„Bar starego Francuza” - recenzja
Dodane: 13-12-2014 06:00 ()
Jean Philippe Stassen to belgijski rysownik i scenarzysta, który w połowie lat 90-tych przebojem zaznaczył swą obecność na francuskojęzycznym komiksowym rynku. W wieku 26 lat Stassen narysował „Bar starego Francuza”, a kilka lat później „Deogratias”, album o ludobójstwie w Ruandzie (polskie wydanie 2009 r.). Polscy czytelnicy czytając „Bar (…)” będą więc mieli ponownie okazję zaznajomić się z pracą tego wyjątkowo wrażliwego artysty.
Pomysł na „Bar starego Francuza” zrodził się w głowie Stassena, następnie rysownik poprosił przyjaciela – scenarzystę Denisa Lapierre’a o jego spisanie. Lapierre, który nigdy nie był w Afryce (w przeciwieństwie do zakochanego i często po niej podróżującego Stassena) poradził sobie znakomicie; oczywiście fragmenty opisujące afrykański koloryt były ustalane wspólnie przez obu autorów. Komiks opowiada historię trójki bohaterów: 17-letniej Leili i 14-letniego Celestina oraz tytułowego Starego Francuza – właściciela przydrożnego baru znajdującego się na Saharze. To właśnie on jest narratorem opowieści przez większą część albumu. Losy dwójki bohaterów poznajemy właśnie z perspektywy właściciela baru, który opowiada je zatrzymującym się w nim podróżnym i turystom. Sam zna je z pierwszej ręki – bowiem Leila i Celestin wysyłają do siebie listy – na adres baru. Wścibski właściciel je otwiera. Wybaczmy jednak tę wścibskość, starzec przecież kocha dwójkę młodych i zwyczajnie jest ciekawy, co u nich słychać. Mamy tu więc specyficzny rodzaj podglądactwa; życie bohaterów bardziej znane jest osobom postronnym (bywalcom baru, czytelnikom) niż zainteresowanym (Leili i Celestinowi). W jednej z końcowych scen, Leila mówi do Araba, który wiózł ją ciężarówką: „Więc on wszystko wam opowiedział!... Znasz moje życie! I życie Celestina!... I wszyscy ludzie pustyni, i nawet turyści (…).To nie do wiary”. Na co Arab uspokajająco odpowiada: „Nie bądź rozgoryczona… Opowiadał po swojemu, z pewnością powymyślał lub poprzeinaczał różne rzeczy… To nic takiego”. W ten sposób autorzy pieką dwie pieczenie na jednym ogniu – wychodzą naprzeciw czytelnikom lubiącym otrzymywać ekshibicjonistyczne historie, a jednocześnie kierują utwór do tych, którzy szanują prawo do prywatności.
Leila to nastolatka mieszkająca we Francji, której arabska rodzina imigrowała z Afryki. Dziewczyna żyje w świecie poddanym twardym rygorom, z despotycznym ojcem, dokuczającym jej bratem, z określoną, przypisaną rolą kobiet w domu. To rodzina, do której Leila, z racji panującej w niej utartych schematów i ról, nie pasuje. Dlatego chce się z niej wyrwać. Początkowe sceny komiksu mogą mylić, że to tylko młodzieńczy bunt dorastającej dziewczyny; szybko jednak przekonujemy się, że chodzi o coś więcej. Leila stoi bowiem u progu dorosłości, w momencie w którym wszystko wydaje się możliwe, piękne, w momencie oczekiwania na nadejście chwil, podczas których chce się chłonąć sobą cały świat. Gdy chce się kochać pełną piersią, poznawać nowych ludzi, podróżować. Chodzi tu zatem o poznanie smaku życia. O chłonięcie całym sobą smaków, kolorów, zapachów. O odkrywanie niewiadomego. Stąd decyzja o podróży w nieznane. Leila wybierze Afrykę i Tanger – dlaczego właśnie Tanger? O tym później. Jest więc podróż Leili znaczona pierwszym wyrwaniem się z domu, spod opieki dorosłych, spod ich wścibskich pytań, spod ich ciekawskich spojrzeń, spod ich zakazów, spod szczerej lub tylko udawanej troski. Takie wyrwanie się z domu, szaloną eskapadę chociaż i "kilka kroków" od domu ma za sobą każdy z nas, dlatego w podróży Leili czytelnicy odkrywają własne młodzieńcze wspomnienia i odczucia. Dlatego też na przykład z taką radością kibicujemy Leili i Celestinowi, gdy ci kradną samochód. Szalony pomysł, tłumaczony tym, że młodzi chcą być razem.
Drugi z bohaterów – Celestin, to chłopiec pochodzący z afrykańskiej wioski. Musi z niej uciekać przed rodziną (przybranym ojcem). Zabiera ze sobą młodszą siostrę. Niestety, podróż przez pustynię mała Kudi przypłaci śmiercią. Celestin dotrze do misji irlandzkiego misjonarza, który zaopiekuje się chłopcem. U misjonarza spędzi 4 lata, a potem nasz zbuntowany bohater ruszy dalej w świat – na północ. Imając się różnych zajęć i pomieszkując w różnych miejscach, Celestin dotrze wreszcie do tytułowego baru. Jak zwykle to bywa dla francuskiej kultury, autorzy pomniejszają rolę zakonnika w życiu chłopca. Narrator - Stary Francuz złośliwie stwierdzi: „Przez te wszystkie lata spędzone w misji Irlandczyk zrobił jedną dobrą rzecz. Nauczył Celestyna francuskiego. W miarę przyzwoicie”. Na szczęście wątek zakonnika zajmuje w komiksie niewiele miejsca. Zresztą, z Irlandczyka taki zakonnik jak ze mnie Święty Mikołaj. Ot, ubrany po cywilnemu facet noszący krzyżyk na koszuli. Jeszcze mniej zajmie w komiksie, pokazany jako ledwie zauważalny niuans, wątek biseksualnej tożsamości arabskiego bogatego chłopca, Abdelaziza. Najważniejsze, że historie postaci drugoplanowych gasną przy dwójce świetnie skonstruowanych młodych bohaterów.
Praktycznie od pierwszych kart komiksu domyślamy się, że Celestin i Leila spotkają się ze sobą i że się w sobie zakochają. To po swym pierwszym spotkaniu bohaterowie ruszą do Tangeru, gdzie ich miłość rozkwitnie. To w tym mieście Leila poczuje pełną piersią wszystkie smaki swej wielkiej podróży, a Celestin ze zbuntowanego chłopaka przerodzi się na chwilę w młodzieńca, który odkrył miłość. Tę miłość, którą przeżywają, to co się dzieje w ich duszy, będą wyrażali tworząc. Celestin z pasją będzie malował graffiti, a Leila będzie co raz więcej pisała. Uprawiając sztukę, młodzi ludzie będą paradoksalnie… oddalali się od siebie. To ciekawe spostrzeżenie, wydaje się tu bowiem, że sztuka oddala nas od drugiego człowieka. Tworząc wyrażamy swoje uczucia, mówimy więc o sobie, ale czy język naszej twórczości jest dobrze zrozumiały dla drugiej strony związku?
Omawiany utwór nie jest zatem tanim romansem. Komiks wpisuje się chyba też szerzej we francuską kulturę, w której zarówno w literaturze jak i w kinematografii, odnajdujemy często wszelkie odmiany miłosnych powikłań. Dzieło Stassena i Lapiere’a najbardziej przypomina mi klimatem utwory mistrza francuskiego kina – Erica Romera, powstałe w tych samych co komiks latach 90-tych. To właśnie wtedy francuski mistrz kina nakręcił cykl „Opowieści pór roku”. Przyznam, że w jego „Opowieści letniej” (1996) odnalazłem podobny jak w „Barze starego Francuza” klimat: zauroczenie młodymi bohaterami i banalną z pozoru historię miłosną połączoną z liryzmem.
„Bar starego Francuza” to komiks składający się z dwóch części po 54 strony każda, wydanych odpowiednio w 1992 i 1993 roku (polski czytelnik otrzymuje obie części w jednym tomie). Pierwsza z nich, po ukazaniu się, zdobyła liczne nagrody we Francji, Holandii i Szwajcarii. Podczas lektury zastanawiałem się dlaczego. W końcu uniwersalnych historii o miłości i o wzajemnym poszukiwaniu się młodych ludzi jest pełno. Wydaje mi się, że musiało zadziałać tu coś więcej, że komiks trafił w pewne oczekiwania czytelników, w coś „co wisiało nie wyartykułowane w powietrzu”. Pisałem już o tym, że „Bar starego Francuza” z racji skomplikowanego wymiaru miłości zdaje się korespondować z francuskim dorobkiem kulturalnym. Po drugie komiks jest niebanalny od strony graficznej, nowoczesny w formie, co musiało zwrócić uwagę wymagających czytelników. Rysunek mający swe źródła w temperowych ilustracjach Stassena z jego podróży po Afryce, wyewoluował do gwaszu połączonego z tuszem, do mocnego kryjącego koloru i zdecydowanego obrysu konturów postaci. To propozycja ciekawa na rynku, w którym prym wiedli wówczas wirtuozi drobnej kreski i powietrznej perspektywy podkreślanej kolorami kładzionymi akwarelą lub ecoliną. Kolejna sprawa to wątki tożsamościowe – w końcu nasza francuska bohaterka pochodzi z arabskiej rodziny, imigrantów przybyłych do Francji z subsaharyjskiej Afryki. Część francuskich odbiorców zapewne odnajdywała tu obraz zmieniającej się struktury ludnościowej swego kraju, a w bohaterach widziała sąsiadów – imigrantów z ulic własnych miast.
Jednak najciekawszym moim zdaniem tropem, wiodącym do odczytania popularności komiksu, jest mityczne miasto - Tanger. Wymaga to kilku zdań wyjaśnienia. Otóż, w 1990 roku do kin wszedł film Bernardo Bertolucciego „Pod osłoną nieba”. To opowieść o podróży do Afryki małżeństwa, podróży po to, by skleić rozsypujący się związek. To też historia o niemożności porozumienia się nawet kochających się ze sobą ludzi. W tym duchu można przecież odczytywać też komiks „Bar starego Francuza” – i opowiedzianą w nim historię Leili i Celestina.
Bohaterowie „Pod osłoną nieba” wybierają się do Tangeru w poszukiwaniu nowych wrażeń. Bohaterzy komiksu z kolei dla nowych wrażeń Tanger opuszczą – jednak to w tym mieście, będą ze sobą najbliżej. Film włoskiego reżysera jest ekranizacją słynnej, przepełnionej pesymizmem książki Paula Bowlesa. Rysownik Stassen w słowie wstępnym do swego komiksu opisując Tanger nieprzypadkowo przypomina właśnie nazwisko Bowlesa. O Tangerze Stassen pisze tak: „Jest tu i krew i seks, brudne noże, rozmazane makijaże, zbyt nawoskowane buty, źle wysikane piwo, pachnie różami i świeżym mięsem (….) To bez wątpienia dla czegoś takiego jak to, Paul Bowles tu umrze.” Trzeba dalej dodać, że powieść Bowlesa stała się kultowa w latach 50-tych dla ruchu tzw. bitników - protoplastów ruchu hipisowskiego. Inną kultową dla bitników powieścią była powieść Jacka Kerouaca „W drodze”, która opowiadała o szalonej włóczędze przez Stany Zjednoczone. Sam autor tej powieści żył jak jej bohaterowie. I uwaga: najważniejsze – w swych podróżach dotarł też do „ziemi obiecanej” bitników, czyli … tak, tak… do Tangeru. Do miejsca, gdzie wszystko jest na „wyciągnięcie ręki”. Autorzy komiksu umiejętnie zatem nawiązują do prądów i pomysłów literackich przenikających już od dziesięcioleci świat literatury i rozpalających wyobraźnię czytelników z Zachodniej Europy.
Ciekawe, że znaczenie literatury w życiu bohaterki zostało w komiksie delikatnie zaakcentowane. Otóż, w swą podróż do Afryki, Leila rusza z kultową dla siebie książką amerykańskiej pisarki (niewydanej dotąd w Polsce) Kay Gibbon, pod pachą.
Bar starego Francuza"
- Scenariusz: Denis Lapiere
- Rysunek: Jean-Philippe Stassen
- Wydawca: Wydawnictwo Komiksowe
- Kolor: Jean-Philippe Stassen
- Tłumaczenie: Wojciech Birek
- Druk: kolor
- Format: 215 x 285
- Papier: kreda
- Wydanie: I
- Stron: 120
- Cena: 59,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Komiksowemu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus