"Daredevil: Żółty" - recenzja
Dodane: 07-07-2015 20:43 ()
Chcecie poznać historię „człowieka, który nie zna strachu”? Jego ojciec powiedział mu, że „jeśli człowiek się nie boi, może zrobić wszystko”. Ale przecież lęk, obawa i strach towarzyszą nam przez całe życie. To zupełnie naturalne, że się czegoś boimy. Inaczej można by było powiedzieć, że nie odczuwamy emocji, a więc jesteśmy pozbawieni uczuć. „Daredevil: Żółty” to właśnie opowieść o uczuciach.
Komiks przede wszystkim przedstawia uczucie, jakim syn może darzyć ojca. Matt Murdock wiedział o swoim tacie więcej, niż on sam mógł nawet przypuszczać. Wiedział, że za maską twardziela skrywał się dobry człowiek, który chciał jak najlepiej dla swojego dziecka. Wiedział, że walki bokserskie z jego udziałem były ustawione. Wiedział wreszcie, kto i za co zabił Jacka Murdocka, i pomścił go.
Komiks opowiada również o uczuciu Matta Murdocka do Karen Page. Sześcioodcinkowa mini-seria „Daredevil: Żółty” oparta jest w narracji o listy, które bohater adresuje do utraconej miłości – Karen Page. Nie tylko nadają one tej historii dynamiki. Czynią ją mocno osobistą, ponieważ narracja pierwszoosobowa jest przepełniona emocjami. Tym właśnie charakteryzują się przecież listy pisane do bliskich nam osób – są szczere i serdeczne. A czasem można w nich odnaleźć najskrytsze myśli.
Jedną z zalet scenariusza napisanego przez Jepha Loeba jest jego lekkość. Loeb nie opowiada teatralnej historii o wyidealizowanym superbohaterze i jego niezwykłych wyczynach. Opowiada historię człowieka, którego wyczulone zmysły czynią na swój sposób jeszcze bardziej ludzkim. Jedną z bardziej rewelacyjnych scen w tym komiksie jest epizod mający miejsce w „Marlyn Cafe” przy stole do bilarda. Cała sytuacja bazuje na dowcipach o niepełnosprawnych. Ktoś mógłby poczuć się urażony, jednak do tego nie dojdzie. Wrażliwość Loeba i wyczucie sytuacji pozwoliły mu napisać wyjątkowy fragment komiksu.
Daredevil to bohater, któremu wpojono zasadę: „Miarą człowieka nie jest to, jak pada na deski, ale to, jak się z nich podnosi!”. Poznając jego losy chcemy mu kibicować. I to nie tylko wtedy, kiedy Tim Sale rysuje go w ekwilibrystycznej pozie, kiedy zamaskowany heros sunie po poręczy, tudzież wykonuje salto w powietrzu. Bardziej wtedy, kiedy spotykają się spojrzenia Matta i Karen. Podpadająca delikatnie pod retro, stylistyka Sale'a idealnie pasuje do kipiących emocjami scenariuszy Jepha Loeba, z którym rozumieją się na niespotykanym wręcz poziomie.
Podpierając się jeszcze jednym cytatem z komiksu, odniosę go do samych autorów. „Wchodź na ring tylko wtedy, gdy wiesz, że wygrasz”. Te słowa zdają się pasować do Jepha Loeba i Tima Sale'a, którzy po sukcesie melancholijnej mini-serii z Daredevilem w roli głównej zabrali się za inną ikonę Marvela, to znaczy Spider-Mana (w kolorystyce niebieskiej), a potem jeszcze za Hulka (w kolorystyce szarej). Za każdym razem pewni swego odnieśli duży sukces i na trwałe zapisali się w pamięci miłośników superbohaterów wywodzących się z Domu Pomysłów. Co ciekawe, być może niebawem światło dzienne ujrzy wreszcie czwarta część tego cyklu, tym razem poświęcona Kapitanowi Ameryce. Kolorem przewodnim będzie biały.
Wydanie w Polsce tego szczególnego komiksu zbiegło się w czasie z premierą wyprodukowanego przez stację Netflix i dobrze przyjętego przez publiczność serialu „Daredevil”. Oglądając serial i czytając komiks znajdziemy sporo punktów wspólnych wpisanych w mitologię Śmiałka. Stąd jeśli po obejrzeniu telewizyjnego serialu ktoś ma ochotę sięgnąć po komiksowe przygody Diabła z Hell's Kitchen, powinien sięgnąć właśnie po komiks wydany przez Muchę.
- Komiks można nabyć w sklepie gildii
Tytuł: "Daredevil: Żółty"
- Scenariusz: Jeph Loeb
- Rysunek: Tim Sale
- Wydawnictwo: Mucha Comics
- Kolor: Matt Hollingsworth
- Tłumaczenie: Marek Starosta
- Wydawca oryginalny: Marvel Comics
- Liczba stron: 144
- Format: 170x260 mm
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Data wydania: 16.05.2015 r.
- Wydanie: I
- Cena: 59 zł
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus