"XIII" tom 20: "Dzień Mayflower" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 21-01-2015 23:23 ()


Wyświechtane przysłowie mówi, że nie zarzyna się kury znoszącej złote jaja, toteż nikogo nie powinno dziwić, że rezygnacja Jeana Van Hamme’a nie spowodowała definitywnego zakończenia „XIII”. Twórca „Thorgala” sam również nie mógł się rozstać ze swoją ulubioną postacią, spokrewnioną z książkowym Jasonem Bournem. Zresztą spośród wielu imion, jakie Mac Lane używał, wspomniane pojawia się trzykrotnie. Van Hamme próbował skończyć popularną serię na ósmym, potem trzynastym, a w końcu dziewiętnastym tomie. Nie udało się. Przeszłość ponownie dała o sobie znać, a spirala intryg, kłamstw i knowań została napędzona ze zdwojoną siłą.

Jason Mac Lane odziedziczył dom Abe’a i Sally Smith, małżeństwa, któremu zawdzięcza życie. Spotkanie ze starszą parą było jego pierwszym wspomnieniem po postrzale, odpowiedzialnym za amnezję. Niewielka, spokojna mieścina z dala od zgiełku betonowej dżungli to idealne miejsce na zaszycie się i próbę przypomnienia sobie wydarzeń sprzed lat. Były agent podejmuje terapię, która może odblokować traumatyczne wspomnienia i rzucić nieco światła na lata młodości. Niestety mimo żonglerki fałszywymi nazwiskami, Mac Lane stał się osobą znaną, a jego umiejętności pożądane. Odzyskanie przez niego pamięci może zagrażać interesom wpływowej grupy biznesmenów i polityków. Echa spisku XX znów dają o sobie znać, a tajemnice skrywane głęboko w niedostępnych obszarach umysłu bohatera nie mogą wyjść na jaw. Wrobiony w morderstwo i ścigany przez wymiar sprawiedliwości musi uciekać, aby zmierzyć się z nowymi wrogami, a przede wszystkim odzyskać utraconą tożsamość.

Wydawać by się mogło, że sensacyjna intryga zbudowana wokół spisku XX została doprowadzona do finiszu. Jak widać, niektórym bohaterom nie dany jest odpoczynek na zasłużonej emeryturze. Za powrót „XIII” odpowiada nowy duet artystów – Yves Sente i Youri Jigounov. Nazwisko scenarzysty sprawia, że już na wstępie zapala nam się ostrzegawcze światło. To kolejna, po „Thorgalu” seria, którą przejął twórca „Zemsty Hrabiego Skarbka”. Może w tym przypadku poradzi sobie lepiej i nie okaże się grabarzem cyklu. Autor zainicjował nowy rozdział w życiu Mac Lane’a z impetem, nadając wydarzeniom znacznej dynamiki i stawiając głównie na akcję, ale nie ustrzegł się też błędów. Mimo to lektura „Dnia Mayflower” upływa szybko, rozbudzając nadzieję na kontynuację.

Sente oparł fabułę na najatrakcyjniejszym elemencie, jeżeli przy dwudziestym tomie możemy o takim mówić, a mianowicie nieodgadnionej przeszłości agenta z charakterystycznym tatuażem. Płynnie wprowadził nowe postaci, zwłaszcza kolegę z dzieciństwa. W przypadku szwarccharakterów zrezygnował z oryginalności, powołując do życia bohaterów niemal identycznych jak u Van Hamme’a. Szkoda też, że nie potrafił odciąć się od poprzednich przygód XIII, nowe otwarcie ściśle wiążąc z poprzednim spiskiem. Wątpię, aby tworzenie piramidy intryg było zaskakującym i perspektywicznym rozwiązaniem. Na razie wyszedł z opałów obronną ręką, bowiem narzucone przez niego tempo akcji nie pozwala czytelnikowi się nudzić. Z kolei za rażące niedopatrzenie należy uznać znaczny przeskok czasowy. Odstęp między wydarzeniami w dziewiętnastym i dwudziestym tomie można liczyć w miesiącach. Nowinki techniki zaproponowane przez Sente’a, ewidentnie wskazują, że fabuła została osadzona w czasach współczesnych, co trochę gryzie się z wiekiem bohaterów (wyglądają identycznie). „XIII” zawsze kojarzyła się z latami 90. poprzedniego stulecia (nie licząc retrospekcji), a nie z czarnoskórym prezydentem za sterami amerykańskiej demokracji.

Natomiast zmiana na stanowisku ilustratora jest praktycznie nieodczuwalna. Youri Jigounov, który od czasów „Alphy” rozwinął swoje umiejętności, z powodzeniem kontynuuje pracę Williama Vance’a (który wsparł go na czterech stronach), przez co cykl zachował graficzną jednolitość. Rysunki Jigounova w pełni oddają ducha serii powodując, że mimo potknięć w scenariuszu powrót do świata XIII należy uznać za udany. Taurus Media jest czwartym wydawcą tego tytułu w Polsce i miejmy nadzieję, że doprowadzi go do szczęśliwego końca. Solidne oprawa plus dobrej jakości papier kredowy to znak rozpoznawczy byczej oficyny. Gramatura papieru jest o tyle ważna, że zmieniła się także kolorystka serii. Stonowane barwy Petry zostały zastąpione przez bardziej intensywne i jaskrawe autorstwa Bérengère Marquebreucq. Żywe kolory wydatnie podkreślają styl Jigounova. 

„Dzień Mayflower” powinien zadowolić wszystkich miłośników serii, którzy cierpliwie czekali na spolszczenie dalszych przygód wytatuowanego agenta cierpiącego na amnezję. Jednakże jest to tylko rozgrzewka, bowiem w kolejce do publikacji czeka już trzeci tom spin-offa, który z pewnością wzbudzi znacznie większe emocje.

 

Tytuł: "XIII" tom 20: "Dzień Mayflower"

  • Scenariusz: Yves Sente
  • Rysunki: Youri Jigounov, William Vance (str. 42-45)
  • Kolor: Bérengère  Marquebreucq
  • Tłumaczenie: Jakub Syty
  • Wydawnictwo: Taurus Media
  • Data wydania: 19.01.2015 r.
  • Druk: kolor, kreda
  • Oprawa: twarda
  • Stron: 48
  • Cena: 39 zł

Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus