"Kriss de Valnor" tom 5: "Czerwona jak Raheborg" - recenzja
Dodane: 31-12-2014 17:30 ()
Historia ludzkości wielokrotnie związana była z narodzinami i upadkami imperiów, cywilizacji czy królestw. Wszystkie musiały dojść do momentu, gdy nie było już możliwości cofnięcia podjętych decyzji, czyli należało zmierzyć się z niepewną przyszłością. Takowa zawisła nad całym światem Thorgala. Póki był on skromny, pozbawiony mocarstwowych (pazernych) zapędów wydawcy, historie z udziałem dziecka z gwiazd, słabsze bądź lepsze, w jakimś stopniu zachęcały czytelnika do ponownego odwiedzenia elektryzującego świata Wikingów. Niestety, odkąd za sterami cyklu zasiadł Yves Sente, poszczególne serie, w tym sztandarowa, zaczęły widocznie obniżać loty. Piętrzące się bzdury, gafy i pomyłki głównego kreatora doprowadziły postaci na skraj przepaści, z której można uciec tylko na dwa sposoby. Albo oddać się w ramiona walkirii rzucając w bezkresną otchłań, albo spróbować wrócić na dawny, zapomniany przez wielu trakt. Niemniej drugie zadanie wydaje się misją iście niemożliwą.
Dobitnie świadczy o tym piąty tom perypetii Kriss de Valnor. Dzika wojowniczka snuje swoje plany o potędze mając u boku pierworodnego syna Thorgala, a jednocześnie w duchu modli się o powodzenie misji odbicia Aniela. Już te dwa wątki wydają się być mocno rozbieżne, bowiem - mimo wielokrotnie wspominanej miłości do swojego syna - Kriss nie wyrusza dziecku z pomocą, tylko bawi się w lokalnego watażkę, któremu z nieba spadła korona na głowę. Pod przykrywką walki z najeźdźcą, w obronie jednej i słusznej wiary, zaprzeda duszę diabłu, aby być w posiadaniu dwóch rzeczy, które naprawdę kocha – władzy i bogactwa. Całkiem inne motywacje posiada Jolan. Obdarzony supermocą młodzian, nadal tkwi w tej opowieści jako egzotyczny dodatek pozostawiony na uboczu, by w razie kolejnych potknięć scenarzysty ponadludzką szarżą uratować sytuację. W całym tym zamyśle nie widać konkretnego planu, a połatany naprędce z pojedynczych pomysłów skrypt nie ma nic ciekawego do zaoferowania. W tumulcie przygotowań do walki, buńczucznych przemów czy czytelnych intryg i knowań, postaci Kriss i Jolana stają się coraz bardziej bezbarwne, odarte z całej charyzmy, którą nadał im Jean Van Hamme. Sprawiają wrażenie papierowych bohaterów osadzonych w telewizyjnej telenoweli aniżeli w opowieści fantasy.
Trudno się dziwić takiemu wrażeniu, skoro scenariusz do piątego tomu bazował jedynie na pomyśle Sentego, a został swobodnie zinterpretowany przez Giulio de Vitę. Ile finalnych wersji tego albumu dostarczył autor „Zemsty hrabiego Skarbka”, a która została zaakceptowana na potrzeby niniejszego albumu wiedzą jedynie włodarze Lombardu. Narzucony cykl wydawniczy, rygorystyczne przestrzeganie dat premier spowodowały, że zdecydowano się na produkt niewykończony, niedopracowany, aby tylko dotrzymać pierwotnych terminów. Dlatego też czytelnicy mogą czuć się oszukani.
Od strony graficznej Kriss de Valnor nie wyglądała nigdy gorzej. Giulio de Vita na byłej kochance Thorgala ćwiczy swoją niewyrobioną rękę, co rusz oszpecając heroinę. Mało tego, Włoch chyba nie zdaje sobie sprawy, że główna bohaterka na każdej stronie ma inaczej narysowaną twarz. Trudno uwierzyć, aby był to celowy zabieg. Aż dziw bierze, że wydawca wyraził zgodę na publikację tych graficznych potworków. Piąty album stracił również dotychczasową kolorystkę. Grazę zastąpił duet włoskich artystów Matteo Vattani/Sara Spano, którzy na razie nie uchwycili klimatu historii serwując barwy niczym z podrzędnej sagi fantasy. Żywa kolorystyka została zastąpiona stonowanymi, nijakimi barwami, które potrafią negatywnie odmienić oblicza poszczególnych bohaterów, a pejzaże zmienić w nieprzykuwające wzroku poślednie grafiki.
Po serię sięgam już wyłącznie z sentymentu, czar tej opowieści prysł dawno. Nie liczę również na cud, który mógłby się wydarzyć wraz z przyjściem nowego scenarzysty. Myślę, że sensowne zakończenie tych trącących banałami opowieści pobocznych wydaje się jedynym honorowym wyjście jakie pozostało zagranicznemu wydawcy. Każde imperium upada, toteż świat Thorgala również nie zasługuje na przetrwanie w obecnej formie.
Tytuł: "Kriss de Valnor" tom 5: "Czerwona jak Raheborg"
- Scenariusz: Yves Sente
- Rysunek: Giulio De Vita
- Kolory: Matteo Vattani, Sara Spano
- Tłumaczenie: Wojciech Birek
- Wydawca: Egmont
- Data publikacji: 03.12.2014 r.
- Format: A4
- Druk: kolor
- Stron: 48
- Papier: kredowy
- Oprawa: miękka/twarda
- Cena: 22,99 zł/29,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus