„Tales of The Batman. Len Wein” – recenzja
Dodane: 12-08-2015 07:50 ()
Zastanawialiście się kiedyś, jak Batman wyglądał po odejściu Neala Adamsa od regularnego rysowania jego przygód, a jeszcze przed rewolucjami Franka Millera w „Powrocie Mrocznego Rycerza”? „Tales of The Batman. Len Wein” pozwala spojrzeć na obrońcę Gotham od końca lat 70. do 1982 roku (nie licząc dwóch opowieści sprzed ostatnich kilku lat), czyli w okresie panowania ery brązu w komiksie amerykańskim głównego nurtu. Regulacje kodeksu komiksowego ulegały wtedy łagodzeniu, przez co w opowieściach superbohaterskich mogły się pojawiać wzmianki o narkotykach, holocauście i zbrodniach cięższego kalibru. Batman miał wtedy to szczęście, że w znacznej mierze odpowiadał za niego Len Wein pod kuratelą redaktora Juliusa Schwartza. Scenarzysta ten ma renomę osoby kultowej w środowisku, która pisała niemal każdego trykociarza, a w dodatku redagowała „Strażników” Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa. Mało tego, zebrane w niniejszej kolekcji komiksy w większości przypadków nigdy nie były skompletowane w wydania zbiorcze. Brzmi z początku intrygująco, ale czy lektura jest rzeczywiście warta świeczki?
„Historia współczesnego komiksu byłaby dzisiaj zupełnie inna, gdyby zniwelowano wkład Weina. Fakt, że nie wspomina się go przy wielu okazjach, jest hańbiący. Zawdzięczamy mu wiele – na pewno przy X-Menach – Lenowi i Dave’owi [Cockrumowi]”, przyznał niegdyś Chris Claremont (legendarny scenarzysta marvelowskich mutantów). Doprawdy łatwiej powiedzieć, czego Wein nie robił aniżeli odwrotnie. Pisał Supermana i Thora, Hulka jak i Mister Miracle, Fantastyczną Czwórkę oraz Blue Beetle’a. Zredagował dziesiątki komiksów, nawet dla Disneya. Piastował funkcję redaktora naczelnego Marvela w latach 1974-1975. Nieobce mu było pisanie scenariuszy do animacji i seriali telewizyjnych. Choć jest przedstawiany jako autor Potwora z bagien oraz Wolverine’a, to tak naprawdę wytworzył wiele schematów fabularnych i mechanizmów, które po dzień dzisiejszy obowiązują w wizualnych mediach. Sprawdzał się (i nadal sprawdza) jako piszący i sprawdzający, jako profesjonalista i mentor. Stąd też został uhonorowany przez amerykańską społeczność komiksiarzy miejscem w komiksowej alei sław Willa Eisnera w 2008 roku. Tym łatwiej jest nam, czytelnikom i fanom utożsamiać się z nim, iż Wein zaczynał jako zaangażowany fan w zinach. Za młodu miał renomę nieco wycofanego słabeusza o wątłym zdrowiu, ale za to posiadającego niebywałą wyobraźnię, poczucie humoru i wrażliwość artystyczną.
Batmanem Wein zajął się na poważnie po kłótni w Marvelu, która ze szczegółami jest opisana w książce „Niezwykła historia Marvel Comics” Seana Howe’a. Do tej pory był znany jako scenarzysta od szalonych, psychodelicznych opowiastek dla Spider-Mana i Fantastycznej Czwórki, nierzadko pisanych pod wpływem środków różnego rodzaju. Tymczasem Gotham to jest aglomeracja miejska, na międzyplanetarne wojaże w tej stylistyce mowy nie ma, a łotrzy są zazwyczaj recydywistami albo chorymi psychiczne maniakami. Mimo to Wein poradził sobie jak na tamten czas wyśmienicie - zasług dla bat-uniwersum ma bez liku. To on stworzył Luciusa Foxa, wariację Q z filmów o Jamesie Bondzie (z początku jednowymiarową postać mająca zadowolić afroamerykańskich czytelników). To on jest także odpowiedzialny za stworzenie najciekawszego psychologicznie Clayface’a, którego kilkanaście lat później wykorzystają w spektakularny sposób Alan Grant i Norm Breyfogle. W końcu, jako że Wein jest ogromnym miłośnikiem horrorów, w tym produkcji z wytwórni Hammer, przeniósł do serii z nietoperzem kilka kluczowych motywów dla tego gatunku i scementował konwencję zapoczątkowaną w tej franczyzie przez Denny’ego O’Neila. Nie mówiąc już o tym, że jako pierwszy zrealizował opowieść z Batmanem podejrzanym o morderstwo i napisał pierwszą mini serię z nim w historii („Untold Legends of Batman”), stanowiącą podwaliny dla „Batman R.I.P.” Granta Morrisona.
Co ciekawe, Wein dużo uwagi w swoich opowieściach skupiał na Brucie Waynie, a przynajmniej starał się wypośrodkować uwagę pomiędzy milionerem a jego mrocznym alter-ego. Gdy coraz częściej Wayne zanika we współczesnych komiksach, Wein zdawał sobie sprawę, że jego interpretacja musi opierać się na człowieczeństwie protagonisty i relacjach ze światem. W konsekwencji często widzimy tutaj playboya filantropa na przyjęciach, w biurze, realizującego należne obowiązki z fundacji Wayne’a oraz innych przedsiębiorstw. Jednocześnie jednak oprócz dużej dozy wrażliwości społecznej mamy tutaj do czynienia ze wszech miar osobą wątpiąca, by nie rzecz niestabilną emocjonalnie. Zwłaszcza gdy Wayne zakłada kostium, to nie do końca wiadomo czy w pełni kontroluje swoje wewnętrzne demony. Trudno się dziwić, skoro Wein nawet w wywiadach przyznaje, że dla niego Wayne jest neurotykiem niemającym okazji nigdy dotąd spotkać się z psychoterapeutą. To poczucie spięcia i sztywność doskonale oddają rysunki Jima Aparo, dającego tutaj niezwykły popis swego talentu, oraz tematy poszczególnych zeszytów – od walk z bestiami i potworami, poprzez duchy, aż wreszcie po uwięzienie w szpitalu psychiatrycznym lub starcie z tajemniczym osobnikiem, wiedzącym o nim niemalże wszystko, infiltrującym jego tajną bazę pod rezydencją.
Bohater omawianej kolekcji jawi się jako osoba przecierająca pierwszy szlak w wykorzystaniu motywów oraz klisz, które przez następne lata będą przerabiane w nieskończoność. O ile jednak w swoim czasie Wein wydawał się być innowatorem, a jego Batman był niezwykle ludzkim śmiertelnikiem bez obsesji doskonałości ani bardziej wysublimowanych manii prześladowczych, o tyle prezentowany tutaj materiał stracił zdecydowanie na świeżości. Współcześnie „Tales of The Batman. Len Wein” czyta się jak marvelowskie „Essentiale”, czyli klasyki, które potrafią trącić myszką, archaizmami, infantylizmami i głupotkami fabularnymi. Wszelkie pozytywne opinie na temat tego tomu pośród zachodnich czytelników i krytyków wynikają z tego, że pamiętają niniejsze historie sprzed trzydziestu, czasem czterdziestu lat i mają świadomość ich wpływu na kolejne, bardziej kanoniczne komiksy z Batmanem. Dla polskiego czytelnika jednak potyczki Nietoperza z Crazy Quiltem – cudacznym łotrem oślepiającym kolorami tęczy – albo z Człowiekiem-Latawcem (to prawda!) wydadzą się tak bzdurne i zwyczajnie głupie, że aż trudno ocknąć się po lekturze.
W historiach Weina odczuwa się broadwayowski, musicalowy klimat. Bohater w stroju nietoperza nie tylko zmaga się z wielkim niebezpieczeństwem, ale też przeżywa sprawy miłosne (głównie z wybranką serca, Seliną Kyle vel Catwoman) oraz stara się radzić sobie bez partnera w trykocie, uczęszczającego do college’u. Urok tych opowieści w większości przypadków przeminął, został zjedzony przez czas. Jedynie te rysowane przez Aparo albo nieliczne zeszyty we współpracy z Nealem Adamsem potrafią jeszcze cieszyć oczy bardziej wybrednych fanów superbohaterszczyzny. Niestety, są to jedynie wyjątki od reguły – zazwyczaj będziemy zmęczeni zbyt dużą ilością wykrzykników w dialogach i nieco histerycznie poprowadzoną fabułą, bez większego polotu ani pomysłu. Ale co tu się dziwić, skoro rysownicy pokroju Irva Novicka uwielbiali Lena Weina zawsze za to, że pisze proste, niewymagające opowieści? Swoją drogą, wiąże się z tym pewna ciekawostka – Wein jako dziecko tak naprawdę chciał zostać rysownikiem i nawet wykształcił pewien warsztat, ale nie wystarczył on do pełnego profesjonalizmu w sztuce szkicowania kadrów komiksowych. Inni artyści wielbili go za to, że jasno i klarownie potrafi opisać akcję w poszczególnych sekwencjach i że dokładnie wiedział, czego chce i na co się pisze. W przemyśle był jedną z nielicznych osób, na których można było w pełni polegać o każdej porze.
Niewątpliwie największą zaletą tej kolekcji jest możliwość przeczytania „Untold Legends of Batman”. Komiks ten nadal jest poza kontinuum, a geneza Batmana w nim zawarta nie ma już zbyt wielkiego znaczenia, ale na czytelniku potrafi zrobić wrażenie płynność i prostota, z jaką Wein opisuje skomplikowane losy głównych bohaterów Gotham City – zwłaszcza przed „Kryzysem na Nieskończonych Ziemiach”. Do tego na plus tej historii przemawia fakt, że w tej wersji Batmana śmierć rodziców nie była wcale najważniejszym motorem do przeistoczenia się w zamaskowanego mściciela. Równie istotne był konflikt pomiędzy wąsko rozumianym prawem a sprawiedliwością, które nie zawsze się pokrywają, co Wein przepięknie i w sposób doniosły podkreślił. Znów jednak, w tym wydaniu nie ma chociażby płyty z nagraniami audiobooka, który w latach 80. był dodawany do zeszytów mini serii w postaci kasety magnetofonowej (na szczęście, od czego jest YouTube). Do tego w tym wydaniu zbiorczym nie zawarto bodajże najpopularniejszego komiksu o Batmanie, jaki kiedykolwiek był napisany przez Lena Weina. Mowa tutaj o legendarnym już starciu Mrocznego Rycerza z Hulkiem w „Batman versus the Incredible Hulk”, narysowanym przez wybornego Jose Garcia-Lopeza Rysownik ten znany jest u nas z ciekawej adaptacji komiksowej „Powrotu Batmana”, często także rysuje bohaterów DC dla kampanii reklamowych. Ta surrealistyczna, ale pełna frajdy walka Zielonego Goliata z Marvela z obrońcą Gotham jest jednym z niewielu przypadków, kiedy Lopez rysuje od początku do końca opowieść superbohaterską. A kiedy już to robi, szczęka opada na podłogę dosłownie i w przenośni, bowiem tak piękna jest kompozycja stron oraz dynamizm zdarzeń na nich się dziejących. Nieobecność tego komiksu w tej kolekcji jest głębokim nieporozumieniem, zapewne podyktowanym problemami natury prawnej.
„Tales of The Batman. Len Wein” to propozycja tylko i wyłącznie dla zatwardziałych wielbicieli przygód Batmana, interesujących się jego perypetiami na krótko przed Frankiem Millerem i Alanem Moorem. Historie zawarte w tym tomie, tak dziecinne z powodu swego anachronizmu, a momentami nawet śmieszności wynikających z uproszczeń fabularnych, które mogą uczynić efekt odwrotny od zamierzonego. Wein wyjdzie bowiem nie na człowieka zasłużonego dla amerykańskiego komiksu, a bardziej scenarzystę promującego się w blasku sławy Alana Moore’a, który lepiej i sprawniej wykorzystał jego pomysły w „Zabójczym żarcie” czy „Sadze o Potworze z bagien”. Koniec końców mamy do czynienia z ramotą, przez którą momentami ciężko przebrnąć. Ale dla niektórych czytelników, zmęczonych paranoicznym i nieprawdopodobnie doskonałym Bat-Bogiem, może to być chwila wytchnienia. Przekonania się, że dawniej było prościej, klimatyczniej, z zachowaniem proporcji.
Tytuł: „Tales of The Batman. Len Wein”
- Scenariusz: Len Wein, Marv Wolfman
- Rysunek: Neal Adams, Dick Dillin, Jim Aparo, Ernie Chua, Marshall Rogers, John Calnan, Irv Novick, John Byrne, Walt Simonson, Don Newton, Tom Mandrake, Victor Ibáñez
- Tusz: Dick Giordano, Joe Giella, Jim Aparo, Vince Colletta, Frank McLaughlin, Bob Smith, John Byrne, Walt Simonson, Frank Chiaramonte, Tom Mandrake, Victor Ibáñez
- Kolorystyka: Neal Adams, Marshall Rogers, Glynis Wein, Adrienne Roy, Wes Hartman
- Liternictwo: Ben Oda, Todd Klein, John Constanza, Dezi Sienty, John J. Hill
- Okładka: José Luis Garcia-López i Dick Giordano
- Ilustracje okładek poszczególnych zeszytów: Neal Adams, Curt Swan, Murphy Anderson, Nick Cardy, Jim Aparo, Ernie Chua, Vince Colletta, Marshall Rogers, Joe Kubert, Walt Simonson, José Luis Garcia-López, Dick Giordano, Tom Mandrake, Wes Hartman
- Wydawnictwo: DC Comics
- Zawiera: “Detective Comics” (Vol. 1) # 408 (Luty 1971); “World’s Finest Comics” (Vol. 1) # 207 (Listopad 1971); “Batman” (Vol. 1) # 255 (Marzec - Kwiecień 1974); “Detective Comics” (Vol. 1) # 444-448 (Grudzień 1974 – Czerwiec 1974), “Detective Comics” (Vol. 1) # 466 (Grudzień 1976), “Detective Comics” (Vol. 1) # 478-479 (Lipiec 1978 – Październik 1978), “Detective Comics” (Vol. 1) # 500 (Marzec 1981), “Detective Comics” (Vol. 1) # 514 (Maj 1982); “Batman” (Vol. 1) # 307-310 (Styczeń 1979 – Kwiecień 1979), # 312-319 (Czerwiec 1979 – Styczeń 1980), # 321-324 (Marzec 1980 – Czerwiec 1980), # 326-327 (Sierpień 1980 – Wrzesień 1980); “Untold Legends of Batman” # 1-3 (Lipiec 1980 – Wrzesień 1980), “DC Retroactive: Batman – The 70’s” # 1 (Wrzesień 2011), “Batman: Black and White” (Vol. 4) #5 (Historia “Flip Side”; Marzec 2014)
- Data publikacji: 12.2014 r.
- Liczba stron: 640
- Format: 26,5 x 17,5 cm
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Cena: $ 39,99 (USA) / $ 47,99 (CAN)
Serdeczne podziękowania dla Wydawnictwa DC Comics oraz TMC za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus