"Dracula Historia Nieznana" - recenzja
Dodane: 29-10-2014 17:30 ()
Moda na wałkowanie w kinie tematyki zombie i wampirów trwa w najlepsze. Niestety, hollywoodzkim producentom nie przeszkadza, że dostojna postać wampira ucieleśniającego czyste zło, bezgraniczną samotność i melancholię, została przez popkulturę przetrawiona, wypluta i rozdeptana. Twórcy najnowszej tego typu produkcji – „Dracula Historia Nieznana” idą jeszcze dalej. Sięgają po archetyp, legendę (i tak już mocno nadwątloną) wykreowaną na kartach powieści Brama Stokera. Jednak reżyser Gary Shore i jego scenarzyści odcinają się od Stokera, w zamian za to zaledwie zahaczają o historyczne fakty, mieszają to z zabobonami i oddają widzom niestrawną papkę, którą z trudem się ogląda.
Vlad Palownik to postać autentyczna, hospodar wołoski żyjący w XV wieku na terenie Siedmiogrodu. Jako młody chłopiec wychowywał się na dworze sułtańskim. Później toczył liczne wojny z Turkami i zasłynął ze swojego okrucieństwa, zdarzało się bowiem, że wbijał swoich wrogów na pale. Jego przeciwnicy rozsiewali propagandowe plotki o tym, jakoby Vlad pił ludzką krew. Trzy wieki później nawiązał do tej historii Bram Stoker, teraz zaś sięgnął po nią Gary Shore realizując oderwany od rzeczywistości obraz człowieka, który zaprzedał duszę diabłu, by pokonać wrogów.
Filmowy Vlad Dracula zostaje postawiony pod ścianą, gdyż Sułtan żąda od niego haraczu w postaci tysiąca młodych chłopców – w tym syna Draculi. Nie zastanawiając się długo, jakby to był jedyny sensowny wybór, bohater udaje się do tajemniczej groty zamieszkanej przez wampira. Ten oferuje Vladowi potężną moc w zamian za wieczne potępienie oraz nieposkromiona żądzę krwi. Scenarzyści zostawiają jednak bohaterowi furtkę – jeśli przez trzy dni oprze się łaknieniu, powróci do normalnej postaci.
„Dracula Historia Nieznana” to istny festiwal absurdów. Tu nic nie trzyma się kupy, począwszy od motywacji bohaterów, przez sprzeczne ze sobą rozwiązania fabularne, po prawa fizyki. Dość powiedzieć, że niebo zakrywa się chmurami niemal zawsze wtedy, gdy scenarzyści zapragną wypchnąć Draculę na zewnątrz w ciągu dnia. Żeby jako tako bawić się na filmie Shore’a, trzeba nie tylko zawiesić niewiarę, ale i zupełnie zaprzestać myślenia. Nie przejmowanie się fabularnymi dziurami oraz piętrzącymi się głupstwami pozwoli skupić się na stronie wizualnej produkcji, wówczas można nacieszyć oko kilkoma solidnie zrealizowanymi scenami batalistycznymi. Szkoda jedynie, że zamiast stawiać na różnorodność, twórcy ciągle wykorzystują motyw chmary nietoperzy siejących zniszczenie wśród wojowników.
Spośród aktorów można wyróżnić jedynie wcielającego się w główną rolę Luke’a Evansa, który stara się jak może, aby wnieść w swoją papierową postać nieco życia. Niestety, szybko zostaje skrępowany przez zaciskające się na nim scenariuszowe pęta, obdzierające jego bohatera z charyzmy i mroku. Niekiedy można mieć wrażenie, że on sam nie wierzy w to, co robi. Pozostali na tle Evansa nie grają lepiej od drewnianych pali powbijanych wokół Draculi. Dominic Cooper jako Sułtan wypada karykaturalnie, zaś naprawdę utalentowana Sarah Gordon wciela się w nijaką żonę Vlada, która zaznacza swoją obecność dopiero w jednej z końcowych scen – w dodatku najbzdurniejszej w całym filmie.
„Dracula Historia Nieznana” to film o olbrzymim potencjale, który został zduszony w zarodku. Połączenie owianej legendą historycznej postaci z zakorzenionym w popkulturze wizerunkiem Draculi, mogło przynieść znakomity efekt. Zamiast tego otrzymujemy hollywoodzką breję mającą niewiele wspólnego zarówno z historią, jak i z mitem Stokera. Niestety, o dziele Shore’a za miesiąc nikt nie będzie pamiętał.
Tytuł: "Dracula Historia Nieznana"
Reżyseria: Gary Shore
Scenariusz: Matt Sazama, Burk Sharpless
Obsada:
- Luke Evans
- Sarah Gadon
- Dominic Cooper
- Art Parkinson
- Charles Dance
- Diarmaid Murtagh
Muzyka: Ramin Djawadi
Zdjęcia: John Schwartzman
Montaż: Richard Pearson
Scenografia: François Audouy
Kostiumy: Ngila Dickson
Czas trwania: 92 minuty
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus