„Wiedźmin" tom 2: „Dzieci lisicy” – recenzja

Autor: Marcin Waincetel Redaktor: Motyl

Dodane: 29-12-2015 23:58 ()


Niegodziwe czyny, na które odpowiedzią jest zemsta, sceneria wytworzona przez dziką naturę i bohaterowie – potwory w ludzkiej skórze. Prawda czy siła iluzji? Paul Tobin i Joe Querio udowodnili, że wiedźmiński świat staje się dla nich coraz bliższy, a komiksowa seria ze stajni Dark Horse wyłącznie zyskuje na wartości. Geralt ponownie pokazał klasę.

Klarowne oddanie realiów znanych z prozatorskich prób Andrzeja Sapkowskiego nie jest tym razem zupełnie przypadkowe. Zwłaszcza, że „Dzieci lisicy” to tak naprawdę przeniesienie wątków i gra na motywach znanych z powieściowego „Sezonu burz”. Nie powinno się zatem narzekać, literacka materia jest przecież pierwszorzędna, aczkolwiek szkoda, iż Tobin zauważalnie ograniczył swoją autorską wizję. „Dom ze szkła” był przecież pod tym względem interesujący.

Ewentualne wątpliwości trzeba jednak natychmiastowo rozwiać – amerykański scenarzysta potrafi zaadaptować historię spisaną piórem Sapkowskiego. Tak też Geralt, a wraz z nim krasnoludzki druh Addario, trafiają na pokład statku, którym grupa łowców i przestępców zmaga się, a właściwie ucieka, przed żywotnym problemem – lisicą. Demoniczna istota szukającą swojego porwanego potomstwa sprawi, że początkowy rejs do Novigradu będzie okupiony śmiercią i przerażeniem.

To właśnie zaniepokojenie oraz trwoga stanowią najsilniejsze emocje wygrywające podczas lektury komiksu. „Dzieci lisicy” można byłoby zakwalifikować jako horror wykorzystujący pewne elementy powieści przygodowej. Osobliwy mariaż jest zresztą bardzo udany przez stopniowe budowanie tajemnicy, a to dlatego, że przez większą część historii lisica pozostaje jedynie w naszych domysłach, ukazuje się w cieniu. Pomimo tego, nieboskie stworzenie sygnalizuje swoją obecność.

Wszystko za sprawą iluzji zsyłanych na grupę pasażerów. Potężny sztorm, morskie potwory, deszcz z wężami, nieumarli piraci. Prawdziwy wir wydarzeń, który prowokuje ekstremalne sytuacje i zdecydowane działania bohaterów. W tej dosyć kameralnej opowieści udało się zobrazować charakterystyczny rys poszczególnych postaci – choćby dwulicowego łowcę Fysha, niezłomnego kapitana Pudłoraka czy jowialnego, acz wojowniczego Addario.

W galerii indywiduów doskonale odnajduje się także Geralt. Z jednej strony zdystansowany i nieco mrukliwy, z drugiej zabójczo skuteczny i konsekwentny. Nie tylko względem maszkar i upiorów, ale przede wszystkim współpasażerów, zwłaszcza że niektórych można byłoby określić mianem bestii w ludzkiej skórze. Tobin potrafi zaaranżować dramaturgiczną przestrzeń, dodając czasami własne rozwiązania, jak na przykład statek widmo oraz zagubienie części załogi na bagnach.

Motyw iluzji, wyobraźnia, diabelskie urojenia – poszczególne elementy w jakiś sposób uwarunkowały graficzną wizję Joe Querio. Rozrysowane tła wytwarzają złowrogi nastrój, gdy akcja dzieje się na mokradłach, dzikich kniejach, w ruinach zamku. Wtedy też rysunki są naprawdę drobiazgowe, a przy tym umiejętnie skomponowane. Podobnie dzieje się w przypadku większości zbliżeń na sylwetki, zobrazowania mimiki twarzy. Widać emocje.

Zdarzają się jednak też takie kadry, w których troska o szczegóły ulega znaczącemu osłabieniu. Chociaż kontury są nadal silne, to kreska staje się nieco niedbała, opracowana w pośpiechu. Czasem ma to uzasadnienie przez dynamikę scen, innym razem trzeba to jednak zrzucić na warsztat – niekoniecznie brak umiejętności, a określoną manierę. Nie da się ukryć, że czasami wzbudza ona ambiwalentne odczucia. Podobnie sytuacja miała zresztą miejsce w pierwszym albumie.

Nastrojowość scen została z kolei udanie dookreślona przez kolorystykę Carlosa Badilli. Intensywne barwy wzmacniają jakość sfery wrażeniowej, przez co groza zyskuje tutaj niemalże namacalny charakter. Kuglarskie sztuczki lisicy udzieliły się twórcom sfery graficznej. Historia Tobina ma atrakcyjną formułę, chociaż przyznać trzeba, że rozwiązanie akcji jest nieco rozczarowujące. Magia jakby osłabła.

Nieliczne mankamenty nie powinny jednak zaburzyć pozytywów – walory przeważają. Finalnie, „Dzieci lisicy” stanowią dosyć satysfakcjonującą rozrywkę, utrzymaną w rzetelnie zrealizowanej konwencji dark fantasy. Demoniczne stworzenie, aura tajemnicy, bezkompromisowe starcia i iluzja podsycająca oczekiwania czytelników. Oby legenda Geralta trwała w podobnej formie.

 

Tytuł: „Wiedźmin" tom 2: Dzieci lisicy”

  • Scenariusz: Paul Tobin 
  • Rysunki: Joe Querio
  • Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
  • Kolor: Carlos Badilla
  • Okładka: Joe Querio
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 07.12.2015 r.
  • Oprawa: twarda
  • Objętość: 136 stron
  • Format: 170x260 mm
  • Papier: kreda
  • Cena: 49,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus