"Wektor zagrożenia" - recenzja

Autor: Mariusz „Orzeł” Wojteczek Redaktor: Motyl

Dodane: 09-01-2016 22:40 ()


Wiktor Noczkin to autor całkiem sprawnie napisanych powieści z Uniwersum STALKERA - „Ślepa plama” i „Czerep mutanta”. W powieści „Wektor zagrożenia” trafiamy do kolejnego świata Fabrycznej Zony - Survarium, które Noczkin z równym zapałem eksploruje, korzystając ze swoich sprawdzonych, choć nieco ogranych motywów.

Survarium - stworzony na bazie kolejnej gry twórców STALKERA - to nic innego, jak mokry sen ekologów. Tajemnicza bio-anomalia pojawia się na Ziemi, mutując w groźny, nieprzewidywalny - i najwyraźniej świadomy - organizm. Las. Pełen zmutowanych roślin i zwierząt, przed którymi lepiej trzymać się z dala. No, ale jak świat postapo, to i muszą być ludzie, tradycyjnie podzieleni na frakcje, zwłaszcza takie zwalczające się, o przeciwstawnych grupach interesów. W końcu pewne rzeczy nigdy się na Ziemi nie zmienią, a człowiek człowiekowi pozostanie wilkiem...

Klasyczna konstrukcja powieści postapo opiera się na opowieści drogi, która pozwala nam - razem z postaciami - eksplorować zniszczony, zdegenerowany świat. Tak jest i u Noczkina, kiedy bohaterowie (a zwyczajowo jest to grupa, średnio 3 osób), szukając tajemniczych kompleksów badawczych, w których ma kryć się tajemnica przeszłości jednego z nich, przemierzają zniszczone pandemią ziemie, co rusz wpadając w kłopoty.

„Wektor zagrożenia” nie wyróżnia się przesadnie z ogółu książek postapo, których na naszym rynku wydawniczym przeżywamy swoisty renesans. Jest to powieść bardzo klasyczna, więc dla wprawionych w gatunku może okazać się mało zajmująca. Dla tych, którzy w postapokalipsie raczkują będzie to dobry początek. Nie za ciężki klimat, dużo ironii, sprawnie, ze znaczną dawką humoru nakreśleni bohaterowie i dynamiczna akcja sprawia, że „Wektor...” nie jest powieścią złą. Po prostu utrzymuje się na granicy przeciętności. Podział ról jest wyraźny, zwłaszcza na tych dobrych i tych złych. Pozytywni są wyalienowani samotnicy. Jednostki o dużym podłożu moralnym, przez które zwyczajowo targani są ciągłymi rozterkami i przez jakie wpadają w kłopoty. Jednak zasad się nie wyrzekną, za nic nie wyzbędą się człowieczeństwa.

Takie postacie - samotne, a tym samym uznawane przez ogół za słabsze - zwyczajowo i nad wyraz często muszą się pakować w kłopoty. Tak jest też u Noczkina, gdzie nasi bohaterowie szybko trafiają na celownik praktycznie każdej grupy interesów pojawiającej się w książce. I równie sprawnie wychodzą z  - często, zdawałoby się, niemożliwych - opresji.

„Wektor zagrożenia” doskonale wpisuje się w stylistykę zarówno klasycznego postapo, jak i samej Fabrycznej Zony, więc jej fani nie powinni czuć się zawiedzeni.

Tendencyjni, ale sprawnie nakreśleni bohaterowie, prosta w samym zarysie sceneria i dość przewidywalny pomysł sprawiają, że książka ani niczym szczególnym się nie wyróżnia, ani też nie razi znaczącymi brakami. Ot, lekka, łatwa i przyjemna lektura, w noczkinowskim stylu.

Można przeczytać, jeśli chce się wejść dopiero w świat postapo lub jest się zagorzałym fanem. Miłośnikom ambitnej literatury odradzam.

 

Tytuł: „Wektor zagrożenia”

  • Autor: Wiktor Noczkin
  • Język oryginału: rosyjski
  • Przekład: Michał Gołkowski
  • Seria: Survivarium
  • Gatunek: fantasy
  • Okładka: miękka
  • Ilość stron: 440
  • Rok wydania: 03.2015
  • Wydawnictwo: Fabryka Słów
  • Cena: 39,90

Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

 


comments powered by Disqus