"Dziewczyna z Panamy" - recenzja

Autor: Jakub Syty Redaktor: Motyl

Dodane: 29-01-2015 15:26 ()


Tytułowa Panama nie jest bynajmniej Panamą położoną w Ameryce Środkowej, tylko stolicą Francji, a tytułowa dziewczyna nie jest bynajmniej zwykłą dziewczyną, tylko prostytutką. W dodatku nie pierwszą lepszą prostytutką, tylko Amélie Hélie, zwaną Złotowłosą; postacią autentyczną, o której swego czasu było w Paryżu głośno. Podobnie jak to było w przypadku Marie Duplessis i „Damy kameliowej” autorstwa Aleksandra Dumasa (syna), losy kurtyzany skłoniły francuskiego scenarzystę Laurenta Galandona do opowiedzenia ich w formie komiksowego dyptyku, który ukazał się nakładem belgijskiego wydawnictwa Le Lombard w wyjątkowej kolekcji Signé.

Przedstawiona w komiksie piękna Amélie za wszelką cenę chce osiągnąć „coś więcej” w swoim życiu. Jeszcze jako dziewczynka poprzysięga sobie, że nigdy nie zostanie praczką, jak jej matka. Z tego powodu gotowa jest odrzucić nawet szczerą miłość, bo jak sama stwierdza: „miłość jest piękna i wspaniała, ale jeśli powoli przeradza się w przyzwyczajenie, staje się tanim obrazkiem”. To dlatego dość łatwo przychodzi jej zostanie luksusową damą do towarzystwa, choć to życie wcale nie oszczędzi jej zmartwień, a wręcz przeciwnie, wciągnie w niejedne poważne tarapaty. Opowieść o Złotowłosej jest również opowieścią o Paryżu końca XIX wieku. Kolorytu miastu dodaje środowisko przestępcze, z którym siłą rzeczy Amélie ma styczność.

Można powiedzieć, że „Człowiek z nożami” i „Człowiek z tatuażami” to klasyczna opowieść o dziewczynie, o którą walczyło dwóch mężczyzn – w tym przypadku mamy hersztów band z paryskiej dzielnicy Belleville. Została ona jednak nie tylko sprawnie opowiedziana, co pięknie namalowana. Zbigniew Kasprzak doskonale odnalazł się w stylistyce końca XIX wieku. Na uwagę zasługują przede wszystkim stroje oraz architektura. Podobać się może również kreacja postaci – żywych, przedstawianych w dynamicznych pozach (niektóre skróty perspektywiczne to zdaje się znak rozpoznawczy Kasa), aczkolwiek niektóre ilustracje wydają się być jakby trochę na siłę inscenizowane (mam na myśli ustawienie modeli w kadrze). Oprócz dbałości o detal i przedstawienie realiów epoki, na pierwszy plan wysuwa się mimo wszystko sposób portretowania kobiet. Kas w wyjątkowy sposób rysuje ponętne dziewczęce kształty. Pełen pikanterii komiks zyskuje dzięki jego talentowi naprawdę wiele.

Również kolorystycznie komiks prezentuje się wyśmienicie. Miejscami można wręcz odnieść wrażenie, że kolor dominuje nad kreską. Już tylko kartkując album można zwrócić na to uwagę. Zastosowane przez Grażynę Kasprzak barwy są bardzo żywe. Istotna jest również dbałość o każdy szczegół, zarówno jeśli chodzi o pierwszy, jak również drugi plan. Ta pracochłonna technika mogła być jedną z przyczyn, dla których drugi album dyptyku miał lekki poślizg na rynku frankofońskim w stosunku do planowanej daty jego wydania, co wpłynęło też na datę premiery komiksu na naszym rynku. Myślę jednak, że opłaciło się czekać. Piękne ilustracje rekompensują wszystko.

Ciekawym zabiegiem narracyjnym i artystycznym jest wplecenie między plansze odpowiednio spreparowanych pierwszych stron ilustrowanych dodatków faktycznie istniejącego dziennika „Le Petit Journal”. Zabieg ten z jednej strony porządkuje chronologicznie całą historię (każda taka strona ma podaną datę wydania – oczywiście zmyśloną), z drugiej zaś służy jako podział na rozdziały i wprowadza najważniejsze wydarzenia w telegraficznym skrócie (zawsze służy temu ilustracja oraz nagłówek). Myślę, że to fajny wyróżnik komiksu.

Bardzo podoba mi się podejście do przekładu, to znaczy wykorzystanie na potrzeby tłumaczenia tych dziewiętnastowiecznych paryskich określeń gwarowych, które przeniknęły do języka polskiego oraz wplecenie warszawskiej gwary miejskiej i slangu przestępczego z przełomu XIX i XX wieku. Podobny zabieg miał miejsce w przypadku „Krzyku ludu”, również tłumaczonego przez Marię Mosiewicz i pod redakcją Artura Szrejtera. Jestem przekonany, że bez tak bogatego i zarazem wyszukanego słownictwa komiks dużo by tracił. Tymczasem panuje w nim doprawdy wyjątkowy klimat.

Smutna historia splatająca losy tytułowej dziewczyny z Panamy i kilku mężczyzn, którzy starali się o jej względy, warta jest poznania. To nie tylko dobrze napisany komiks, ale również stworzony w przyjemnej dla oka estetyce firmowanej przez małżeństwo naszych rodaków. Kto jeszcze nie zdecydował się go przeczytać? Mam nadzieję, że moje recenzenckie próby fajnowania Was na mydło odniosą zamierzony skutek.

 

Tytuł: "Dziewczyna z Panamy"

  • Scenariusz: Laurent Galandon
  • Rysunek: Zbigniew Kasprzak
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data wydania: 10.2014
  • Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
  • Liczba stron: 136
  • Format: 215x290 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena: 89,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus