„Imperium grozy”: „Droga zimnego serca” - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 15-09-2015 11:58 ()


Glen Cook to jeden z bardzo płodnych pisarzy fantasy, specjalizujący się w mrocznej, militarno-politycznej prozie. Jego książki przypominają opracowania historyczne z innego wymiaru rzeczywistości, może dlatego tak ciężko się je czyta. Nie jest to lektura pochłaniana jednym tchem. Trudno się nią posłużyć, by odpocząć po ciężkim dniu.  Można się o tym dobitnie przekonać, biorąc do ręki „Drogę zimnego serca”, ostatni tom cyklu „Imperium grozy”.

Król Bragi Ragnarson cierpi w niewoli u cesarzowej Mgły. Kobieta jest przekonana, że pokonała go ostatecznie i nie wierzy ostrzeżeniom lorda Shih-ka. Tymczasem król, choć okaleczony i pozbawiony broni, wciąż pozostaje groźnym przeciwnikiem i tylko czeka na okazję do działania. Jego żona usiłuje zebrać swe rozproszone wojska i albo uwolnić męża, co wydaje się niewykonalne, albo przynajmniej ochronić syna. Królestwo Adepta też przeżywa kłopoty, gdyż jego władca nie jest zdolny do sprawowania urzędu wskutek demencji spowodowanej zażywaniem opium, zaś autorytet jego córki wśród poddanych jest raczej wątpliwy. Wydaje się, że dojdzie do prawdziwej uogólnionej wojny, tyle że nawet Imperium Grozy już tego nie chce. Gdyby nie działalność demonicznego maga, zwanego Gwiezdnym Jeźdźcem, wszystko dawno uspokoiłoby się samoistnie. On jednak nie śpi...

Fantasy można z grubsza podzielić na „lekkie”, to bardziej bajkowe, i „ciężkie”, będące w mniejszym lub większym stopniu odbiciem różnych okresów ludzkiej historii. Nawet jeśli autor łudzi się, że stworzył coś całkiem nowego, czego jeszcze nie było, podświadomie wzoruje się na tym, co zna z lekcji historii. Bardziej doświadczeni świadomie odwołują się do wydarzeń historycznych lub pewnych schematów. Glen Cook należy do tych drugich. Bardzo dobrze wie, do czego chce się odnieść, jeszcze zanim zacznie pisać, choć czy wychodzi to na dobre jego historiom, trudno orzec. „Imperium grozy” w wyraźny sposób nawiązuje do walki między islamem a chrześcijaństwem i wmieszanie tego w autorski świat Cooka robi na mnie wrażenie wtrętu zupełnie niepotrzebnego.  Być może jestem uprzedzona, bo czytanie tych książek było dla mnie katorgą. Styl Cooka nie odpowiada mi zupełnie i przedzierałam się przez każdą stronę jak przez krzak cierni. Być może sprawiło to zbytnie nagromadzenie postaci, ustawianych na pierwszym planie, a może sposób snucia kolejnych wątków. W każdym razie tytułowej grozy raczej się nie czuje, bardziej utrudzenie zgłębianiem zawiłej historii.

Absolutnie nie chcę tu podważać ustalonej pozycji Cooka. Ma on szerokie grono zwolenników i nie bez powodu, bo przecież nie sposób odmówić mu wspaniałego warsztatu literackiego. Odważnie porusza w swych książkach trudne tematy, takie jak manipulowanie ludźmi za pomocą religii czy niebezpieczeństwa związane z zażywaniem narkotyków, morderstwa w łonie ekipy rządzącej, włącznie z bezpardonowym pozbywaniem się niechcianych dzieci. Ukazuje mechanizmy władzy, które w końcu pozostają te same od wielu tysięcy lat. Zdecydowanie jednak nie jestem jego fanką i na pewno nią nie zostanę. Trzeba przyznać, ze książka została pięknie wydana, podobnie jak poprzednie części, jednak jej treść bardzo mnie zmęczyła, zamiast zaciekawić.

 

Tytuł: „Droga zimnego serca”

  • Autor: Glen Cook
  • Cykl: „Imperium grozy”
  • Gatunek: fantasy
  • Okładka: miękka ze skrzydełkami
  • Ilość stron: 456
  • Rok wydania: 2015
  • Wydawnictwo: REBIS
  • Cena: 42.90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus