"Lucky Luke": "Calamity Jane, Siedem opowieści o Lucky Luke'u, Sznur wisielca i inne historie" - recenzja

Autor: Jakub Syty Redaktor: Motyl

Dodane: 07-05-2015 06:14 ()


Wydawana przez Egmont Polska kolekcja kolorowych tomików z przygodami najszybszego rewolwerowca na Dzikim Zachodzie dobiega końca. W odróżnieniu od wszystkich pozostałych, zbiorek żółty zawiera jeden pełnometrażowy album serii oraz dwa albumy składające się z krótkich historyjek. W związku z tym klasyczne „I'm a poor lonesome cowboy and a long way from home...” rozbrzmiewać będzie w uszach czytelników wielokrotnie podczas lektury.

Calamity Jane jest jedną z ikonicznych postaci Dzikiego Zachodu. Nieokrzesana kobieta rewolwerowiec po prostu musiała wpaść w oko René Goscinnego, który czerpał przecież garściami z realiów epoki portretowanej w krzywym zwierciadle wraz z Morrisem. „Calamity Jane” to komiks poruszający w dużej mierze kwestie równouprawnienia i wyzwolenia kobiet, przy czym na warsztacie zgranego duetu twórców nabierają one specyficznego charakteru, tym bardziej, że historia powstała w 1967 roku, a więc bez mała 50 lat temu. Za dobry przykład niech posłuży krótka wymiana zdań, do jakiej dochodzi przy pierwszym spotkaniu Lucky Luke'a z naszą bohaterką. „Papierosa”? pyta kowboj. „Nie dziękuję, nie palę” odpowiada mu Calamity Jane, po czym ripostuje - „Żuję tytoń”. Zresztą kilka cytatów z prostolinijnej dziewuchy rodem z Missouri powala na kolana. „Zawsze jednak byłam nieufna wobec ludzi, którzy się kąpią z byle powodu...” Myślicie, że taka bohaterka może zostać prawdziwą damą, a wręcz zdać egzamin, by zostać przyjętą do towarzystwa dam z miasteczka El Plomo? Sądzicie, że da jej radę pomóc nauczyciel dobrych manier o charakterystycznych rysach brytyjskiego aktora Davida Nivena? Sprawdźcie. Moim zdaniem to jeden z ciekawszych i najbardziej udanych odcinków całej serii.

Z zupełnie innego rodzaju materią stykamy się w albumie „Siedem opowieści o Lucky Luke'u”, ale już tytuł mówi sam za siebie. Mamy tu do czynienia z krótkimi historyjkami tworzonymi przez duet Goscinny-Morris i na ich przykładzie widać, jak francuski scenarzysta radził sobie z krótką formą. Ja dodam tylko, że dwa z tych shortów pojawiły się na łamach „Świata komiksu” i już wówczas miałem wrażenie, że zdecydowanie bardziej wolę dłuższe, pełnometrażowe historie z Lucky Luke'iem w roli głównej. Tym krótkim zdecydowanie czegoś brakuje, choć nadal są całkiem sympatyczne.

Najciekawsze poglądowo jest ostatnie danie serwowane w tym tomiku. „Sznur wisielca i inne historie” to również zbiór krótkich metraży, tyle tylko, że autorstwo większości z nich nie należy do Goscinnego. W zasadzie jest on autorem scenariusza tylko jednej historyjki. Dopiero na tym przykładzie można się przekonać, jak doskonałym był scenarzystą i z jakim wyczuciem pisał o Dzikim Zachodzie. Zresztą z zaprezentowanego materiału wyraźnie wynika, że jego koledzy po piórze generalnie próbowali łamać już raz złamaną konwencję świata należącego do rewolwerowca strzelającego szybciej niż jego własny cień. I tak oto Bob De Groot w jednej z historyjek parodiuje postać Zorro, w innej zaś głównym bohaterem czyni emigranta z Chin, z kolei Dom Domi wprowadza na Dziki Zachód wielbłądy i kulturę islamu. Te kuriozalne pomysły pozostawiam już pod ocenę czytelników.

W kolekcji miłośników Lucky Luke'a oraz humorystycznych serii frankofońskich siódmy tomik z jego perypetiami to pozycja obowiązkowa. Howgh!

 

Tytuł: "Lucky Luke": "Calamity Jane, Siedem opowieści o Lucky Luke'u,

Sznur wisielca i inne historie"

  • Scenariusz: Rene Goscinny
  • Rysunek: Morris
  • Tłumaczenie: Maria Mosiewicz, Marek Puszczewicz
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 27.04.2015
  • Liczba stron: 144
  • Format: 155x225 mm
  • Oprawa: twarda
  • Druk: kolor
  • Papier: kreda
  • Cena: 49,99 zł

 Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus