„Green Blood” tom 1 - recenzja
Dodane: 10-10-2015 12:19 ()
Gdyby komiks, którego okładkę widać obok, nosił tytuł „Gangi Nowego Jorku”, skojarzenie z filmem Martina Scorsese byłoby jak bardziej na miejscu. Akcja toczy się w podobnym okresie i dokładnie w tym samym miejscu, czyli w dziewiętnastowiecznej nowojorskiej dzielnicy Five Points, znanej przede wszystkim z ubóstwa i areny krwawych sporów toczonych przez liczne zorganizowane grupy przestępcze. Komiks i film z całą pewnością łączy jedno: przerysowanie, natomiast nie chciałbym dalej brnąć w porównania. Wypadłyby one zdecydowanie na korzyść nagradzanego dzieła amerykańskiego reżysera i scenarzysty, choć i ono nie znajduje się jakoś wysoko w moim prywatnym rankingu kinomana.
Tytuł „Green Blood” nawiązuje do faktu, że w żyłach bohaterów mangi płynie irlandzka krew. Lecz gdyby komiks był w kolorze, dominującą barwą z pewnością nie byłaby soczysta zieleń trójlistnej koniczyny, a raczej karminowa czerwień przelewanej na kolejnych stronach krwi, która bynajmniej zielona nie jest i być nie może. Zresztą nie chcę nawet głośno mówić, jak dobrze całość wyglądałaby w kolorze. Przedsmak tego dają trzy pierwsze strony. Mimo wszystko właśnie warstwa graficzna jest tym, co zainteresowało mnie w tej pozycji. Kreska jest dość bogata w detale, zwłaszcza jeśli chodzi o elementy architektury czy ubioru. Czerń dominuje nad bielą, co podkreśla mroczny klimat „najgorszych slumsów świata”. Podoba mi się sposób rozrysowania dynamicznych sekwencji. Oprócz tego uwagę zwracają poutykane gdzieniegdzie jedno- lub dwuplanszowe wstawki stworzone inną techniką, prawdopodobnie w kolorze, lecz wydrukowane monochromatycznie.
Masasumi Kakizaki przedstawia w „Green Blood” historię dwóch braci próbujących związać koniec z końcem w mocno niesprzyjających okolicznościach. Imigranci w Nowym Świecie nie mieli wcale tak łatwo. Ten młodszy – Luke – jest zaradny i pracowity. Stara się uczciwie zarobić na spełnienie swojego marzenia. Jest nim zakup kawałka ziemi na Zachodzie. Natomiast starszy – Brad – jest z pozoru bumelantem. Tak naprawdę jednak pełni w gangsterskim ekosystemie funkcję cyngla do wynajęcia. Mówią na niego Ponury Żniwiarz, a jego rozpoznawczym narzędziem zbrodni jest rewolwer z bagnetem. Fabuła jest bardzo prosta, z wysuniętym na pierwszy plan dość schematycznie rozpisanym braterskim wątkiem, bez jakiegoś pogłębiania psychologii postaci czy prób powiedzenia czegoś więcej. Zaryzykuję stwierdzenie, że w komiksie tak naprawdę prawdziwa jest tylko przemoc.
No właśnie, manga epatuje przemocą. To koloryt miasta, a właściwie tej, upodobanej sobie przez niejednego twórcę, dzielnicy ma największe znaczenie dla tego, co czytamy i widzimy na planszach. Relacje między bohaterami zdają się schodzić na dalszy plan, gdy tylko pojawia się okazja, by przedstawić kolejne brutalne morderstwo czy na przykład scenę próby gwałtu. I może byłaby to dobra odtrutka na mit amerykańskiego snu, gdyby nie przerysowanie, o którym wspomniałem.
Pierwszy tom „Green Blood” wywarł na mnie na tyle dobre wrażenie, że chętnie sięgnę po kontynuację. Nie jest to jednak pozycja wysokich lotów, mam też swoje obawy dotyczące rozwoju bohaterów, a raczej jego braku. Kakizaki prawdopodobnie postawi na akcję, podkręci tempo i zaserwuje nam krwawą jatkę. Tym niemniej tego rodzaju tytuły mają przecież swoich fanów. I to wielu. Nieprawdaż?
Tytuł: "Green Blood" tom 1
- Scenariusz: Kakizaki Masasumi
- Rysunek: Kakizaki Masasumi
- Wydawnictwo: Japonica Polonica Fantastica
- Data publikacji: 10/2015
- Liczba stron: 200
- Format: A5
- Oprawa: miękka w obwolucie
- Papier: offset
- Druk: cz.-b.
- Wydanie: I
- Cena: 25,20 zł
Dziękujemy wydawnictwu JPF za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus