„Pamiątki Soplicy” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 21-01-2015 13:14 ()


Wraz z realizacją postanowień trzeciego rozbioru (1795 r.) zdawało się, że niegdyś potężna Rzeczpospolita podzieli los licznych organizmów politycznych, które wskutek agresji silniejszych sąsiadów przepadły w dziejowej zawierusze. Co bardziej wściekli patrioci (jak np. przedstawiciele konspiracyjnej Centralizacji Lwowskiej) z miejsca przystąpili do działań na rzecz odzyskania przemocą odebranej niepodległości. Inni pogrążyli się w nostalgicznej melancholii usiłując ocalić od zapomnienia chociaż część tradycji polsko-litewskiego państwa.  

Powszechnie wówczas mniemano, że naród bez własnej państwowości nie ma najmniejszych szans na zachowanie swej tożsamości. W myśl tego przekonania Polacy i Litwini rozpłynąć się mieli w masie Rosjan i Niemców i tym samym zasilić listę wygasłych etnosów Europy tego sortu co Dakowie, Piktowie czy Jaćwingowie. Dość wspomnieć, że artefakty i – jak to wówczas określano – „starożytności” (tj. zabytkowe przedmioty), w rodowej posiadłości Czartoryskich na terenie Puław, w założeniu miały stać się częścią swoistej „Świątyni Pamięci” Rzeczypospolitej. Z kolei biskup Jan Paweł Woronicz zainicjował gromadzenie ludowych pieśni (z czasem spisanych przez Juliana Ursyna Niemcewicza), a Samuel Bogumił Linde podjął się tytanicznego wręcz wysiłku opracowania „Słownika Języka Polskiego” w zamiarze zachowania w szczątkowej chociaż formie śladów po w ich mniemaniu skazanym na dziejową agonię narodzie polskim. Jak wiadomo ich aż nazbyt katastroficzne obawy okazały się przedwczesne, bo wskutek determinacji kilku pokoleń co bardziej świadomych Polaków Rzeczpospolita odrodziła się z politycznego niebytu.

Zanim to jednak nastąpiło epigoni wcześniej przytoczonego przekonania dawali wyraz swej tęsknocie za utraconą państwowością. Przejawem owej, na swój sposób idyllicznej interpretacji przeszłości (choć nie wolnej od niejednokrotnie krytycznej oceny porządków panujących w sarmackiej republice), jest zbiór gawęd i dykteryjek pióra Henryka Rzewuskiego zatytułowany „Pamiątki Soplicy”. Już tylko osoba autora wpisuje się w niejednoznaczność postaw części polskiej szlachty, której przyszło żyć pod jarzmem zaborców. Z jednej strony miał on w swym życiorysie szczytną kartę służby w armii Księstwa Warszawskiego. Jako bliski znajomy Adama Mickiewicza w niemałym stopniu wpłynął na jego fascynację kulturą szlachecką, a w konsekwencji przyczynił się do zaistnienia dla wielu najwybitniejszej polskiej epopei tj. „Pana Tadeusza”. Z drugiej natomiast dał się poznać jako serwilista na usługach rosyjskiego zaborcy za cenę utrzymania uprzywilejowanej pozycji społecznej posesjonatów ziemskich. Nie wgłębiając się zanadto w niuanse politycznej ewolucji Rzewuskiego nie sposób odmówić mu literackiego talentu i gawędziarskiego zacięcia. Bowiem „Pamiątki Soplicy” z pełnym przekonaniem uznać należy za popis wytrawnej stylizacji na mowę Staropolan oraz swady, której nie powstydziłby się zapewne nawet Jan Chryzostom Pasek.

Rzewuski przenosi zatem „słuchaczy” swoich gawęd ku czasom konfederacji barskiej (1768-1772), gdy znaczna część przedstawicieli tzw. braci szlacheckiej, zaniepokojonych bezpardonową ingerencją Rosji w bieg spraw w Rzeczypospolitej (wówczas faktycznego protektoratu państwa carów), zdecydowała się na zbrojny opór. Przejawiło się to zawiązaniem w Barze (dawnej twierdzy kresowej) wspomnianej konfederacji, która w zamierzeniu jej uczestników miała powtrzymać przepoczwarzanie systemu politycznego Polski i Litwy pod presją Petersburga oraz skuteczne zniwelowanie rosyjskich wpływów w oparciu o sojusz z Turcją, a być może także z Francją. I chociaż przewaga militarna wschodniego sąsiada okazała się zbyt przytłaczająca, to jednak uświadomiła carycy Katarzyny II, że dla utrzymania w ryzach Rzeczypospolitej nie obędzie się bez jej częściowego okrojenia. Zwłaszcza, że niegdysiejszy polityczny promotor  „Semiramidy Północy” – król pruski Fryderyk II – niemal permanentnie ją do tego namawiał. Zanim jednak do tego doszło stosujący partyzanckie metody konfederaci okazali się dla carskich pułków niełatwym (a na pewno trudno uchwytnym) przeciwnikiem.  

To właśnie uczestnikom tego zrywu (w rodzimej historiografii uznawanego częstokroć jako pierwsze powstanie narodowe przeciwko faktycznej okupacji) Rzewuski poświęca najwięcej miejsca. Stąd opowieści z udziałem księdza Marka Jandołowicza (duchowego przywódcy konfederatów), Kazimierza Puławskiego czy nieprzyzwoicie wręcz majętnego Karola Radziwiłła „Panie Kochanku”. A wszystko to z perspektywy wywodzącego się z okolic Nowogródka szlachcica Seweryna Soplicy. Przy czym „Pamiątki…” rzeczonego to nie tylko zapis dokonań co bardziej rezolutnych sarmatów, ale też głębsza myśl historiozoficzna. Nie wolna co prawda od tęsknoty za utraconą świetnością i goryczy spowodowanej świadomością politycznej krótkowzroczności części polskich władców (m.in. Stefana Batorego i Jana III Sobieskiego), ale też i nieśmiało sugerowanego przeczucia o nieuchronności odrodzenia Rzeczypospolitej.[1] Mamy tu zatem sceny starć konfederatów z rosyjskimi interwentami, obrad prowincjonalnych sejmików szlacheckich, obyczajowości tamtych czasów (m.in. okoliczności ożenku głównego bohatera) oraz opisanej z wyraźną emfazą relacji z wizyty króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w Nowogródku. Owe zróżnicowane pod względem nastrojowości epizody składają się na przekonującą wizję żywiołowej społeczności świadomej oraz dumnej swego kolorytu, a przy tym sceptycznie usposobionej wobec oświeceniowych nowinek. Dodajmy, że zdławionej w trakcie formowania odrębnego modelu cywilizacyjnego, różnego zarówno od turańsko-bizantyjskiego wschodu jak i wypierającego się od swych łacińskich korzeni zachodu.

Koneserów staropolszczyzny nade wszystko zachwyci barwny język nie wolny od incydentalnie przejawiających się makaronizmów i żywiołowej, stylizowanej na późnobarokową, mowy potocznej. Ci spośród ewentualnych czytelników, którzy nie bez trudu przedzierali się przez kolejne stronnice „Początku i progresu wojny moskiewskiej” Stanisława Żółkiewskiego czy „Opisu obyczajów i zwyczajów za panowania Augusta III” Jędrzeja Kitowicza (choć ze względu na wysoką jakość tych utworów chyba trudno byłoby takowych znaleźć) wypada uspokoić: obcobrzmiących wtrętów jest tu niewiele. Tym bardziej, że swoje dzieło Rzewuski spisał zapewne na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych XIX w., a zatem w momencie dziejowym nieco już nam bliższym, także w kontekście językowym, dzięki czemu utwór jest dla współczesnego czytelnika w pełni zrozumiały.

Niniejsze wznowienie „Pamiątek…” oparto na wydaniu opracowanym przez Zygmunta Szweykowskiego z myślą o krakowskiej Bibliotece Narodowej z 1928 r. Te z kolei przygotowano na podstawie autografu, a w przypadku czterech ostatnich gawęd na pierwodrukach książkowych. Zabrakło natomiast współczesnego wprowadzenia do utworu z choćby pobieżnym zarysowaniem tła historycznego dla rozgrywających się na karatach „Pamiątek…” wydarzeń. Może nie w tej skali jak miało to miejsce w publikowanej niegdyś przez Ossolineum serii Biblioteki Narodowej (choć byłoby to idealnym rozwiązaniem), ale na tyle wystarczającej, aby nieco mniej obeznany z tematem czytelnik zorientował się z jakiego rodzaju utworem ma on do czynienia. Zwłaszcza, że ostatnimi laty nauczanie historii w państwowych placówkach edukacyjnych zdaje się przeżywać poważny kryzys. Na pewno wypada pochwalić wydawcę za solidną i wizualnie cieszącą oko formę edycji „Pamiątek…”.

Nie da się ukryć, że niniejszy utwór wzbudzi zapewne uwagę przede wszystkim czytelników zainteresowanych dziejami Rzeczypospolitej w jej staropolskiej odmianie. Tych u nas co prawda nie mało (a przynajmniej tak można mniemać po liczebności grup rekonstruujących wojskowość tamtych czasów oraz zainteresowaniu twórczością m.in. Jacka Komudy), ale z pewną dozą ryzyka można pokusić się o przypuszczenie, że okaże się wzbogacającą lekturą także dla odbiorców ogólnie wrażliwych na dorobek rodzimej literatury. A przy okazji świadectwem minionej, brutalnie stłamszonej chwały.

 

[1] Co w świetle serwilistycznej postawy Rzewuskiego względem carskich władz wydaje się co najmniej osobliwe. 

 

Tytuł: „Pamiątki Soplicy”

  • Autor: Henryk Rzewuski
  • Projekt okładki: Paulina Radomska-Skierkowska
  • Wydawca: Zysk i S-ka
  • Data premiery: czerwiec 2014 r.
  • Oprawa: twarda z obwolutą
  • Format: 14 x 20,5 cm
  • Papier: offset
  • Druk: czarno-biały
  • Liczba stron: 392
  • Cena: 39,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Zysk i S-ka za przesłanie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus