„Dylan Dog”: „Golkonda!/Piąta pora roku” – recenzja

Autor: Marcin Waincetel Redaktor: Motyl

Dodane: 30-05-2015 21:00 ()


Uwierz w ducha, zobacz piekło na ziemi i zbadaj krainę snów. Dylan Dog ewidentnie nie ma łatwego życia. Trudno jest się jednak dziwić, detektyw od spraw paranormalnych to profesja, która powinna być włączona do spisu zawodów w warunkach szkodliwych. Na szczęście dla czytelników, Dylan nie wybiera się na wcześniejszą emeryturę.  

Główny bohater jest Brytyjczykiem, chociaż jego duchową ojczyzną są tak naprawdę Włochy. Pomysł na komiksowego bohatera zrodził się bowiem w głowie Tiziano Sclaviego, dziennikarza, literata, ale przede wszystkim scenarzysty, którego najgłośniejsza seria, zainicjowana w październiku 1986 roku, do dzisiaj sprzedaje się w milionowych nakładach. Skąd zatem pomysł na osadzenie historii w Wielkiej Brytanii?

„Dylan Dog” funkcjonuje w ramach pewnej niejednoznacznej tradycji. Nie jest to z całą pewnością Sherlock Holmes, zbyt wiele w nim luzu i słabości względem płci pięknej, chociaż i on ma swojego nieodzownego pomocnika. Detektyw mroku odwołuje się jednak do spraw, w których nie wystarcza logika dedukcji, a liczy się przede wszystkim wiara w niesamowitość. Tak też było w przypadku pierwszych bohaterów historii paranormalnych, chociażby doktora Martina Hesseliusa od Sheridana Le Fanu, irlandzkiego pisarza epoki wiktoriańskiej znanego najbardziej z postaci Carmilli, wampirzycy o wyjątkowo gorącym, jak na nieumarłą, temperamencie.

Wspomniany wcześniej pomocnik z włoskiej serii, niejaki Groucho, bohater inspirowany charakterem i wyglądem Groucho Marxa, amerykańskiego aktora komediowego w pewien sposób warunkuje rodzaj opowieści. Perypetie Dylana często obfitują bowiem w humor wyjątkowo oryginalnego rzutu. Wyobraźcie sobie tylko gigantyczne oko, które dokonując bestialskiego mordu na parze zakochanych ucieka z miejsca zbrodni na rowerze. Oko. Na rowerze. Z kolei w innym wymiarze dochodzi do telefonicznej pomyłki, nic zatem dziwnego, że czarty zostają zaproszone na Ziemię jako rockowy zespół „Devils”...

Taka jest też pierwsza z historii zaprezentowana w zbiorczym wydaniu komiksów. Piekielnie farsowa, chociaż niepozbawiona dreszczyku i pewnej nostalgiczności. Jest oryginalnie, ponieważ „Golkondę!” doprawiono sążnistą dawką groteski, a także słownego dowcipu zawartego w intrydze, która rozciąga się od Anglii aż do Indii. Tajemnica pewnego cmentarzyska oraz rabunków dokonanych przez gości w melonikach wiąże się też nieoczekiwanie z romansowym wątkiem... Dylan Dog nie może zatem narzekać ani na brak zleceń, ani na emocjonalny spokój.

W nieco innym, nomen omen, duchu rozkładają się akcenty „Piątej pory roku”. Zdecydowanie zmienia się tutaj nastrój, dominantą jest surrealizm, jedna z charakterystycznych cech całej serii. Trudno zresztą o inne rozwiązanie, w sytuacji gdy Dylan bada sprawę mężczyzny poruszającego się na jawie, w dodatku pomiędzy Ziemią i innymi planetami. Kosmiczny wymiar sprawnie łączy się jednak z niektórymi wątkami poprzedniej historii, stąd też po lekturze można odnieść poczucie przemyślanej narracji. Pomimo że „Piąta pora roku” na pierwszy rzut oka wydaje się niepotrzebnie skomplikowana, to z czasem docenia się misterność historii szkatułkowej.

Wyjątkowa barwność komiksu nie znajduje swojego pokrycia w sferze graficznej. Mowa jednak wyłącznie o kolorystyce, nie zaś o jakości rysunków. Przygody Dylana są zobrazowane wyłącznie w czerni i bieli. Tym sposobem całość zyskuje nieco staroświeckiego charakteru, natomiast kreska Luigiego Piccato jest niezmiennie estetyczna, dopracowana pod każdym, najdrobniejszym nawet detalem. Atrakcyjny słowno-obrazowy mariaż rozciągający się na prawie dwustu stronach.

Paranormalne śledztwa są gwarantem wybuchowej rozrywki, której kolejny akty z całą pewnością powinny zostać zaprezentowane na rodzimym rynku. Ba – zwyczajnie muszą. Bogactwo materiału sprawia, że wydawnictwo BUM Projekt ma jedynie problem wyboru, bo o sukces serii jestem spokojny. Historie Dylan Doga rekomenduje i uwielbia zresztą sam Umberto Eco. Pozostaje mi się tylko pod tym podpisać. Bella, bella storia!    

 

Tytuł: „Dylan Dog”: „Golkonda!/Piąta pora roku”

  • Scenariusz: Tiziano Sclavi
  • Rysunki: Luigi Piccatto
  • Okładka: Claudio Villa
  • Przekład: Jacek Drewnowski
  • Wydawca: BUM Project
  • Data publikacji: 14.05.2015 r.
  • Okładka: miękka
  • Druk: offset
  • Format: 15 x 20,5 cm
  • Liczba stron: 192
  • Cena: 44,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu BUM Projekt za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus