"Josephine" - recenzja

Autor: Dominika Malecka Redaktor: Motyl

Dodane: 11-01-2015 12:59 ()


Wydawnictwo Ongrys postanowiło zebrać w opasły album przygody przebojowej detektyw Scotland Yardu. Mowa oczywiście o Josephine Durmaz, która swój komiksowy żywot rozpoczęła pojawiając się na łamach dwunastego zeszytu magazynu Produkt. Nie da się ukryć, że stworzona dzięki pomysłowości Janusza Pawlaka, publikującego pod chwytliwym pseudonimem Clarence’a Weatherspoona, postać zaskarbiła sobie rzesze oddanych miłośników. Później doczekaliśmy się dwóch pełnoprawnych albumów, wydanych w ramach nieistniejącej już oficyny Mandragora. Niestety słuch po Josephine zaginął, ale… nic, co dobre nie ginie na zawsze.

Niewątpliwie warto było przypomnieć postać dziarskiej heroiny. Rzadko spotyka się w rodzimym komiksie silne osobowości kobiece, chłodne, enigmatyczne, co nie przeszkadza, aby fascynowały. Tym bardziej, że od Josephine emanuje dyskretny seksapil. W perypetiach bohaterki łatwo dostrzec nawiązania do prozy Howarda Phillipsa Lovecrafta i Edgara Allana Poe, a dla czytelników będą też  one wartościowym substytutem przygód Piekielnego Chłopca.

Zachwyca przede wszystkim oprawa graficzna. Nastrojowe, czarno-białe plansze, z grubym obrysem postaci, a także wypełnionymi po brzegi detalami, uwodzą i zapraszają do mrocznego świata występku i magii. Każda z opowiastek kończy się ciekawą puentą i morałem. Z tym że autor nadmiernie nie szafuje nadprzyrodzonymi zjawiskami, wprowadza je subtelnie, z rozmysłem dawkując napięcie. To główna zaleta perypetii Sherlocka Holmesa w spódnicy. Bardziej interesująca, niż kolejne przypadki Josephine, jest sama postać głównej bohaterki, wokół której nagromadziła się pokaźna sterta niedopowiedzeń. Podsycają one ciekawość czytelnika, a także czynią z Durmaz postać niejednoznaczną, fascynującą, od której nie sposób oderwać wzroku.

Album posiada jeszcze jedną niezaprzeczalną zaletę, pozwala śledzić ewolucję stylu prac Janusza Pawlaka, widać jak jego grafiki dojrzewały, jak z czasem zmieniał się sposób opowiadania historii. Zbiorek ten pokazuje też słabą stronę autora, a mianowicie, większość spraw, których podjęła się Josephine naznaczonych jest klątwą przegadania. Nie jest to może rażący zarzut, ale niekiedy widać, że w dymkach znajduje się zbyt wiele opisów. Nie burzy to pozytywnego odbioru komiksu, ale wskazuje element, który warto wyeliminować i dopracować. Osobiście mogę powiedzieć, że Pawlak jest niekoronowanym królem krótkiej formy opowieści. Kilkustronicowe nowelki z Josephine są esencją tego zbioru. Trafna, dynamiczna narracja i zaskakujące zakończenie, to znak rozpoznawczy autora i drugi - obok niepowtarzalnego stylu rysunków - powód, aby sięgnąć po omawiany komiks.

Myślę, że zbiorcze wydanie przygód Josephine to nie tylko gratka dla osób, które już zetknęły się z tą postacią, ale też szansa dla pozostałych, na wkroczenia w ten nieco zapomniany, pełen dziwów i tajemnic wiktoriański świat. Przemawia za tym nie tylko charakter głównej bohaterki, ale także klimat poszczególnych opowieści. Znajdziemy w nich bowiem szczyptę grozy, rasowy kryminał i inteligentny humor. W „Josephine” drzemie cząstka enigmatycznych historii Alana Moora, gracja Adeli Blanc-Sec oraz atmosfera opowieści o Hellboyu. Mieszanka gwarantująca udanie spędzony czas nad lekturą.  

 

Tytuł: "Josephine"

  • Scenariusz: Clarence Weatherspoon
  • Rysunki: Clarence Weatherspoon
  • Wydawnictwo: Ongrys
  • format: 220 x 296
  • oprawa: twarda
  • druk: czarno-biały
  • objętość: 144 strony
  • data wydania: 10.2014
  • cena: 49 zł

Dziękujemy wydawnictwu Ongrys za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus