"W.E.S.T" tom 6: "Seth" - recenzja

Autor: Jakub Syty Redaktor: Motyl

Dodane: 02-06-2015 11:24 ()


„Rodzina to wszystko, czego potrzebuje mężczyzna”. Od tych słów rozpoczyna się ostatnia przygoda Mortona Chapela, który świadom tego, że ryzykuje życiem, rzuca się na pomoc córce opętanej przez demona. Kibicujecie mu? Chociaż można go mieć za drania, tym razem trzeba spojrzeć na niego raczej jak na ojca. Osamotniony i tropiony przez ludzi, którzy jeszcze niedawno byli po jego stronie, uparcie dąży do celu, którego osiągnięcie zdaje się graniczyć z cudem...

Choć w przypadku „W.E.S.T” mamy w zasadzie do czynienia z bohaterem zbiorowym, wydaje mi się, że pomimo starań, Dorisonowi i Nury'emu nie udało się rozwinąć wszystkich postaci należących do tytułowej grupy do zadań specjalnych. Na pewno pogłębioną charakterologicznie i ciekawą osobą jest Morton Chapel, zresztą od samego początku to wokół niego kręci się cała fabuła. Po przeczytaniu sześciu albumów serii właśnie charyzmatyczny Anglik pozostanie w mojej pamięci. On i Kathryn Lennox.

W tle oczywiście pobrzmiewają echa historii, ale tym razem bardzo delikatnie, tak jakby nie było na nie miejsca w natłoku wartkiej akcji i przy konieczności domknięcia wszystkich otwartych wątków. Wątek demona Setha, mieszkającego w umyśle Megan, jest bardziej kameralny, choć mimo wszystko w jakiś sposób powiązany z „ludźmi u władzy”, którzy od samego początku chcieli trzymać Chapela i jego grupę na smyczy. W komiksie znajdziemy nawiązanie do okoliczności wprowadzenia antymonopolowej ustawy Shermana, a to właśnie w kontekście wpływu, jaki bogaci przedsiębiorcy mieli na prezydentów Stanów Zjednoczonych, czemu otwarcie chce się sprzeciwić Theodore Roosevelt. Nie trudno odgadnąć, że za tego typu smaczkami stoi lubujący się w zawiłościach historii współczesnej Fabien Nury.

Komiks oczywiście oferuje kilka bardziej efektownych scen, pasujących jak najbardziej do solidnego kina akcji. Kojarzycie scenę z dachującym samochodem, który zderzył się na środku ulicy z jakąś potężną siłą? Filmy i komiksy są ich pełne. Tymczasem Christian Rossi efektownie radzi sobie z dachującym dyliżansem. W ogóle francuski rysownik poradził sobie na przestrzeni tego i pozostałych albumów z wieloma robiącymi wrażenie scenami – bardzo umiejętnie stosując mieszankę malarstwa i tradycyjnego szkicu pokrywanego kolorem. Tego typu melanż wyróżnia całą serię na tle wielu klasycznie rysowanych komiksów z rynku frankofońskiego.

Cykl sygnowany nazwiskami dwóch uznanych scenarzystów europejskiego formatu kończy się chyba w dobrym momencie. Z jednej strony „W.E.S.T” mógłby mieć ciąg dalszy, z drugiej zaś trzy dyptyki zostały zaprojektowane w ten sposób, że w pewnym sensie wyczerpały formułę. Pierwszy skupił się na reaktywowaniu grupy i pierwszej misji związanej z mordowaniem elit formujących się Stanów Zjednoczonych, drugi przeniósł akcję na Kubę i rozwinął relacje między bohaterami mierzącymi się z czarownikiem oddającym się kultowi santerii, trzeci natomiast skupił się na centralnej postaci całej serii i rozliczeniu z przeszłością. Mnie najbardziej podobał się drugi dyptyk, natomiast całość uważam za wart uwagi tytuł.

 

Tytuł: "W.E.S.T" tom 6: "Seth"

  • Scenariusz: Xavier Dorison, Fabien Nury
  • Rysunek: Christian Rossi
  • Kolor: Christian Rossi
  • Wydawca: Taurus Media
  • Data publikacji: 27.04.2015 r.
  • Liczba stron: 64
  • Format: 215 x 290 mm
  • Oprawa: miękka
  • Druk: kolor
  • Cena: 38 zł

 Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus