„Superman”: „Wyzwolony” - recenzja
Dodane: 27-12-2015 22:36 ()
Kiedy do projektu zatrudnia się dwie gwiazdy komiksowego światka, bo tak należy mówić o legendarnym już rysowniku Jimie Lee oraz robiącym błyskawiczną karierę Scotcie Snyderze, to należy spodziewać się dzieła wysokiej jakości. Niestety, sławne nazwiska nie zawsze są gwarantem udanej historii. Tak właśnie stało się w przypadku niedokończonej serii „Superman: Wyzwolony”.
W przeciwieństwie do Batmana, którego spowita ciemnością jaskinia skrywa niejedną tajemnicą, postać Człowieka ze Stali nie jest aż tak bardzo skomplikowana. Jego pochodzenie jest powszechnie znane i trudno silić się w tym przypadku na pokazanie czegoś bardziej odkrywczego czy zagmatwanego. Nie znaczy to jednak, że pierwszy harcerzyk Ameryki jest postacią na wskroś nudną. Na pewno pod czerwoną peleryną skrywają się nieznane dotąd elementy jego życiorysu, tyle że potrzeba sprawnego scenarzysty, aby wszelkie atrakcyjne pomysły w sensowny sposób uformował w pasjonująca historię.
W przypadku „Wyzwolonego” Snyder podjął taką próbę, sprowadzając na Ziemię inną istotę o iście boskiej mocy, niejednoznaczną, będącą przeciwwagą dla Supermana – kosmity. Bo tak postrzegany jest Kal-El. Nie jako wybawiciel, a najeźdźca, który wcześniej czy później ujawni swoje prawdziwe zamiary. Początek jest całkiem obiecujący, kiedy terroryści starają się zaprowadzić nowy porządek, a osamotniony Superman nie jest w stanie wziąć całej odpowiedzialności za pokój na świecie na swoje barki. Jego nietypowy sojusz z Wraithem należy odczytywać jako wzajemne badanie się dwóch najpotężniejszych potworów na Ziemi. Obojętnie czego by nie robili, czego by nie mówili, obaj są śmiertelnym zagrożeniem dla ludzi.
Mimo że ogólny zarys opowieści jest interesujący, zilustrowany wprawną ręką Jima Lee, nie idzie w parze z atrakcyjnością fabuły. Sprowadza się ona przede wszystkim do siłowych rozwiązań, scen konfrontacyjnych z pietyzmem rozrysowanych przez wspomnianego grafika, ale pozbawiona jest całkowicie ładunku emocjonalnego. Chyba najlepiej ukazana tu została raczkująca przyjaźń między Supermanem a Batmanem, a pozostałe wątki wydają się być pisane i rozwiązywane w pośpiechu. Za przykład niech posłuży zbędne pojawienie się po raz nie wiadomo który, w komiksach o Supermanie, Lexa Luthora, jakby bez niego nie mogła się obejść żadna przygoda syna Jor-Ela. Również ciekawie zapowiadający się motyw z kryształami nie jest w pełni wykorzystany. Jest to typowa bolączka Snydera, który będąc niezwykle płodnym twórcą inicjuje masę ciekawie zapowiadających się wątków, ale nie wszystkie potrafi sensownie doprowadzić do końca lub nadać im głębszego znaczenia niż pozostawić jako pomniejsze elementy historii. Szkoda, bo patrząc na niektóre jego koncepty, można odnieść wrażenie, że potyczka Supermana z Wraithem mogłaby należeć do tych niezapomnianych, a tak będą o niej przypominać jedynie cukierkowe rysunki Jima Lee.
Z drugiej strony, decydując się na wprowadzenie osobnika o porównywalnych parametrach bojowych, Snyder dość pobieżnie traktuje o jego genezie, ale jednocześnie pozostawia dużo przestrzeni na rozmowy między superistotami. Wygląda to tak jakby był rozdarty i nie wiedział do końca czy Superman ma być postacią dominującą, czy jednak może więcej uwagi poświęcić Wraithowi.
Ponieważ przygody ostatniego Kryptończyka nie cieszą się u nas taką popularnością jak perypetie obrońcy Gotham, „Superman: Wyzwolony” w ramach lekkiej, niezobowiązującej rozrywki spisuje się bez zarzutu. Pozostawia jednak uczucie niedosytu, że z takimi autorami na pokładzie nie udało się ich zapału, a przede wszystkim kreatywności Snydera przekuć na wybijającą się przed szereg historię.
Tytuł: Superman: Wyzwolony
- Scenariusz: Scott Snyder
- Rysunek: Jim Lee, Dustin Nguyen
- Tusz: Scott Williams
- Kolor: Alex Sinclair, John Kalisz
- Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
- Wydawca: Egmont Polska
- Data premiery: 7 grudnia 2015 r.
- Oprawa: twarda
- Format: 17 x 26 cm
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Liczba stron: 268
- Cena: 89,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus