Django Wexler „Tysiąc imion" - recenzja

Autor: Mariusz „Orzeł” Wojteczek Redaktor: Motyl

Dodane: 20-10-2014 20:08 ()


Mam ostatnio szczęście do debiutów. Debiutów literackich, które stosunkowo licznie trafiają w ostatnim czasie na polski rynek wydawniczy. A „Tysiąc imion” Django Wexlera tylko tę tezę potwierdza. Militarna fantasy może wydawać się nudna przez swoje skupienie na rozwlekłych opisach batalii, jednak ta powieść to coś więcej, niż tylko batalistyczna woltyżerka.

Kapitan Marcus d'Ivore to oficer cesarstwa vordanajskiego, który służy ze swym karnym batalionem w małej fortecy na skraju pustyni. Winter Ihernglass to szeregowy żołnierz, który skrywa jednak więcej sekretów, niż mogłaby na to wskazywać jego milcząca natura. Kiedy w ich garnizonie pojawia się nowy dowódca, to znak albo na rychły powrót do domu, albo na wielkie kłopoty. Bowiem ambicje nowego pułkownika sięgają o wiele dalej, niż tylko militarne zwycięstwo nad buntownikami. W jego planach jest bowiem zdobycie potęgi magicznej, której nie obejmuje ludzkie pojmowanie...

Powieść Wexlera – będąca pierwszym tomem cyklu „Kampanie Cienia” -  to dobrze napisana militarna fantasy, której konstrukcję świata oparto na realiach okresu wojen napoleońskich i afrykańskiej kampanii Bonapartego. Jednak wzbogacona o magię nabiera zupełnie nowego, głębszego wyrazu i tajemnicy, która w świetny sposób uatrakcyjnia fabułę. Dzięki temu przestaje być tylko powieścią historyczną, a staje się pełnokrwistą fantasy, gdzie magia jest równie ważna, co militarna strategia.

Django Wexler stworzył galerię nietuzinkowych postaci, z których każda ma swoje indywidualne postrzeganie spraw, swoje priorytety i tajemnice, które – chcąc nie chcąc, w końcu będzie musiała wyjawić. Świat wykreowany jest naprawdę precyzyjnie, od pustynnych realiów geograficznych, poprzez kilka wojujących ze sobą narodów aż po - wzmiankowane często w tle - polityczne rozgrywki i knowania cesarskiego dworu.

Jak na debiutanta Wexler poradził sobie znakomicie, a pomimo swoich prawie 640 stron powieść nie nudzi. Walki odmalowane są realistycznie, dynamicznie i nie są zbytnio rozwleczone. Są znaczącym elementem fabuły, jednak jej nie zdominowały, pozostawiając dość miejsca dla pozostałych wątków. A zakończenie? Zakończenie mnie zaskoczyło, przyznaję. Jednak nie zawiodło. Autor przygotował sobie doskonały grunt na rozpoczęcie kolejnej części cyklu. I możliwość przeniesienia akcji, bowiem kolejny tom serii osadzony wśród piasków pustyni mógłby nudzić, a w tak rozległym świecie byłoby to marnowaniem szans.

Chwalę za dużo? Być może mógłbym się przyczepić faktu, jakim cudem szeregowy Ihernglass tak długo zdołał utrzymać w tajemnicy swój sekret – co w realiach pustynnej wojny mogło być problemem, jednak nie chcę czepiać się na siłę, dla zasady. Książkę czyta się dobrze, więc wszystkich, którzy cenią sobie takich autorów jak John Ringo czy Steven Erikson nie powinien spotkać zawód. Dla tych, którzy jeszcze nie spotkali się z „muszkietową fantasy” - w której świat zatrzymał się mniej więcej na poziomie technologicznym XIX-wiecznej Europy, ta książka może być dobrym zaproszeniem do tak kreowanych światów.

Ja dałem się uwieść, a jeśli wy chcecie poczuć w ustach piach pustyni, usłyszeć świst muszkietowych kul latających wokół głowy i powąchać zapach palonego prochu, którym przesiąka w każdej potyczce znoszony mundur, to sięgnijcie po „Tysiąc imion”. Czekam na kolejny tom z nadzieją, że autor udźwignie ciężar własnych pomysłów i świata, jaki stworzył. Jeśli miejsce akcji przeniesie się bliżej cesarskiego dworu – jak się spodziewam – to może czekać nas naprawdę dobra seria fantasy.

 

Tytuł: "Tysiąc imion"

  • Autor: Django Wexler
  • Redaktor: Małgorzata Chwałek
  • Tłumaczenie: Zbigniew A. Królicki
  • Cykl: "Kampanie cienia" tom I
  • Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
  • Data publikacji: 10.09.2014 r
  • Wydanie: I
  • Ilość stron: 638
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Format: 132x202
  • Cena: 39.90 zł

 

Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus