„Monument 14” tom 3: „Wściekły wiatr” - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 13-10-2014 13:00 ()


To, co dzieje się podczas wielkich katastrof, zawsze jest straszne. Jednak i to, co ma miejsce już po nich, gdy władze muszą uporządkować powstały chaos, bywa niemniej przerażające dla ocalałych z kataklizmu. Dzieje się tak szczególnie wtedy, gdy rząd lub wojsko realizują przy okazji jakieś własne cele, nie zważając przy tym na niczyje prawa. Do kogo się zwrócić, na kogo liczyć, jeśli ma się przeciwko sobie władze własnej ojczyzny i siły porządkowe? Jak ocalić w takiej sytuacji siebie, rodzinę, przyjaciół? O tym właśnie traktuje trzecia, ostatnia część trylogii Emmy Laybourne „Monument 14”.

Dean, Astrid i Niko postanawiają opuścić bezpieczny obóz dla uchodźców na pograniczu Kanady i udać się do zamkniętego azylu w Missouri, dla ocalałych z katastrofy ludzi z grupą krwi 0. Na nich właśnie chemikalia, które wskutek wybuchu w instytucie badawczym NORDCAP trafiły do atmosfery, tworząc toksyczną chmurę, działają najsilniej, przemieniając spokojnych ludzi w żądnych krwi psychopatów. Rząd postanowił odizolować tych, których udało się schwytać, w specjalnym obozie o zaostrzonym rygorze. Tam też przebywa Josie, przyjaciółka trojga nastolatków, która wraz z nimi ukrywała się w odciętym od reszty świata hipermarkecie Greenway. „Brygada ratunkowa” nie wie, że jest to nie tylko azyl – to miejsce przypomina obóz koncentracyjny, a wojsko miało powód, dla którego zgromadziło w jednym miejscu ludzi z grupą krwi 0, i to niekoniecznie tych, którzy mieli kontakt z chemikaliami...

Pożegnania zawsze są smutne, szczególnie gdy trzeba pożegnać się z bohaterami ciekawej opowieści, a zdążyliśmy już ich polubić. Jednak w przypadku „Monumentu 14” tak jest lepiej. Pierwsza część była niezwykle zajmująca, druga już nieco gorsza, a trzecia utrzymała tendencję spadkową. Przede wszystkim wpisała się w popularny i dość popularny schemat, zgodnie z którym kilkoro przeciętnych nastolatków bez żadnego przygotowania potrafi wykiwać CIA, FBI i kilka innych agend rządowych. Kiedy autor uderza w ten ton, jego dzieło od razu robi się nieznośnie infantylne. Tom „Odcięci od świata” opowiadał dość wiarygodną historię kilkunastu bardzo młodych ludzi, którzy w trudnej sytuacji muszą się ze sobą zgrać. „Niebo w ogniu” mówiło o walce o przetrwanie w świecie tragicznie zmienionym przez katastrofę, walce z wyjątkowo trudnymi okolicznościami i ludźmi, którzy pod ich wpływem zrzucili z siebie cywilizacyjny nalot. Natomiast „Wściekły wiatr” to typowo amerykańska bajeczka o zlej władzy i młodzikach, którzy z nią wygrywają, bo... słuszność jest po ich stronie. I tylko dlatego. Dają sobie radę sami, bo przecież na dorosłych nie ma co liczyć, są tępi, słabi i ograniczeni, mało przydatni. Cała nadzieja w niedorostkach. Ten sam schemat był we „Więźniu celi 21”, „Blackout” czy „Meteorycie”. To bardzo modne za oceanem, a i u nas chyba też się przyjmuje.

„Wściekły wiatr” jest dość przewidywalnym zakończeniem cyklu. Mamy w nim dobrych i złych, paskudnych wojskowych naukowców i zwyrodniałych strażników, zjawisko „fali” w obozie dla uchodźców i oczywiście dzielnych nastolatków, przybywających na ratunek koleżance. Mamy anioła w postaci starszego pana i demona, wrednego dowódcę obozu. Można zarzucić autorce zbytnie uproszczenie i schematyzm typu „wygrali ci, co wygrać mieli”, ale trzeba przyznać, że czyta się tę książkę bardzo dobrze. Dobrym posunięciem było rozpoczęcie niniejszego tomu listem pisanym przez brata głównego bohatera do miejscowej gazety. Przypomina on o poprzednich wydarzeniach i pokrótce wprowadza czytelnika w akcję ostatniego tomu. Tak jak wydarzenia drugiej części czytelnik poznawał z punktu widzenia Deana i jego brata Alexa, akcja trzeciej relacjonowana jest też przez dwie osoby – Deana i przebywającą w obozie dla uchodźców Josie. Ktoś, kto jest jeszcze na tyle młody, by zastosowane w powieści literackie chwyty były dla niego nowością, na pewno będzie czytać z wypiekami na twarzy o prześladowanych dziewczętach i ich dzielnych nieletnich obrońcach. Jednak moim zdaniem trzeci tom dosłownie „zarżnął” cały cykl, który miał szansę być czymś bardzo ciekawym i nieszablonowym. Opowieść, skądinąd bardzo ładnie wydaną, ratuje w zasadzie tylko to, że jest przesycona rzewnym ciepłem, którego bardzo brak we współczesnej literaturze. Autorka ma lekkie pióro, pisze bardzo ciekawie i gładko, dała się jednak skusić łatwym, sprawdzonym rozwiązaniom. Przez to jej trylogia mocno straciła na wartości, a szkoda.

 

Tytuł: „Wściekły wiatr”

  • Cykl: „Monument 14” tom III
  • Autor: Emmy Laybourne
  • Gatunek: science-fiction
  • Wydawnictwo: REBIS
  • Przekład: Maria Smulewska
  • Okładka: miękka ze skrzydełkami
  • data wydania: 8.10.2014 r.
  • Ilość stron: 352
  • Cena: 33.90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus