"Noc w muzeum": "Tajemnica grobowca" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 02-01-2015 11:05 ()


Dwie poprzednie odsłony „Nocy w muzeum” nie należały do ścisłej czołówki kina familijnego, ale dostarczały satysfakcjonującej rozrywki. Zwłaszcza pierwsza część, w której poznaliśmy sekret nocnego życia w Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku. W drugiej z kolei mieliśmy solidny występ energicznej Amy Adams w roli Amelii Earhart, pierwszej kobiety, która przeleciała nad Atlantykiem. Co zatem oferuje część trzecia?

Posada Larry’ego wydaje się być niezagrożona w obliczu spektakularnego programu dla odwiedzających muzeum. Dzięki magicznej tablicy ożywiającej wszystkie eksponaty, placówka przeżywa prawdziwe oblężenie gości. Podczas jednego z wieczornych widowisk, spokojne dotychczas woskowe figury i wypchane zwierzaki zaczynają wariować. Przyczyna tego zachowania leży w wadliwym funkcjonowaniu starożytnej tablicy, która wydaje się być wyeksploatowana. Larry postanawia udać się do źródła, czyli osoby odpowiedzialnej za jej stworzenie. Pechowo faraon Merenkahre znajduje się w zbiorach londyńskiego muzeum. Stróż nocny z grupą oddanych przyjaciół wyrusza w daleką podróż w celu odkrycia defektu pradawnego artefaktu.

Finałowa odsłona trylogii, bo tak można nazwać „Tajemnicę grobowca”, nie zaskakuje, bowiem w głowach scenarzystów odpowiedzialnych za oryginalny koncept zabrakło pomysłów na rozwinięcie niniejszej historii. Dostajemy powtórkę z rozrywki, czyli uganianie się po korytarzach muzeum, tym razem jednak w stolicy Zjednoczonego Królestwa, a nie w Ameryce. I mimo że w obsadzie pojawili się nowi aktorzy, to żaden z nich nie ma możliwości rozwinięcia skrzydeł czy też przekonania do siebie widza. Najważniejsze zwroty akcji tradycyjnie pokazano w zwiastunie. Szkoda, bo muzealna przygoda, zwłaszcza z pierwszej części, udowodniła, że w tym lekkim kinie rozrywkowym drzemie potencjał edukacyjny. Niestety, w trzeciej części dominują przeciętne gagi i sceny konfrontacyjne. Również polska ścieżka dialogowa w kilku miejscach dała plamę starając się na siłę przeszczepić żarty z rodzimego podwórka.

Na pewno obraz przypadnie do gustu najmłodszej widowni, jako niezobowiązująca rozrywka. Jest to też jedna z ostatnich okazji obejrzenia na ekranie Robina Williamsa. Aktor wcielający się w prezydenta Theodore’a Roosevelta zmarł w sierpniu 2014 r. nie doczekawszy premiery. Rarytasem dla wielbicieli gościnnych występów będzie pojawienie się w niewielkim epizodzie Hugh Jackmana, który z wrodzoną elegancją i humorem sparodiował Wolverine’a.

Kino ociekające schematami, z prostą historią, błyskawicznie mija, pozostawiając nas z olbrzymim uczuciem niedosytu. Głównie dlatego, że większość postaci nie wzbudza żadnych emocji, a przekomarzanie się Bena Stillera ze swoim neandertalskim przodkiem bardziej irytuje niż wywołuje uśmiech na twarzy. Szkoda zmarnowanego pomysłu, bo przy takim naszpikowaniu głośnych nazwisk, potencjał tej opowiastki nie został wykorzystany nawet w najmniejszym stopniu.

 4/10

Tytuł: "Noc w muzeum": "Tajemnica grobowca"

Reżyseria: Shawn Levy

Scenariusz: Michael Handelman, David Guion, Mark Friedman

Obsada:

  • Ben Stiller
  • Robin Williams
  • Owen Wilson
  • Steve Coogan
  • Ricky Gervais
  • Dan Stevens
  • Rebel Wilson
  • Rami Malek
  • Patrick Gallagher
  • Mizuo Peck
  • Ben Kingsley
  • Skyler Gisondo

Muzyka: Alan Silvestri

Zdjęcia: Guillermo Navarro

Montaż: Dean Zimmerman

Scenografia: Martin Whist

Czas trwania: 90 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus