„Durango" tom 4": „Amos” - recenzja
Dodane: 13-12-2014 13:07 ()
Durango, rewolwerowiec, który strzela szybciej, niż odpowiada na pytania, zmierza w kierunku granicy z Meksykiem. Poszukiwany listem gończym, gwarantującym temu, kto go schwyta, okrągłą sumę 5000 dolarów, planuje opuścić terytorium Stanów Zjednoczonych. Problem w tym, że nie jest poszukiwany tylko i wyłącznie przez zwyczajnych łowców głów czy czyhających na jego życie przypadkowych pistoleros, którzy chcieliby zarobić trochę pieniędzy i których nie musi się szczególnie obawiać...
Czwarty album autorskiej serii Yvesa Swolfsa ma dużo bardziej złożoną fabułę niż trzy poprzednie. Znajdziemy w nim zresztą odwołania do pierwszych historii z jego udziałem i wydaje się, że były one potrzebne między innymi po to, by przedstawić głównego bohatera, skonfrontować z kilkoma różnymi przeciwnikami, wreszcie pokazać, na co go stać. Dzięki temu wiemy, że wyjdzie on cało z niejednej opresji, a teraz, kiedy używa niezawodnego dziesięciostrzałowca – Mausera C96, jest jeszcze bardziej niebezpieczny.
Na swojej drodze Durango spotyka Amosa Rodrigueza, desperado, za którego głowę również wyznaczono nagrodę. To postać nie do końca jednoznaczna, trochę na wyrost powiedziałbym, że jest z niego taki meksykański Robin Hood. I tak jak na tropie zamieszanego w handel bronią Meksykanina jest Agencja Pinkertona, tak Durango staje się poszukiwany przez kompanię wydobywczą, której bardzo zależy na tym, by zatuszować wydarzenia, jakie miały miejsce w albumie „Pułapka na zabójcę”. W dodatku przyjmujący intratne zlecenie człowiek sprzymierza się z pałającym do Durango szczerą nienawiścią szeryfem z miasteczka Silver Bridge. Jak to często bywało na Dzikim Zachodzie, stróż prawa nie zawsze był prawym człowiekiem.
Chociaż „Amos” liczy tyle samo plansz, co wcześniejsze albumy „Durango”, łatwo ulec złudzeniu, że komiks jest dłuższy. Na plus należy zaliczyć częstszą zmianę lokalizacji, dynamiczniej prowadzoną narrację, gęstszą fabułę oraz zdecydowanie większą liczbę postaci, które nie służą tylko jako żywe worki na kule. Wszystkie te elementy składają się na pełnokrwisty western. W dodatku zaobserwować można stopniowy rozwój warsztatu Swolfsa jako rysownika. Liczne, naprawdę fajne ujęcia filmowe, nadają tej historii właściwego klimatu. To chyba ten moment, kiedy można powiedzieć, że właśnie dzięki takim albumom seria zyskała miano kultowej. Pierwsza część „cyklu meksykańskiego” jest tego dowodem.
Tytuł: „Durango" tom 4": „Amos”
- Scenariusz: Yves Swolfs
- Rysunki: Yves Swolfs
- Tłumaczenie: Wojciech Birek
- Wydawca: Elemental
- Data publikacji: 01.12.2014 r.
- Druk: kolor, kreda
- Oprawa: miękka
- Format: 21x29 cm
- Stron: 48
- Cena: 38 zł
Dziękujemy wydawnictwu Elemental za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus