Tomasz Kołodziejczak "Czarny horyzont" - recenzja
Dodane: 07-12-2014 13:45 ()
Warszawa, niedaleka przyszłość. Po zakończeniu kolejnej wojny, mapa i porządek Europy zmieniły się diametralnie. Jedynym ocalałym i niepodległym krajem jest Polska. W polityce i życiu publicznym ważną pozycję zajmują elfy, a magia jest stosowana powszechnie i do różnych celów. Kajetan Kłobudzki, żołnierz Rzeczpospolitej Polskiej, dostaje rozkaz udania się za granicę, na tereny wrogich krajów. Musi wypełnić istotną dla bezpieczeństwa Polski misję. Mężczyzna wyrusza w niebezpieczną podróż, podczas której przyjdzie mu zmierzyć się nie tylko z wrogiem, ale i własnymi błędami.
Przyznam, że po lekturze Czarnego horyzontu miałam ciekawą refleksję, po części komiczną, po części gorzką. Dlatego też miałam ochotę zatytułować ten tekst „wszystko zostaje po staremu”, ale mogłoby to, mylnie, sugerować nie najlepszy poziom powieści, podczas gdy jest odwrotnie.
Akcja książki rozgrywa się w niedalekiej przyszłości, z kontekstu można wnioskować, że mniej więcej w połowie XXI wieku. Na hasło „przyszłość” skojarzenia nasuwają się same: rozwój technologiczny, wyprawy w kosmos i kolonizacja innych planet, nowe ideologie i prądy umysłowe. Kołodziejczak idzie tym tropem, wyraźnie daje odczuć, że opisana Polska jest „jakaś inna”, nowoczesna i oczywiście dzieje się to wszystko, co wymienione wyżej. I w zasadzie na tym kończą się różnice, bo jeśli przyjrzeć się bliżej, okazuje się ludzka natura nawet w przyszłości (i w fikcyjnej rzeczywistości) jest identyczna jak obecnie (i realnie). Ludzie toczą wojny zbrojne i ideologiczne, tylko mając ku temu większe możliwości technologiczne i w tym przypadku także magiczne, nadprzyrodzone. Jedno imperium chce podbić inne, z tym, że zamiast telefonów i maili do przekazywania informacji wykorzystuje się telepatię i czary. Robotnicy przeklinają swoją pracę, z tym, że zamiast polskiej autostrady budują drogę na Marsie. Dzieci kłócą się ze swoimi rodzicami o poglądy. Czyli wszystko zostaje po staremu… może tylko panuje jeszcze większy chaos.
Główny bohater, Kajetan Kłobudzki, sprawia pozytywne wrażenie – charyzmatyczny, lojalny wobec kraju żołnierz, który przeszedł niejedną traumę, ale mimo to dzielnie walczy z przeciwnościami losu. Perypetie Kajetana są dosyć wciągające, nie brakuje tu gwałtownych zwrotów akcji, na pewno nie jest nudno, mimo to pozostają jakby na dalszym planie. Tym, co zapamiętuje się najbardziej jest atmosfera powieści – ciężka, momentami przytłaczająca, dająca wrażenie, że coś wisi w powietrzu i jest to coś niedobrego. To niezwykle interesujące, chociaż prawdopodobnie tylko dla koneserów takich klimatów. Drugą bardzo ciekawą kwestią jest ogólna wizja świata, polityczna jak i kulturowa. Zmieniła się mapa świata, niektóre kraje przestały istnieć, inne połączyły się ze sobą tworząc nowe. Warto też zwrócić uwagę na pewien światopogląd czy też ideologię, którą wyznaje wiele osób w książkowej rzeczywistości. Jest to dość zaskakujące połączenie myśli socjalistycznej, anarchistycznej i doktryny katolickiej, które tworzą dziwaczny, ale idealnie pasujący do tychże realiów prąd umysłowy.
Czarny horyzont to bardzo udane połączenie fantastyki, political fiction i powieści historycznej. To książka dosyć trudna w odbiorze i na pewno nie „dla każdego”. Polecam tym, którzy lubią ciężką, siermiężną atmosferę, interesują się historią i którzy mają ochotę posnuć wizję, jak może wyglądać świat i Polska we wcale nie tak odległej przyszłości.
Tytuł: "Czarny horyzont"
- Autor: Tomasz Kołodziejczak
- Wydawca: Fabryka Słów
- Data wydania: 24 październik 2014 r.
- Wydanie: III
- Liczba stron: 392
- Oprawa: miękka
- Wymiary: 125 x 195 mm
- Seria: Ostatnia Rzeczpospolita
- Cena: 34,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus