"Człowiek z Ciguri" - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 30-08-2015 12:21 ()


„Człowiek z Ciguri” to wydana po szesnastu latach od premiery albumu „Garaż hermetyczny” kontynuacja opowieści o niezwykłych perypetiach majora Gruberta. Komiks, który pierwotnie ukazał się w roku 1995 nakładem amerykańskiego wydawnictwa Dark Horse, charakteryzuje się podobną stylistyką jak „Garaż hermetyczny”, ale posiada jedną wadę, od której wolne były pierwsze przygody majora – jest zdecydowanie za krótki.

Jak pamiętamy, Grubert po spektakularnej konfrontacji ze Sperem Gossim i tajemniczym Bakalitem musiał uciekać ze stworzonego przez siebie świata. Ten – jak nazwał go w finałowej sekwencji Gossi – „kwiat z trzema poziomami”, który został stworzony z jakiejś samotnej asteroidy dzięki wyobraźni Gruberta za pomocą wymyślonych przez niego generatorów poszerzających, był areną niezwykłych zmagań pomiędzy majorem, Jerrym Corneliusem, Bakalitem, Sperem Gossim oraz Nagalem. W wyniku skomplikowanych machinacji i niezwykłych zwrotów akcji Grubert musiał wykorzystać jeden z portali wiodących do układu przypadkowych światów.

W tym miejscu rozpoczyna się nowa historia, w której wypadki toczą się bardzo szybko. Fabułę komiksu można w gruncie rzeczy streścić w kilku zdaniach. Major Grubert wychodzi z podziemnej stacji metra (na której zostawiliśmy go w zakończeniu „Garażu hermetycznego”) i odnajduje w jakimś antykwariacie książkę zatytułowaną „Streszczenie”. Co ciekawe, jej autorem jest Łucznik, a wydał ją Dom Wydawniczy Garaż – nawiązania do zdarzeń z poprzedniego tomu są zatem bardziej niż oczywiste. Major zdobywa książkę i wyrusza na poszukiwania jej autora – tajemniczego Johna Łucznika. Przedsięwzięcie kończy się sukcesem. Wspólnie z Grubertem trafiamy do domu autora, który mimo odwiedzin nie przerywa ani na chwilę pracy – pochylony nad stołem kreślarskim tworzy prawdopodobnie kolejne opowieści rysunkowe. W swoich poszukiwaniach nie ustają także: współpracownicy Gruberta – Cervic z Malwiną, którzy chcą majora uratować oraz Sper Gossi, który chce go zabić. Ważną rolę odgrywa tu także znany z pierwszego tomu Orne Batmagoo, który dzięki wykorzystywanej przez Gossiego mocy Tar’Hai został przeniesiony do świata, w którym przebywa aktualnie major Grubert. To waśnie Batmagoo ma go zabić.

Grubert funkcjonuje tu już w zupełnie innych realiach niż miało to miejsce w „Garażu hermetycznym”. Po tym jak uciekł ze świata, który sam stworzył, znalazł się w jednym ze światów przypadkowych, czyli w rzeczywistości, której nie wykreował i nie ma na nią żadnego wpływu. Okazuje się jednak, że pomiędzy dwoma światami – tym stworzonym przez Gruberta i tym przypadkowym – istnieją powiązania. Stworzony przez majora trójpoziomowy świat, który był areną zdarzeń opisanych w „Garażu hermetycznym”, istnieje mianowicie w świecie przypadkowym w formie książki (a dokładnie mówić – komiksu), której autor okazuje się być – pozwólmy sobie na taką interpretację – samym Moebiusem. Widzimy wprawdzie tylko plecy i czuprynę rysownika pochylonego nad stołem kreślarskim, ale znając upodobanie Moebiusa do umieszczania samego siebie we własnych historiach, możemy być tego pewni. Sceny rozgrywające się w pokoju rysownika stwarzają różne możliwości interpretacyjne odnoszące się do natury tworzenia i wzajemnych relacji pomiędzy twórcą i jego dziełem. Oto bowiem potężny twórca światów w postaci majora Gruberta spotyka się wreszcie z twórcą, który być może jest jeszcze potężniejszy.

W porównaniu do „Garażu hermetycznego”, „Człowiek z Ciguri” jest znacznie prostszy pod względem fabularnym oraz zdecydowanie krótszy. Można nawet odnieść wrażenie, że historia jest niedokończona, a jej finał pozostawia pewien niedosyt. Moebius zostawił kilka wątków niedopowiedzianych, jakby zawieszonych w próżni (chociażby wątek samego Gruberta). Być może miał to być zabieg podkreślający umowność zarówno aktu tworzenia, który nie ma wyraźnego początku i końca, jak i rzeczywistości, w której rozgrywała się historia. Przecież w tej improwizowanej zabawie w tworzenie komiksu chodziło między innymi o odsłonięcie pewnych konwencji i ograniczeń, jakim podlega proces twórczy. Nie można jednak wykluczyć również tego, że Moebius zostawiał sobie pewne furtki, które mógłby otworzyć w przyszłości, gdyby zechciał powrócić do przygód majora.

Jeżeli już o procesie twórczym mowa, to warto zwrócić uwagę, że nad „Człowiekiem z Ciguri” Moebius pracował inaczej niż nad „Garażem hermetycznym”. Po pierwsze, poszczególne epizody są dłuższe, po drugie, komiks nie powstawał w linearny sposób. Sądząc po datach zapisanych na poszczególnych planszach, finalna wersja historii nie odzwierciedla chronologicznej kolejności tworzenia poszczególnych epizodów. Wszystko zaczęło się w roku 1991, kiedy to powstało pierwszych siedemnaście plansz. Rok później Moebius dorysował dziesięć kolejnych, a w roku 1993 dodał dwanaście następnych. Do tego momentu kolejne plansze były dokładane do opowieści w porządku linearnym, ale rok później rysownik stworzył jedenaście plansz, które umieścił w różnych miejscach opowieści. W ostatniej fazie prac nad komiksem Moebius zajął się uzupełnianiem i rozwijaniem wcześniejszych wątków.

Można się domyślać, że wynikało to z tych samych motywów, które kierowały nim podczas prac nad „Garażem hermetycznym”. Jak sam pisał we wstępie do tego komiksu, wraz z rozwojem opowieści chciał nadać spójność czemuś, co powstało jako efekt swoistego eksperymentu narracyjnego. Tworząc pierwsze przygody majora Moebius improwizował, dawał upust swojej niezwykłej kreatywności, ale w ostatecznym rozrachunku starał się jednak wprowadzić do tej historii pewien rygor. Elementy, które pojawiły się wcześniej jako efekt nieposkromionej wyobraźni, później były przez tę samą wyobraźnię wykorzystywane, zgodnie z wymyślonymi wcześniej zasadami. Moebius rzucał sobie w ten sposób kolejne wyzwania. W przypadku „Człowieka z Ciguri” do pewnego momentu działała podobna logika, ale w końcu okazało się, że konieczna jest także ingerencja w przeszłość historii. Zabawa interpretacyjna związana z odczytywaniem opowieści w wersji przed tą autorską ingerencją i po niej, to dodatkowa atrakcja, która czeka na czytelników komiksu.

Pod względem graficznym „Człowiek z Ciguri” to arcydzieło. Mamy tu do czynienia z rysunkami charakterystycznymi dla jednego z trzech artystycznych wcieleń autora – Moebiusa (trzy oblicza Jeana Giraud interesująco opisuje w posłowiu do „Garażu Hermetycznego” Wojciech Birek). To stwierdzenie nie odzwierciedla jednak pełni graficznej formy tego komiksu. Jest to bowiem inny Moebius od tego, który stworzył „Garaż hermetyczny”. Po pierwsze, jest to artysta starszy o kilkanaście lat, po drugie bogatszy o szereg doświadczeń związanych z nieustanną pracą twórczą. Pomiędzy „Garażem hermetycznym” a „Człowiekiem z Ciguri” był przecież m.in „Incal”, kolejne tomy „Blueberry’ego” oraz szereg krótszych opowieści. Poza tym w tym okresie miała miejsce bardzo ważna dla samego autora przygoda z amerykańskim rynkiem wydawniczym (ukazała się stworzona dla Marvel Comics wspólnie ze Stanem Lee „Przypowieść” z Silver Surferem w roli głównej). Wszystkie te doświadczenia musiały odcisnąć swoje piętno na tak wrażliwym i płodnym twórcy, który nieustannie doskonalił swój warsztat.

Te subtelne różnice dają się zauważyć na planszach „Człowieka z Ciguri”. Wydaje się, że po pierwsze komiks jest mniej zróżnicowany pod względem graficznym niż „Garaż hermetyczny”, w którym autor operował różnymi stylami graficznymi. Po drugie, daje tu o sobie znać większa – moim zdaniem – umowność rysunków. Kreska Moebiusa staje się coraz czystsza i oszczędniejsza. Znajdziemy tu oczywiście także kadry ze specyficznym i niepowtarzalnym kreskowaniem i cieniowaniem, ale jest ich zdecydowanie mniej niż poprzednich przygodach Gruberta. Można odnieść wrażenie, że te rysunki stanowią kolejny etap na drodze do stylu, który w pełni dał o sobie znać w „Inside Moebius”.

„Człowiek z Ciguri” to bez wątpienia pozycja obowiązkowa nie tylko dla wszystkich fanów talentu Moebiusa, ale dla wszystkich miłośników komiksu, którzy oczekują od tego medium inspiracji oraz okazji do kreatywnych zabaw interpretacyjnych. Znajdziemy tu wszystko to, co sprawia, że francuski twórca uznawany jest za mistrza – doskonałe rysunki oraz wymagającą refleksji historię, w której po raz kolejny daje o sobie znać niepowtarzalna wyobraźnia artysty.

 

Tytuł:Człowiek z Ciguri”

  • Tytuł oryginału: „L’Homme du Ciguri”
  • Scenariusz: Moebius
  • Rysunki: Moebius
  • Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
  • Wydawca: Egmont
  • Data polskiego wydania: 12.08.2015
  • Wydawca oryginału: Humanoids
  • Stron: 56
  • Format 240x320 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolorowy
  • Cena: 45 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus