„Jeremiah” tom 4: „Oczy płonące żelazem” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 03-03-2015 23:30 ()


Zdawałoby się, że realia, w których osadzono akcję niniejszej serii, nie rokują jej tytułowemu bohaterowi większych nadziei na odnalezienie rodziny oraz innych mieszkańców osady, w której rzeczony dorastał. Jeremiah nie zamierza jednak łatwo się poddawać, przez co dociera do kolejnych terytoriów spustoszonych nuklearnym konfliktem. Tym razem jest to pogranicze obszarów kontrolowanych przez Indian. 

Tak się bowiem złożyło, że w obliczu rozpadu federalnej administracji, potomkowie tubylczych mieszkańców wielkich prerii podjęli próbę stworzenia samodzielnej państwowości. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że liderzy indiańskiej społeczności wcielili w życie ów zamysł bazując na nomadycznych wzorcach Siuksów bądź Czejenów. Nic z tych rzeczy. Miast tego posłużyli się oni względnie nowoczesną technologią (oczywiście na tyle na ile jest ona dostępna w świecie po atomowej gehennie), organizując się w scentralizowaną strukturę polityczną. Z kolei ekonomię tego tworu oparli oni w dużej mierze na niewolniczej pracy ludności uprowadzonej spoza terytorium kontrolowanego przez indiańskie władztwo. Krótko pisząc: z „miedzianoskórymi” nie ma żartów. Choć również w ich szeregach nie brakuje jednostek o nieco mniej agresywnym usposobieniu.

Seria o Kurdym i Jeremiahu z założenia stanowi amalgamat gatunkowy zarówno westernu jak i postapokaliptycznej odmiany science fiction. O ile jednak we wcześniejszych częściach tej sagi zdawał się przeważać pierwszy z wspomnianych gatunków, o tyle w „Oczach…” ogólny koloryt rzeczywistości kreowanej zdaje się bliższy fantastyce. Przejawia się to przede wszystkim w plenerach tej opowieści (przestrzenie tzw. zakazanej strefy) jak i wkomponowania w jej ramy Pinkasa L.C. Khobba, intrygującego sztukmistrza podróżującego w towarzystwie osobliwego humanoida (być może ofiary choroby popromiennej). Owa para wnosi do tej fabuły posmak niesamowitości i niedopowiedzenia, którego do tej pory w niej nie było. Dostrzegalne są również przejawy ewolucji głównego bohatera, który mimo że nie traci ze swej osobowości wyraźnie nakreślonego rysu szlachetności, to jednak stopniowo akomoduje się do prawideł okrutnego świata, w którym przyszło mu żyć. Tym samym stopniowo przeistacza się on w Jeremiaha znanego z zaprezentowanych niegdyś przez wydawnictwo Amber albumów „Noc na bagnach” i „Najemnicy”.

W wymiarze rysunkowym mamy tu do czynienia z w pełni ukształtowanym, charakterystycznym stylem Hermanna Huppena. Mniejsza o szczegółowo ujęte detale, bo z tym wspomniany autor w swojej karierze zwykle nie miewał większych problemów. To co szczególnie cieszy oko to trafnie dobrane rekwizyty podkreślające gatunkowy synkretyzm świata kreowanego, który równocześnie pozostaje zaskakująco spójny. Z pełną swobodą różnicuje perspektywę brawurowo dynamizując narrację. Jak zwykle nie brak mu inwencji w kreowaniu improwizowanych urządzeń (pojazdy Indian) oraz ogólnie kultury materialnej (dość zgrzebnej zresztą) postapokaliptycznego świata. Fantastyczne wrażenie sprawiają rozległe przestrzenie wzmiankowanej strefy zakazanej wypełnione dziwacznymi formacjami skalnymi i zmutowaną roślinnością. W zestawieniu z poprzednimi odsłonami tej serii kolorystykę niniejszego albumu nieco stonowano, choć także i tu zdarzają się sceny silnie nasycone odcieniami żółci i czerwieni. Przy czym niewykluczone, że ów efekt wynikł z właściwego odświeżenia oryginalnych materiałów tego albumu.

Do tej pory czytelnicy niniejszej serii mieli do czynienia z prezentacją dziejów Jeremiaha i Kurdy’ego w zamkniętych fabularnie opowieściach (pomijając rzecz jasna zasadniczy wątek przetrwania w skrajnie trudnych warunkach oraz motyw poszukiwania mieszkańców rodzinnej miejscowości tytułowego protagonisty). „Oczy płonące żelazem” również oparto na tym schemacie, ale otwarty wątek wzmiankowanego wyżej kuglarza oraz indiańskiej państwowości pozwala przypuszczać, że być może będzie nam jeszcze dane o nich usłyszeć. Zwłaszcza, że Hermann Huppenna na komiksową emeryturę ani myśli się wybierać.

 

Tytuł: „Jeremiah” tom 4: „Oczy płonące żelazem”

  • Tytuł oryginału: „Jeremiah –Lesyeux de ferrouge”
  • Scenariusz i rysunki: Hermann Huppen
  • Tłumaczenie: Wojciech Birek
  • Wydawca: Elemental
  • Data wydania: 23 lutego 2015 r.
  • Oprawa: miękka
  • Format: 21 x 29 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 48
  • Cena: 38 zł

Dziękujemy wydawnictwu Elemental za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus