Recenzja zbioru opowiadań "Niech żyje Polska. Hura!" - tomy 1 i 2
Dodane: 22-03-2007 22:58 ()
Fabryka Słów co jakiś czas raczy swoich czytelników antologiami. Na księgarskich półkach nie zdążyły jeszcze „ostygnąć” dwie części „Tempus Fugit”, a już trzeba było zrobić miejsce na kolejne dwa tomy – „Niech żyje Polska. Hura!”. Pretekstem do wydania niniejszego zbioru było 25-lecie istnienia grupy literackiej Klub Tfurcuf.
Tom pierwszy rozpoczyna wstęp „Polska szkoła magii” napisany przez Jarosława Grzędowicza. Znajdziemy w nim trochę historii, trochę wspomnień, a na pewno duży ładunek emocjonalny. Lektura tego tekstu stanowi idealne preludium do zagłębienia się w treść zbioru.
„Zbiory opowiadań, a jeszcze lepiej antologie, są jak bombonierka. Jak pudełko czekoladek. Mnóstwo małych, różnorodnych kąsków. Jeżeli lubisz czekoladki, takie pudełko to prawdziwa uczta. Jeżeli zaś jesteś wybredny, również jesteś w dobrej sytuacji. Czekoladki są małe. Jeżeli któraś okaże się wyschniętą praliną, kolejna równie dobrze może być smakołykiem, a masz ich do dyspozycji całe mnóstwo.”
(ze wstępu J. Grzędowicza)
TOM I
Pierwszy tekst, „Farewell Blues”, ze wstępem łączy osoba autora. Historia opowiedziana jest kolejno z perspektywy dwóch osób, a obie wersje wzajemnie się dopełniają, pozwalając czytelnikowi zrekonstruować szokującą całość. Niby oklepany motyw – ziemska cywilizacja zagrożona wybuchem Słońca i przybysze z kosmosu oferujący ratunek określonej grupie ludzi – a jednak Grzędowicz potrafił wykrzesać z niego coś świeżego. Niemniej jednak, według mnie, tekst stoi na nieco niższym poziomie niż inne prace tego autora.
Kolejne opowiadanie to fenomenalny „Projekt Marszałek” Marcina Baryłki. W świecie o wysoce rozwiniętej technologii obecność wirtualnych postaci nie powinna nikogo dziwić – ale co jeśli jedną z nich jest sam Józef Piłsudski? Tyle, że Marszałek nie jest zwykłą sztuczną inteligencją i nie wiadomo co właściwie chodzi mu po głowie. Może kolejny przewrót? Wszak jest maj, a historia lubi się powtarzać...
Następny jest tekst Michała Studniarka „Czas nie czeka na nikogo” – niebanalny, niezwykły i czarujący. Autor zabiera czytelnika w sentymentalną podróż po przedwojennej Warszawie, a jednocześnie po snutych w tle wspomnieniach. Gdzie tu fantastyka? Polecam sprawdzić.
Czwartym w kolejności jest „Zabity” Feliksa W. Kresa – opowiadanie bardzo dobre, lecz znane czytelnikom „Galerii złamanych piór”. Co może czekać ateistę po śmierci? Tekst jest pretekstem do rozważań i refleksji, budzi wiele emocji, wzrusza, prowokuje do myślenia i zadawania sobie pytań.
Kolejne opowiadanie – „Brulion” Jacka Drewnowskiego – składa się w większości z pamiętnikowych wpisów dziewczynki. Notatki przenoszą nas w czasy stanu wojennego w Polsce – realia wstrząsające dla tych, którzy nie przeżyli tego na własnej skórze. Wpisy dziecka, z których wyziera głównie miłość do ojca i ignorancja wobec tego, co dzieje się wokoło, kreślą tragiczny i poruszający obraz.
Następnym punktem zbioru jest „Serengeti” Iwony Żółtowskiej – tekst kompletnie nietrafiony, słaby i nużący. Akcja toczy się w Afryce, gdzie wakacje spędza nowobogacka rodzina i właściwie niewiele więcej da się powiedzieć na temat fabuły. Narracja jest niepotrzebnie udziwniona – opowiadanie jest podzielone, a poszczególne fragmenty niespecjalnie mają sens, ani samodzielnie, ani w odniesieniu do innych. Dodatkowo, powtarzane kilkakrotnie (a nie wiem w jakim celu) opisy obleśnych fantazji erotycznych męża są po prostu niesmaczne.
Spokojnie można więc pominąć tekst Żółtowskiej i przejść do „Wilczycy” Jacka Komudy. Fabuła oparta jest, oczywiście, na konwencji Dzikich Pól, ale nawet tym, którzy nie przepadają za „stepem szerokim”, opowiadanie powinno przypaść do gustu. Duża objętość tekstu może zniechęcać, ale akcja toczy się tak wartko, że niemal momentalnie dociera się do ostatniej strony.
„Sprawa rodzinna” Mirosławy Sędzikowskiej to kolejna pięta achillesowa antologii. Opowiadanie jest historią dwojga dzieci mających bardzo specyficzny problem z rodzicami. Koncepcja ciekawa, ale autorce brak chyba było pomysłu na jej rozwinięcie. Szczęściem, tekst jest krótki.
Przedostatnią pozycją pierwszego tomu zbioru jest „Czas życia” Jana Atmańskiego. Główny bohater opowiadania to pracownik banku poszukujący sposobu na zwiększenie wartości klienta. W tym celu opracowuje program potrafiący przewidzieć śmierć interesanta. System jednak przerasta najśmielsze oczekiwania twórcy do tego stopnia, że naszego bohatera mogą czekać już tylko kariera, uznanie i pieniądze. Niestety, okazuje się, że nie tylko.
Tom pierwszy zamyka „Piękna i graf” Tomasza Kołodziejczaka. Opowiadanie jest kolejnym tekstem autora, którego akcja toczy się w świecie, w którym w Polsce, pospołu z ludźmi, mieszkają elfy, rejony Odry są ciągłym frontem walk z mrocznymi siłami, a nowoczesnej technologii używa się równie często co magii. Kołodziejczak bawi się konwencją, nawiązuje do różnych książek fantasy i czuje się w tym znakomicie, co zresztą widać.
TOM II
Drugą część antologii otwiera Andrzej Pilipiuk z „Buntem szewców”. Jest to intrygująca opowieść o przybyszu z innego świata, który w naszym zarabia właśnie jako szewc. Jednak tak naprawdę pochłaniają go poszukiwania swoich rodaków i drogi powrotnej do domu.
Kolejny tekst to „Shamballach” Artura Szrejtera, który opowiada o próbie odnalezienia mitycznego tytułowego miejsca. Główny bohater nie jest jednak jedynym, który w tym celu przeczesuje Tybet – po piętach depcze mu ekipa hitlerowskich naukowców. Wydarzenia nie są przedstawione w porządku chronologicznym, a pomiędzy nie autor wplótł fragmenty faszystowskiej książki. Co wrażliwszych i konserwatywnych uprzedzam, że opowiadanie jest nieco kontrowersyjne.
„Cudowny wynalazek pana Bella” Tomasza Bochińskiego to jeden z moich faworytów w tym tomie. Jan Jastrzębski to trochę dresiarz, trochę żulik, a trochę typowy osiedlowy cwaniak. Wydawałoby się – typowy antybohater. Lecz pewnego dnia Dżej Dżej, jak nazywa go kumpel, zakochuje się – i to przez telefon! Wkrótce jednak okazuje się, że od wybranki dzieli go nie tylko długość kabla.
Następne dwa teksty są zdecydowanie słabsze. „Utulić zło” Katarzyny Anny Urbanowicz wydaje się blade, nijakie i przynajmniej po części zbudowane z oklepanych motywów. Historia czarownicy i niezwykłego dziecka nie wciąga, do tego czytelnika może zacząć prześladować zapach kapuśniaku (naprawdę nie wiem ile razy ta zupa była wymieniana w tekście).
Natomiast Piotrowi Schmidtke trzeba przyznać, że oparł „Prawą Rękę Marzenia” na oryginalnej koncepcji. Stworzył świat nękany przez snopijców – istoty karmiące się marzeniami i tym samym czyniące z ludzi zombie-narkomanów sennych. Niestety na ciekawym pomyśle się kończy – narracja niestety nie porywa. Pozostaję jednak pozytywnie nastawiona – autor liczy sobie 24 lata, a do Klubu Tfurcuf dołączył w roku 2005, tak więc, jeśli tylko nadal będzie miał bogatą wyobraźnię, nad stylem zdąży jeszcze popracować.
Kolejny tekst, „Centuriańskie bomby” Krzysztofa Kochańskiego, sam właściwie jest jak bomba. Główny bohater cudem przeżywa wybuch zrzuconych przez obcą cywilizację pocisków, powodujących momentalne starzenie się i śmierć. Zdezorientowany i przerażony próbuje wydostać się z niebezpiecznej strefy. Tym razem ostrzegę osoby z rozrusznikami serca – zakończenie, przynajmniej dla mnie, stanowiło spory szok.
„Gości z pokoju obok” Joanny Kułakowskiej poprzedzają dwa cytaty – z prozy Jonathana Carrolla i H. P. Lovecrafta. Łatwo dostrzec w tekście wpływy zwłaszcza tego drugiego. Klimat „Gości...” – mroczny, niepokojący i tajemniczy – bliski jest atmosferze niesamowitych historii spod pióra samotnika z Providence, a dziwne i przerażające wizje bohaterów, również u Kułakowskiej nie muszą być oznaką choroby psychicznej.
„Lustro dla niewidzialnego człowieka” Jerzego Rzymowskiego opowiada o tym, jak łatwo stać się kompletnie niewidocznym, a jak trudno stać się na powrót zauważanym. Pod przykrywką fikcji, okultyzmu i odrobiny magii kryje się przesłanie skłaniające czytelnika do refleksji.
Dwa ostatnie teksty mają mocno polityczny wydźwięk. „Poganiacz Osłów” Łukasza M. Wiśniewskiego przedstawia IV RP z kwaterą główną w Toruniu i Patriarchą na czele. Budzi skojarzenia? Działalność potężnego Kościoła Maryjnego zakłóca jednak tajemniczy wirus komputerowy Harbona. Pod względem warsztatowym niczego nie można opowiadaniu zarzucić, a koncepcja i sposób prowadzenia narracji sprawiają, że niemożliwością jest oderwać się od czytania przed końcem.
„Jak ja was [...] nienawidzę” Jacka Piekary ostrzega natomiast przed konsekwencjami będącymi następstwem rzucenia soczystej wiązanki złorzeczeń pod adresem głowy państwa. Nie chodzi tu bynajmniej o pewien proces pewnego bezdomnego. Chociaż nie przepadam za Piekarą, to akurat do tego tekstu cięty język, cynizm i czarny humor pasują idealnie i są jego głównymi atutami.
Dwutomową antologię zamyka posłowie autorstwa Rafała A. Ziemkiewicza i krótki, chronologiczny przewodnik po historii Klubu Tfurcuf.
Hańbą byłoby nie wspomnieć o stronie wizualnej. Obie okładki zdobi wizerunek cyber-husarza na robo-koniu i już dla samej tej grafiki warto zakupić zbiór (i to dwa tomy, bo rysunki nieco różnią się od siebie). Moim skromnym zdaniem jest ona genialna – wyrazy uznania dla Dominika Brońka. Ilustracje wewnątrz książek również stoją na wysokim poziomie – zadbali o to Grzegorz i Krzysztof Domaradzcy.
Gwoli podsumowania – dwutomowa antologia to naprawdę solidny kawał prozy. 20 opowiadań, z których znaczna większość to teksty co najmniej bardzo dobre – czego chcieć więcej? Pozostaje tylko na koniec zakrzyknąć za imć Zagłobą i panem Ziemkiewiczem: „Jest jeszcze fantazja w narodzie!”
Dominika 'Mała' Rycerz
Tytuł: Niech żyje Polska. Hura! t. 1 i 2
Autor: praca zbiorowa
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok i miesiąc wydania: Tom 1 - grudzień 2006; Tom 2 - styczeń 2007
Liczba stron: Obie po 424 strony
Wymiary: 125 mm x 185 mm
Okładka: miękka
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...