowym elementem w mechanizmie fabularnym. Wraz z nim zagłębiamy się w meandry układów sięgających nie tylko tajnej czechosłowackiej policji, ale też wysoko postawionych osób w kraju. Dużo ciekawszą postacią od Suka jest jednak Wolfgang Grimmer. Wychowany w sierocińcu 511 Kinderheim skrywa w sobie coś, co nigdy nie powinno wydostać się na światło dzienne. Paradoksalnie to najweselsza postać pojawiająca się na planszach tego tomu, a zarazem skrywająca gdzieś w mroku drugie „ja”. Jak sam jednak przyznaje, w ponurej przeszłości najtrudniej było się śmiać, ale jemu jakoś się udawało.
Uśmiechu od dawna brakuje na twarzy doktora Tenmy, czy nieustannie prowadzącego śledztwo w sprawie japońskiego lekarza detektywa Heinricha Lunge, choć raczej po ty drugim trudno spodziewać się okazywania uczuć. Niemniej wraz z kolejnymi rozdziałami mangi Naokiego Urasawy trudno znajdować powody do beztroskiej radości, ponieważ bohaterowie nieustannie mierzą się z przerastającymi ich trudnościami.
Mimo wszystko ten nieco pesymistyczny nastrój nie odbija się na jakości scenariusza. Urasawa konsekwentnie realizuje założenia narracyjne, starannie buduje napięcie i momentami rozładowuje je w nieoczekiwany sposób. Myślę, że element zaskoczenia to jedna z tych cech „Monstera”, za które można tę serię tak bardzo lubić. Zresztą jeśli wierzyć słowom wydawcy, komiks sprzedaje się dobrze, zyskał grono usatysfakcjonowanych czytelników, więc nie pozostaje nic innego, jak czekać na kontynuację. Ta pewnie niebawem. Ja nie mogę się doczekać. A Wy?
Tytuł: MONSTER tom 6
- Autor: Naoki Urasawa
- wydawca: Hanami
- Tłumaczenie: Radosław Bolałek
- Format: 150 x 210 mm
- Ilość stron: 404
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Papier: offset
- Data publikacji: 10.2015
- Cena: 65 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Hanami za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus