Tom Harper „Skarbiec Łazarza” - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 25-01-2015 10:43 ()


Związki teraźniejszości z wydarzeniami sprzed wieków stanowią bardzo kuszący materiał dla każdego pisarza. Szczególnie wielkie fortuny, mające swe źródło w bardzo dawnych, tajemniczych awanturach, silnie oddziaływają na wyobraźnię i opowieści o nich są nader chętnie czytane. Co dopiero, gdy łączą się one z poszukiwaniem zaginionych skarbów, ukrytych w okolicznościach godnych osobnej powieści! Tom Harper postanowił połączyć jedno i drugie, przeskakując z miejscem wydarzeń nie tylko z państwa do państwa, ale też z czasów współczesnych do wczesnego średniowiecza i z powrotem. 

Ellie Stanton pisze właśnie pracę doktorską z historii średniowiecza. Przez całe życie borykała się z biedą i walczyła o możliwość ukończenia studiów, pracując i ucząc się jednocześnie. Ze względu na swą niezwykłą inteligencję stała się znaną w środowisku akademickim, obiecującą przyszłą uczoną. Propozycja pracy, jaką otrzymuje znienacka od mało znanego banku Monsalvat, wprawia ją w osłupienie. Nie ma pojęcia, co osoba o jej wykształceniu miałaby tam robić. Prezes tej dość tajemniczej instytucji, której dewizą jest pełna dyskrecja, charyzmatyczny Vivian Blanchard, proponuje dziewczynie ogromną pensję i dodatkowe przywileje, jeśli zgodzi się dla niego pracować. Jest to tym dziwniejsze, że Ellie nie zabiegała o tę posadę, a o samym banku dotąd nawet nie słyszała. Ma więcej niż dość powodów, by zachować najdalej idącą ostrożność, szczególnie że jej chłopak, Doug, nie popiera opuszczenia Oxfordu i przeprowadzki do luksusowego apartamentu, stanowiącego część pakietu motywacyjnego. Mimo to w końcu decyduje się na przyjęcie propozycji pana Blancharda, traktując ją jak zrządzenie losu. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że wkracza w mroczny świat, tylko z pozoru nowoczesny i zrozumiały. Dla istnienia banku Monsalvat ważniejsze niż wszystkie skomplikowane zabezpieczenia jest bowiem to, co ukrywa w swym skarbcu – a bynajmniej nie są to pieniądze, a zatrudnienie panny Stanton jest częścią większego planu...

Tom Harper w swej powieści sprawnie łączy średniowieczną legendę ze współczesnością, tworząc mroczną tajemnicę, która przetrwała już osiemset lat i przetrwa następne osiemset. Pod tym względem „Skarbiec Łazarza” jest bardzo ciekawą pozycją. Również jej bohaterowie nie budzą zastrzeżeń. Nawet ci epizodyczni są skonstruowani bardzo starannie i działają w sposób wiarygodny. Natomiast sięgnięcie do legendy Świętego Graala, ogólnoświatowa organizacja, teorie spiskowe sięgające korzeniami średniowiecza, to wszystko sprawia wrażenie „odgrzewanych kotletów”, za które brał się już niejeden pisarz. Samo to nie stanowi jeszcze podstaw do robienia wyrzutów autorowi, każdy temat można bowiem rozwinąć w sposób całkowicie nowatorski lub wtórny. Powieść Toma Harpera przypomina w nieodparty sposób książkowa wersję „Przygód Indiany Jonesa” albo telewizyjnego serialu „Łowcy skarbów”. Dla miłośników tego typu literatury będzie stanowić ciekawą lekturę, w której jest wszystkiego po trochu: średniowieczne poematy, zaginiony skarb, świat współczesnej finansjery, strzelanina, morderstwa, spiski, no i piękna kobieta, która w dodatku jest niezwykle inteligentna i odważna.

„Skarbiec Łazarza” to książka nie tylko ciekawa, ale i pięknie wydana, w eleganckiej okładce i na dobrym papierze. Trzeba też pochwalić bardzo dobry literacko, staranny przekład zarówno części dziejącej się „teraz”, jak i wstawek dotyczących wydarzeń z XII wieku. Wymagało to zastosowania dwóch różnych stylów pisarskich, takich które pasują do opisywanych stuleci. To wcale niełatwe, ale udało się. Przyzna to każdy, kto weźmie „Skarbiec Łazarza” do ręki. Zachęcam do lektury.

 

Tytuł: „Skarbiec Łazarza”

  • Autor: Tom Harper
  • Gatunek: powieść przygodowa
  • Język oryginału: angielski
  • Przekład: Maria Frąc
  • Okładka: miękka, ze skrzydełkami
  • Ilość stron: 480
  • Rok wydania: 2013
  • Wydawnictwo: Albatros
  • Cena: 35,90

 


comments powered by Disqus