"Żywe trupy": "Upadek Gubernatora" cz. II - recenzja

Autor: Izabela Wojnowska Redaktor: Motyl

Dodane: 02-02-2015 22:23 ()


Kolejna część bestsellerowej serii Żywe trupy, a zarazem kontynuacja Upadku Gubernatora. Cudem ocalały po torturach Philip Blake planuje zemstę. Wypowiada wojnę swojej oprawczyni Michonne i wszystkim, którzy wprowadzili chaos do Woodbury. Gubernator wraz z grupą mieszkańców wyrusza w drogę, mając tylko jeden cel: zabić.

Druga część Upadku Gubernatora przynosi niemałe zaskoczenie. Niby to ciągle Trupy, a jednak jakieś takie odmienione. Książka zachowała swoją dotychczasową konwencję. Mocny język, drastyczne sceny pogromu zombie, siermiężna atmosfera panująca wśród bohaterów, przemoc – to wszystko zostało po staremu. Zostaje także to, co w Trupach charakterystyczne – zawiła psychologia bohaterów, tym razem jeszcze lepsza. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że jest to coś innego niż to, do czego przyzwyczaili nas autorzy.

Pierwszym zaskoczeniem jest to, że w tych Żywych trupach mało jest… żywych trupów. Można odnieść wrażenie, jak gdyby mieszkańcy Woodbury przyzwyczaili się do ich obecności. Zombie to raczej uciążliwy element codzienności, niż źródło przerażenia i powód do paniki, jak było do tej pory. Dlatego też w książce jest zdecydowanie mniej walk z nimi, fruwających flaków i tryskającej juchy. Ale nie dajmy się zwieść. Potwory powracają pod inną postacią – Philipa Blake’a.

Miłośnicy tematyki zombie (chociaż nie tylko oni) zapewne znają tę metaforę: zombie jako symbol człowieka ogołoconego z uczuć i wyższych wartości, „pustego”, zmęczonego. Nietrudno odnieść to do postaci Gubernatora, bo to on okazuje się tytułowym żywym trupem. Potworem zabijającym z zimną krwią, a jednocześnie raczej snującym się po świecie niż żyjącym nie-umarłym. Żeby było okropniej, Philip Blake nie musiał umrzeć, by przemienić się w zombie. Stał się nim za życia – oczywiście metaforycznie. Kirkman i Bonansinga nakreślili dosadny i niezwykle złożony portret człowieka, który stracił wszystko, a w rezultacie popadł w obłęd. Blake nie ma bliskich, żyje w izolacji, jego jedyną siłą jest przywództwo, a odskocznią „opieka” nad zombie – siostrzenicą Penny i zmyślone wspomnienia. Został skrzywdzony i swoim wrogom odpłaca tym samym. W miarę czytania łatwiej zauważyć, że Gubernator staje się coraz mniej poczytalny, jego decyzje mniej racjonalne, a wręcz szaleńcze. Przypomina zombie, z jednej strony niebezpieczne, z drugiej bezrozumne i słabe, które kończy tak, jak wszystkie ożywione trupy – od strzału zadanego przez pogromcę. Warto też zwrócić uwagę na sposób, w jaki Gubernator przemawia do mieszkańców, jak się przy tym zachowuje i jaką aurę roztacza wokół siebie. Kojarzy się jednoznacznie – z charyzmatycznymi przywódcami państw totalitarnych agitujących z mównicy. I tak jak oni pociąga za sobą „obywateli”, by realizowali jego politykę.

Przenośnię tę można też zauważyć w przypadku pozostałych bohaterów, mieszkańców i kompanów Blake’a na wojnie. Oni też stali się jak odrętwiałe zombie. Snują się po mieście, od jednej do drugiej barykady, gdzie „żyć” znaczy „przeżyć”.

Drugi tom Upadku Gubernatora trzeba przeczytać, nie tylko po to, żeby dowiedzieć się „jak to wszystko się skończyło”. Jest to mocna książka, chyba najmocniejsza wśród dotychczasowych części. Trochę inna, zaskakująca. I naprawdę dobra.

 

Tytuł: "Żywe trupy": "Upadek Gubernatora" cz. II

  • Autor: Robert Kirkman, Jay Bonansinga
  • Wydawca: Sine Qua Non
  • Okładka: Robert Sienicki
  • Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
  • Miejsce wydania: Kraków
  • Liczba stron: 296
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Data publikacji 11.2014 r.
  • Format: 140x205 mm
  • Cena: 34,90 zł 

 Dziękujemy wydawnictwu Sine Qua Non za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus