„Szpon” tom 1: „Utrapienie sów” – recenzja
Dodane: 30-11-2014 18:52 ()
Calvin Rose jest ciekawą i nietuzinkową postacią pomimo tego, że przez kilka swych cech może przypominać Jean-Paul Valleya (pamięta ktoś jeszcze Azraela, zastępcę Batmana z Knightfall?). Scott Snyder wraz z Jamesem Tynionem IV zgrabnie wpletli jego losy w annały nieco skostniałej mitologii Mrocznego Rycerza. Scenarzyści wykorzystują krucjatę Rose’a do odkrywania co ciekawszych zakamarków historii Trybunału Sów, stanowiącego najbardziej intrygujący i istotny wkład do legendy Batmana, jaki do tej pory zaoferował nam Snyder.
Nie chce przez to powiedzieć, że pomysł na lożę masońską z sowimi maskami jest jakkolwiek świeży i innowacyjny jak na komiksy o Batmanie. Motyw sowy pojawiał się już dużo, dużo wcześniej w tej franczyzie za sprawą Owl-Mana z Injustice League, a tajne organizacje mające zbawiać świat lub okradać innych dla własnego interesu są już raczej standardem w komiksach superbohaterskich, co najmniej od czasu wprowadzenia Ras Al Ghula. Mimo to Trybunał Sów pozwolił ukazać Gotham jako miejsce wrogie Batmanowi, niezbadane, wymykające się spod kontroli, chylące się ku upadkowi. Czy jest to konsekwencja braku reform w budżecie miasta czy samozwańczych obrońców sprawiedliwości – pozostawiam Wam do prywatnego rozstrzygnięcia.
Żeby nie zgasić potencjału Sów, postanowiono dwa lata temu powołać do życia krótką serię „Talon”. Opowiadała ona o zbuntowanym Szponie, śmiercionośnym asasynie Trybunału, który przejrzał na oczy i zdecydował się uciekać przed swoimi sekciarskimi pracodawcami. Spójrzmy prawdzie w oczy - powstanie takiego komiksu było jedynie kwestią czasu. To naturalna odpowiedź na sukces marketingowy historii Snydera, jak również przez fakt, że w serii „Batman” niemożliwym było zbytnie wgłębianie się w istotę Trybunału Sów. Główny cykl o Batmanie prowadzony jest na zasadzie „od jednego eventu do następnego”, to jazda kolejką górską bez trzymanki, a sam obrońca Gotham, co rusz wpada w niej z deszczu pod rynnę. Nie można w takim trybie maglować tylko jednej idei.
Inne serie miały wytyczoną od dawna swoją drogę i ich twórcy nie byli tak mocno zainteresowani penetrowaniem bogatych losów nowych łotrów (jedynym drobnym wyjątkiem jest tutaj seria „Birds of Prey”). Sam Snyder w zasadzie by na to nie pozwolił. Jest uznawany w DC za wielką gwiazdę, a jego pomysłom podporządkowane jest wszystko, co dzieje się obecnie w bat-oddziale wydawnictwa. Jego nazwisko na okładce jest zresztą mylące. Jest bardziej błogosławieństwem dla jego znajomego ucznia, aniżeli wkładem do omawianej historii. Owszem, nakierował Tyniona w kontekście oczekiwań oraz elementów koniecznych do ukazania. W wywiadach jednakże Snyder wielokrotnie podkreślał, że wszystkie scenariusze do początkowych zeszytów są wynikiem wysiłków jego protegowanego.
Rezultatem jest całkiem przyzwoita rozrywka z okolic teorii spiskowych, organizacji przestępczych oraz opowieści rabunkowych. Obok „Trybunału Sów”, „Tronu Atlantydy” i „Wonder Woman” Briana Azzarello to najmilsze zetknięcie się z Nowym 52 DC Comics w Polsce. Dzieje się tak za sprawą głównego antybohatera historii. Calvin to kolejna silna, arogancka, brawurowa postać, która w uniwersum Batmana przeżyła traumę wiodącą ku ciemnej stronie rzeczywistości. W odróżnieniu od Valleya jednakże, Rose nie miał wszczepionego w swoim umyśle żadnego „systemu”, o którym wcześniej nic nie wiedział. Jego los wynikał z poczucia opuszczenia i rozczarowania światem, gdy zwyrodniały ojciec pozostawił go samego w zamkniętej klatce. Zawierzył Trybunałowi, gdyż był przekonany o niezmiennej, złej naturze świata i chciał zrywać chwasty. Pomimo jednak swojej agresji i chęci odwetu, tytułowe utrapienie sów, odznaczało się współczuciem i człowieczeństwem. Potrafił uratować samego siebie przed bestialskim czynem, ale w konsekwencji musiał zapłacić za swoją decyzję niekończącą się ucieczką.
Siła „Szpona” zawiera się w grupie standardowych, schematycznych nieco, ale za to ludzko zarysowanych postaci. W świecie, gdzie Batman potrafi przyłożyć Supermanowi, a Joker ot tak po prostu przejmować kontrolę nad herosami, fajnie jest przeczytać o zawadiakach popełniających błędy, wpadających w stan nagłej paniki i nie dogadujących się między sobą. Czytając komiks ma się poczucie, że jego główni bohaterowie odczuwają stan ciągłego napięcia i strachu. Są wpuszczeni na głębokie wody i nie za bardzo zostali sprawdzeni w sytuacjach, które mają nadejść. Nie mają także predyspozycji do kooperacji. Ich nagłe, niespodziewane reakcje na kolejne kłopoty stanowią frajdę dla czytelników, tak jak i anegdoty dotyczące historii Trybunału, jego odwiecznej działalności oraz opowieści poszczególnych Szponów, o których dowiadujemy się w trakcie walk Calvina z nieumarłymi zabójcami. Czytelnik wkracza wprost na trop intrygi szytej grubymi nićmi, a w trakcie jej odkrywania pewnym jest, iż nie można ufać nikomu. Nawet swoim partnerom, mogącym niespodziewanie wbić nóż w plecy.
Pod koniec wydania zbiorczego Tynion IV korzysta ze zbyt wielu zbiegów okoliczności oraz rozwiązań wykorzystujących „deus ex machinę”, przez co jest scenarzystą niekonsekwentnym. Czytelnik w trakcie lektury potrafi zadać sobie pytanie, jak Calvin może być sprawny, dostając nożem wciąż w te same miejsca tętnicze, lub jak może obejść kajdanki Batmana, nie przechodziwszy jego treningu i będąc mniej doświadczonym od niego. O niedoskonałościach tych człowiek jednak zapomina, przeglądając dynamiczne ilustracje włoskiego artysty Guillerma Marcha. To jeden z ciekawszych rysowników pracujących obecnie dla DC Comics, choć ostatnimi czasy krytykowany jest przez fanów za problemy z odwzorowywaniem anatomii kobiecego ciała, a co za tym idzie, za szowinizm.
I w „Szponie” Marchowi udaje się popełnić kilka gaf w proporcjach kobiecej sylwetki. Niemniej tutaj stara się przynajmniej rysować coś innego aniżeli seksowne bohaterki, jak to czynił w „Catwoman”, „Gotham Sirens” albo we włoskich wydaniach „Playboya”. Ciekawym jest mieszanka stylów jakimi March posługuje się przy „Talonie”. Oprócz tradycji fumetti neri, włoskiego komiksu noirowego i grozy, odczuwalna jest tutaj silna inspiracja mangą, jeśli chodzi o sposób kadrowania i przerysowania sylwetek postaci. Pod względem graficznym jest to komiks silnie zjaponizowany. Można w nim odnaleźć wszystkie skutki japońskiego imperializmu kulturowego, o których niedawno pisał Piotr Siuda i Anna Koralewska w swojej książce „Japonizacja” (zachęcam do lektury). Jest to pozycja obowiązkowa dla osób pragnących lepiej zrozumieć współczesną popkulturę.
Słowem podsumowania – „Szpon” to komiks, z którego najwięcej uciechy będą mieli fani Scotta Snydera, zwłaszcza „Trybunału Sów” oraz „Miasta Sów”. Dla wszystkich innych będzie to dobry kryminał przygodowy z mnóstwem pułapek oraz motywem tajnej organizacji, ukazanej w niekrzywdzący inteligencję odbiorcy sposób. Samo zakończenie recenzowanego tomu, nieco nagłe i kontrowersyjne, wręcz stawia czytelnika przed natychmiastową chęcią przeczytania ciągu dalszego. A ten będzie dopiero w marcu. Co najlepsze, będziemy wtedy świadkami - bardzo rzadkiego jak na Polskie warunki - przełożenia całej amerykańskiej serii superbohaterskiej na rodzimy język, gdyż będzie to wolumin zamykający całą opowieść.
Tytuł: „Szpon” tom 1: „Utrapienie sów”
- Scenariusz:Scott Snyder, James Tynion IV
- Rysunek: Guillem March, Juan Jose Ryp
- Tusz: Guillem March, Vicente Cifuentes
- Kolorystyka: Tomeu Morey
- Okładka: Guillem March, Tomeu Morey
- Ilustracje okładek poszczególnych zeszytów: Guillem March, Trevor McCarthy, Ken Lashley, Andy Clarke, Mike Choi, Billy Tucci
- Wydawnictwo: Egmont
- Wydawca oryginalny: DC Comics
- Tytuł oryginału: “Talon”, Vol. 1: “Scourge of the Owls”
- Zawiera: “Talon” (Col. 1) #0-7 (Listopad 2012 – Czerwiec 2013)
- Data publikacji: 03.11.2014 r.
- Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
- Liczba stron: 192
- Format: 170x260 mm
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Cena: 75 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus