"Światłorodni" - recenzja
Dodane: 14-09-2014 21:45 ()
Zazwyczaj jest tak, że przeczytawszy pierwszą część jakiejś serii książkowej wiemy już, czy chcemy sięgać po dalsze pozycje z tego cyklu, czy też najchętniej darowalibyśmy sobie nawet tę pierwszą. Wszyscy pisarze tworzący własne, całkowicie nowe światy powinni pamiętać o tym, jak trudno jest przekonać czytelnika, by nie tylko nie żałował czasu poświęconego na lekturę, ale i chętnie sięgał po następne tomy. Czy Alison Sinclair wywiązała się dobrze ze swego zadania? Trzeba otwarcie powiedzieć, że zdania co do tego są podzielone. Jej magiczny świat jest tak bardzo dziwny, a rządzące nim reguły tak zawiłe, że czasami niełatwo się w tym wszystkim odnaleźć. Szkoda, bo sama historia pomyślana jest bardzo ciekawie. Czy jednak wykonanie jest równie dobre jak pomysł?
Intryga lorda Vladimera i jego zauszników nie skończyła się z chwilą wtrącenia do więzienia Ishmaela di Studier. Teraz oskarża lady Telmaine Hearne o niemniej ciężką zbrodnię - podżeganie do podpalenia miasta i uprawianie magii. Przerażona kobieta zdaje sobie sprawę, że to wszystko jest częścią znacznie większej intrygi, niż podejrzewała. Nie wie, jaką rolę odgrywają w niej Cieniorodni, wie jedynie, że na pewno zagrażają obu rasom, praktycznie pozbawionym możliwości komunikowania się ze sobą. W skomplikowanym układzie politycznym, w jakim trwają jedni i drudzy, pojawiają się groźne rysy, grożące otwartym konfliktem międzyrasowym. I wciąż nie wiadomo, kto za tym stoi.
"Światłorodni" to druga część trylogii Alison Sinclair. O ile część pierwsza skupiona była na problemach tych spośród mieszkańców krainy, którzy skazani są na wieczny mrok, o tyle druga mówi więcej o tych, dla których to ciemność, nie światło, stanowi zabójczy żywioł. Tworzą oni społeczeństwo oparte na odmiennych zasadach niż Ciemnorodni. Mają inną religię, kodeks karny, a nawet poziom techniki. Brzmi to bardzo dobrze - niestety, tylko brzmi. Interesujące założenia i budowany z wielkim rozmachem autorski świat budzą szacunek, pozytywne wrażenie psują jednak bohaterowie. Natłok poprawnie skonstruowanych, ale niezbyt oryginalnych charakterologicznie postaci powoduje zawrót głowy, a żadna z nich nie przyciąga uwagi na dłużej. Czytelnik nie sympatyzuje z nimi, pozostawiają go obojętnego, i to już jest niedobrze. Gdy zagłębi się w treść książki, też niekoniecznie będzie zachwycony, przeciwnie nawet, może odnieść wrażenie, że pomylił się w początkowych osądach. Właściwie najlepszą częścią tej trylogii jest początek pierwszego tomu. Potem robi się coraz mniej zrozumiale i mniej ciekawie.
Autorka ma niezaprzeczalny talent, ogromną wyobraźnię, jednak można odnieść wrażenie, że sama nie panuje nad chaosem, który stworzyła. Tym bardziej nie panuje nad nim czytelnik, który gubi się w nieznanym sobie, trudnym do ogarnięcia świecie. To poważny zarzut, szczególnie że książka reklamowana jest jako "rewelacyjna" i "znakomita". Napisano nawet na okładce, że zdaniem znawców jest to "jedna z najlepszych trylogii w dziejach fantasy" - nie wiadomo tylko, na jakiej podstawie wydano taki werdykt. Nie znalazłszy podstaw do takich określeń czytelnik traci zaufanie nie tylko do autora, ale i wydawnictwa. Dobrego wrażenia nie robi też okładka, starannie opracowana, ale z mdłą, nijaką grafiką.
Tytuł: "Światłorodni"
- Autor: Alison Sinclair
- Cykl: "Ciemnorodni"
- Gatunek: fantasy
- Język oryginału: angielski
- Przekład: Katarzyna Ciarińska
- Okładka: miękka
- Ilość stron: 413
- Rok wydania: 2013
- Wydawnictwo: Bellona
- Cena: 34,90 zł
comments powered by Disqus