Jaye Wells „Błękitnokrwista wampirzyca” - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 27-10-2014 22:45 ()


Anne Rice pewnie nawet nie podejrzewała, że tworząc „Wywiad z wampirem” da początek prawdziwej wampiromanii. Powstające jak grzyby po deszczu opowieści o krwiopijcach nowego typu nie dorastały co prawda do pięt oryginałowi, cieszyły się jednak szaloną popularnością, która trwa do dziś. Niepożądanym skutkiem tego trendu jest poważne obniżenie jakości literackiej książek o wampirach. Stały się sztampowe, przewidywalne i ckliwe niczym nowa wersja „Trędowatej”. Cykl o Sabinie Kane nie odbiega zbytnio od średniej, jest tylko może dłuższy niż większość z nich, jeśli nie liczyć „Zmierzchu”. To, że dłuższy, nie znaczy jednak wcale, że lepszy. Współczesna moda na wampiryzm wcale nie przysłużyła się temu tematowi, a powieść „Błękitnokrwista wampirzyca” tylko to potwierdza.

Życie Sabiny Kane wciąż jest pełne niepewności. Poczucie zagrożenia towarzyszy pięknej wampirzycy na każdym kroku. Nic w tym dziwnego, ta urodzona wojowniczka obrała sobie bowiem wyjątkowo trudny cel. Tym celem jest zemsta na Kainie, który w brutalny sposób pozbawił ją rodziny i przyjaciół. Jednak ojciec wszystkich wampirów to ogromnie groźny przeciwnik, do którego trudno nawet dotrzeć, nie mówiąc już o pokonaniu go. Sabina zbiera gotową na wszystko drużynę, w której skład oprócz niej wchodzi demon Gighul i mag, Adam Lazarus. Kain oczywiście wie o tym, kto na niego poluje i oczekuje śmiertelnego starcia z równym zaangażowaniem co Błękitnokrwista. W przeciwieństwie do niej traktuje ich walkę jak rodzaj gry, jedynej, która go jeszcze podnieca. Jakby tego było mało, jest jeszcze jeden uczestnik rozgrywki – potężna bogini Lilith, pierwsza żona biblijnego Adama, uważana za najpotężniejszego żeńskiego demona. Ona też śledzi poczynania Sabiny, choć jej plany co do niej są zupełnie inne niż kainowe....

„Błękitnokrwista wampirzyca” ma przede wszystkim niezręczny tytuł, ale to jej najmniejszy mankament. Postaci, które w niej występują, są mało wiarygodne, nie jako bohaterowie powieści akcji, a jako to, czym mają być z założenia – czyli wampiry. Równie dobrze mogliby być członkami rywalizujących gangów, uczniami profesora Xaviera lub żebraczą gildią. Zespół zebrany przez Sabinę Kane można nazwać Drużyną A, Fantastyczną Trójką czy nielegalną strażą obywatelską, która się pogubiła w swoich celach i każda z tych nazw będzie pasować. Chociaż książkę dobrze się czyta, można podczas lektury odnieść wrażenie, że „wampiryczność” głównych postaci jest tylko mało znaczącą dekoracją, czymś w rodzaju teatralnego kostiumu, który w każdej chwili może zostać zdjęty i zastąpiony innym. To chyba największy zarzut, jaki tej powieści i jej bohaterom można postawić, ale nie jedyny. Konotacje biblijne i talmudyczne, potrzebne jak psu drugi ogon, wyjątkowo oklepany motyw zemsty za śmierć najbliższych, jest tego sporo. Jeśli ktoś to lubi, na pewno będzie zachwycony.

Książka nie jest nudna, tego nie można jej zarzucić, u wyrobionego czytelnika budzi jednak pobłażliwy uśmieszek zamiast zaciekawienia akcją. Robienie z wampirów współczesnych superbohaterów, podzielonych na walczące ze sobą frakcje niczym mutanci w komiksach Stana Lee, jest czymś niezbyt wiarygodnym, a nade wszystko nielogicznym. Jednym z ważniejszych aspektów wampira w jego oryginalnej formie jest nie żywienie się krwią, nie długowieczność, a samotność. Odmienność tak wielka, że nie jest w stanie być zrozumiany ani rozumieć innych. Nawet Anne Rice i mniej od niej znana, ale co najmniej równie dobra Chelsea Quinn Yarbro, do pewnego stopnia zachowały w swych powieściach tę cechę. Późniejsi pisarze eksploatujący ten temat poszli już w zupełnie innych kierunku i tajemniczy, dumny, samotny drapieżca zmienił się w żałosnego chłoptasia, który prosi: „Przytul mnie, choć jestem taki zły.” Jakby dla kontrastu wampirzyce, niemal pomijane w dawnej literaturze lub lekceważone jako przeciwnik łatwy do zwalczenia, stają się coraz bardziej inteligentne, silne i przedsiębiorcze. Ponieważ lepsi i gorsi pisarze dokonują cudów ekwilibrystyki, żeby pięknych krwiopijczyń nie potępiać, zmieniają się one na kartach powieści w rodzaj jakiejś Lary Croft, która walczy ze złem, a w przerwach uwodzi mężczyzn swymi wdziękami. Autorzy tych powieści dokonali prawdziwej literackiej zbrodni – ośmieszyli wampiry i odebrali im wszystko, co czyniło je interesującymi. Zaznaczam jednak, że są to wyłącznie moje refleksje. Każdy, kogo najdzie chęć na zgłębienie cyklu o Sabinie Kane, będzie musiał wystawić mu własną ocenę i jestem pewna, że już ma on zagorzałych zwolenników. Po prostu żadna powieść nie jest adresowana do wszystkich, a ta konkretna na pewno nie jest dla mnie.

 

„Błękitnokrwista wampirzyca”
  • Autor: Jaye Wells
  • Cykl: „Blue-Blooded Vamp”
  • Tom: 5
  • Gatunek: fantasy
  • Język oryginału: angielski
  • Przekład: Mirosław P. Jabłoński
  • Ilość stron: 500
  • Okładka: miękka, ze skrzydełkami
  • Rok wydania: 04.2014
  • Wydawnictwo: REBIS
  • Cena: 39.90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus