"New Avengers" tom 1: "Wszystko umiera” - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 22-09-2015 12:30 ()


Mściciele z rozważaniami naukowo-filozoficznymi według Johanthana Hickmana, podejście drugie. Zdecydowanie bardziej ciekawe, tajemnicze i zajmujące. Jednak aby docenić najnowszą sagę Avengers, trzeba przestrzegać pewnego rygoru oraz odrobić lekcje z poprzedniej ery Bendisa i Millara. Jest to wręcz obowiązkowe, gdyż bez tej wiedzy „Janusze” Marvela będą czuli się jak zapłakane dzieci we mgle w trakcie czytania.

„Only Hickman knows” – tak redaktorzy Domu Pomysłów i fani Avengers z czułością piszą o tym, co wyprawia się w jego superbohaterskiej epopei, której zwieńczenie właśnie się kreuje za wielką wodą w „Secret Wars”. Scenarzysta kusi czytelnika marchewką, aby dotrwał z nim do końca, choć droga jest ciernista i pełno w niej zakrętów. O ile zetknięcie się ze „Światem Avengers” było doświadczeniem hermetycznym i męczącym, tak „Wszystko umiera” chociaż trochę rozjaśnia sytuację i odkrywa zalążek intrygi rozwijanej przez kilka następnych tomów serii „Avengers”, „New Avengers” i pokrewnych. Sens więc jednak jakiś tutaj jest, ale trzeba czytać poszczególne tomy w specyficzny sposób. W moim skromnym przypadku historia zaczęła nabierać walorów po przeczytaniu połowy „Świata Avengers”, następnie przeskoczenia na lekturę całości „Wszystko umiera” i dopiero potem ukończenia wcześniej opublikowanego wydania zbiorczego. Są również inne strategie czytania tej epopei – znajdziecie je tutaj i tutaj.

Niemniej jednak „Wszystko umiera” może nadal być nieczytelne, nawet mając z tyłu głowy kolejność lektury poszczególnych zeszytów, jeśli się nie pozna wcześniej „The New Avengers: Illuminati” Briana Michaela Bendisa, Briana Reeda i Jima Cheunga. Komiks ten wprowadza do konceptu Iluminatów, będących czymś w rodzaju loży masońskiej wewnątrz ugrupowania Avengers, a nawet całego świata Marvela. Grupa najbardziej charyzmatycznych herosów oraz mutantów decydowała potajemnie o losach świata i wielkich wydarzeniach uniwersum, często podejmując kontrowersyjne, dwuznaczne moralnie decyzje. U Hickmana jesteśmy świadkami reaktywacji Iluminatów w obliczu wielkiego niebezpieczeństwa, gdy Black Panther przypadkiem odkrywa dewastację pokrewnych wobec Ziemi światów, zagrażającą rodzajowi ludzkiemu.

Jednoczesna lektura „Avengers” i „New Avengers” w tej sytuacji to podstawa, obie serie są jak ying i yang, dopełniające się i „goniące” siebie nawzajem, czy to pod względem narracji, czy pod względem poruszanej tematyki. „Wszystko umiera” proponuje bardziej stonowany, intymny, dreszczowy sposób opowiadania historii, która rozgrywa się za kurtyną głównych wydarzeń. Odczuwa się bezsilność Black Bolta, Iron Mana, Reeda Richardsa wobec zagrożenia przekraczającego ich możliwości percepcji. Komiks czyta się jak polityczny thriller na solidnym poziomie, w trakcie którego autor wykorzystuje wszystkie podświadome uprzedzenia odbiorcy wynikające z wiary w teorie spiskowe wraz z potajemnymi zagrywkami między ludźmi władzy, o których media informować nie raczą. Nie warto przy tym odkrywać istoty fabuły, bo jest na tyle ciekawa, że każdy powinien sam się z nią zmierzyć.

Za stronę wizualną komiksu odpowiadają dwa znani profesjonaliści – Jock i Steve Epting. Pierwszy ozdabia spisek herosów ascetycznymi, wyrazistymi okładkami, przypominającymi plakaty filmów katastroficznych. Drugi natomiast to zasłużony rysownik znany z „Kapitana Ameryki” do scenariusza Eda Brubakera. W „New Avengers” jednak nie pokazuje swego warsztatu z możliwie najlepszej strony – jego prace są nazbyt staranne, wyczyszczone i brakuje w nich pazura wynikającego z wojennego brudu odczuwalnego w perypetiach Steve’a Rogersa. Mimo to Epting wywiązuje się ze swego zadania nadzwyczaj dobrze i warto, żeby czytelnik oglądał dość uważnie poszczególne kadry narysowane przez tego artystę. Na  dalszym planie zawarte są smaczki dopełniające fabułę w późniejszych rozdziałach, nadające jej głębi i wyrazistości. Odkrywanie tych detali jest przyjemnością samą w sobie.

Przepaść między odbiorem „Avengers” a „New Avengers” jest spora, wręcz przysłowiowe „niebo a ziemia”. Seria rysowana przez Eptinga, a później między innymi przez Mike’a Deodato Jr., odznacza się porywającymi wyobraźnię bohaterami, a każdy z nich indywidualnie ma swój charakterystyczny głos i światopogląd. Obserwowanie konfliktów między nimi w obliczu kryzysu oraz zawiązywanie się niełatwych sojuszy jest niebywałą uciechą. W dodatku Hickman w inteligentny sposób szydzi z makiawelizmu ludzi posiadających realny wpływ na władzę, jak i z amerykańskiego pragmatyzmu i technokratyzmu wymieszanego z chłodnym racjonalizmem. Jak się przekonacie w trakcie lektury, podążanie za korzystnymi rozwiązaniami często jest przepełnione goryczą i cierpieniem. Co do samej koncepcji Hickmana na Avengers to nadal nie wiadomo, o co tak naprawdę chodzi w tej space operze, ale skoro w ciągu kilku następnych tomów akcja zacznie nabierać prawdziwych rumieńców, to być może warto przeczekać kolejne, jedynie standardowe rozdziały tej sagi.

Tytuł: “New Avengers" tom 1: "Wszystko umiera”

  • Scenariusz: Jonathan Hickman
  • Rysunki: Steve Epting
  • Tusz: Rick Magyar i Steve Epting
  • Kolory: Frank D’Armata
  • Okładki: Jock
  • Tłumaczenie: Jakub Syty
  • Wydawnictwo:  Egmont
  • Data publikacji: 26.08.2015 r.
  • Liczba stron: 132
  • Format: 16,5x23,5 cm
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus