„Dzikie karty” – recenzja

Autor: Marcin Waincetel Redaktor: Motyl

Dodane: 26-08-2015 21:53 ()


Przepastna kronika dziejów XX wieku została otwarta i rozpisana na nowo. Cóż z tego, że wyłącznie w świecie literackich wyobrażeń! „Dzikie karty”, zbiór fantastycznych opowiadań stworzonych pod redakcją George’a R. R. Martina, pomimo umowności sprawia wrażenie jak najbardziej autentycznej wizji. Czy superbohaterowie i mutanci faktycznie poruszają kołem historii?

Na początkowe pytanie można odpowiedzieć twierdząco, wiedząc, że pierwszy tom kultowego cyklu koncentruje się na alternatywnej wizji świata. Dobrze znana rzeczywistość zmieniła się bowiem nieodwracalnie we wrześniu 1946 roku. Wtedy właśnie nad Nowym Jorkiem rozprzestrzenił się kosmiczny wirus, którego skutki odczuwalne będą jeszcze przez długie dekady. Chociaż skażenie zebrało śmiertelne żniwo, to przyniosło także dary i przekleństwa. Tytułowe dzikie karty.

Większość ocalałych z zagłady została potwornie oszpecona, zmutowana w pokraczne, przerażające istoty, przejawiające czasami nadnaturalne umiejętności, tudzież osoby względnie normalne, jednak w jakimś stopniu niepełnosprawne. To pechowcy, których metaforyczne karty losu zostały oznakowane symbolem jokera. Niewielka część mieszkańców amerykańskiej metropolii otrzymała jednak błogosławieństwa. Moc latania, telekinezy, nadzwyczajną siłę, zdolności kamuflażu, genialne umysły. Superbohaterowie nazywani asami.

Właśnie na tak fantastycznym podłożu zdecydowano się opowiedzieć szereg misternie skonstruowanych historii. „Dzikie karty” pokazują nam wpływ, jaki na losy świata mają owi nadludzie. W aspekcie militarnym, politycznym, kulturowym. Moce dają przecież całe spektrum możliwości. Z kolei zarażeni są świetnymi figurami dla zobrazowania problemu społecznej nierówności czy braku tolerancji. Najbardziej charakterystyczną personą jest tutaj Croyd Crenson, na wpół as, na wpół dżoker. Niejednoznaczność i tajemnica – to jedne z największych zalet omawianej książki.

Teksty zawarte w zbiorze sygnowane są nazwiskami największych tuzów literatury fantastycznej. W cyklu zainicjowanym w 1987 roku, aktualizowanym do dnia dzisiejszego, publikowało zresztą wielu interesujących twórców. Pierwszy tom pod przewodnictwem Martina zawiera krótkie formy napisane przez Rogera Zelaznego, Howarda Waldropa, Toma Wolfe’a czy Carrie Vaughn. Odmienne style przejawiają się także za sprawą gatunkowych formuł poszczególnych opowiadań.

Jest zatem przejmująca historia drużyny superbohaterów działających na zlecenie amerykańskiego rządu („Świadek”), intrygujący kryminał, który odsłania prawa rządzące w Hollywood („Kapitan Katoda i tajemniczy as”), opowieść szpiegowska z zimnowojennym napięciem („Powers”), nietypowy romans rozpisany w dzielnicach grzechu („Długa, mroczna noc Fortunata”), jak i rodzaj miejskiej legendy z pogranicza horroru („Nadchodzi łowca”). Naturalnie przez różnorodność przebija tematyczna oryginalność, która powinna sprostać oczekiwaniom nawet najbardziej wymagających czytelników.

Spośród szeregu bohaterów przewijających się na kartach książki, wyszczególnić można i z pewnością należy dr Tachiona, kosmitę, którego rasa odpowiedzialna jest za wirus. Tajemniczy bohater przybył jednak, aby zapobiec negatywnym działaniom biologicznej broni. Jak nietrudno się domyślać, właśnie ta postać służy jako swoisty łącznik najważniejszych wydarzeń, ale i kontrowersji. Rządzący traktują go jako zagrożenie, później potężnego sojusznika, następnie zdrajcę, ponownie bohatera... Tachion jest też jedyną nadzieją dla dżokerów, a także mentorem dla niektórych z superbohaterów.  

Wiarygodność świata przedstawionego zawiera się na kilku płaszczyznach. Sugestywne pisarstwo autorów jest warunkiem koniecznym. Ponadto liczy się jednak także kontekst. Tak oto obserwujemy wojnę w Wietnamie, prezydenturę Nixona, ruchy hipisowskie i antywojenne, zmiany w przemyśle filmowym, konflikt wywiadowczy na linii USA-ZSRR. Wydarzenia rozciągnięte na przestrzeni dekad (w pierwszym tomie kończące się na latach 80.) zyskują wymiar autentyczności za sprawą spreparowanych analiz naukowych, esejów, wycinków gazet. Trudno nie uwierzyć w prawdziwość świata literatury.

Niekwestionowana zasługa w ujęciu tak zdumiewającej wizji należy się Martinowi. Twórca „Pieśni lodu i ognia” uzyskał mozaikową opowieść, w której rewelacyjne opowiadania poszczególnych twórców stanowią osobne rozdziały większej całości. Narracyjna sprawność zestawiona z nieszablonowymi pomysłami sprawia, że kronika dziejów superbohaterów i ich zmutowanych braci jest naprawdę niezwykłą lekturą.

 

Tytuł: „Dzikie karty”

  • Pod redakcją: George'a R.R. Martina
  • Tłumaczenie: Krystyna Chodorowska
  • Wydawca: Zysk i S-ka
  • Data publikacji: październik 2014 r. 
  • Oprawa: broszurowa ze skrzydełkami
  • Format: 14 x 21 cm 
  • Papier: offset
  • Druk: czarno-biały
  • Liczba stron: 652
  • Cena: 39,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Zysk i S-ka za przesłanie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus