Glen Cook "W okowach mroku" - recenzja
Dodane: 11-09-2014 18:58 ()
Ze wszystkich współczesnych pisarzy fantasy, tworzących w stylu Tolkiena, Glen Cook posiada chyba najlepszą opinię wśród czytelników i krytyków literackich. Trzeba przyznać, że jest ona w pełni zasłużona, gdyż ten bardzo płodny pisarz potrafi jak mało kto budować nastrój pokrewny tolkienowskiemu - oryginalny, nieco mroczny i bardzo tajemniczy. Niestety jest on dużo bardziej chaotyczny w prowadzeniu wątków swej powieści niż autor "Władcy pierścieni". Dobrze to widać w cyklu "Delegatura Nocy". Ta opowieść o zmaganiach na podłożu religijno-politycznym, rozgrywających się w mitycznym świecie - w którym nietrudno dopatrzeć się alegorii naszego średniowiecza - doczekała się właśnie trzeciego tomu.
Cesarzowa Katrin wciąż rządzi Imperium Graala, choć jej pozycja staje się coraz mniej pewna. Żeby ją umocnić, władczyni chce doprowadzić do wojny z pramanami, a na czele swych wojsk najchętniej widziałaby lorda Pipera Hechta. Celem krucjaty ma być zawładnięcie Studniami Ihrian, będącymi niezwykle silnymi źródłami magicznej mocy. Chaldariańscy Patriarchowie od dawna pragną położyć na nich rękę, jednak pramanowie nie chcą ustąpić. Tymczasem Heris, siostra Pipera Hetcha, namawia go, by zamiast służyć cesarzowej podjął walkę ze złymi mocami. Ich pragnieniem jest doprowadzenie do powrotu wyjątkowo niebezpiecznego boga o imieniu Kharoulke. Noc jest wciąż groźna, a jej wysłańcy pojawiają się znienacka, siejąc strach w ludzkich sercach. Hecht waha się, czy ulec żądaniem Katrin, wyraźnie tracącej zdrowy rozsądek, czy też przyłączyć się do członków swego rodu w misji o wiele ważniejszej niż kontrowersje między chalderanami i pramanami...
Trzeba od razu powiedzieć, że "W okowach mroku" jest dalszym ciągiem wydarzeń, bez których znajomości czytanie tej książki nie ma większego sensu. Intryga jest zbyt zawiła, a postacie zanadto skomplikowane, żeby dało się wszystko ogarnąć, wchodząc do gry dopiero z trzecim tomem. Należy wziąć pod uwagę, że nieco chaotyczny sposób narracji może nie odpowiadać ludziom nie będącym fanami Cooka. To trudna lektura, choć moim zdaniem warto podjąć wyzwanie i przez nią przebrnąć, nawet jeśli nie lubi się "militarnej fantasy". I chociaż koncepcja boga, którego można zabić (obecna też u Jakuba Ćwieka), jest w samym założeniu równie absurdalna, co postać człowieka-zabójcy bogów, to zręczność Cooka potrafiła ten temat uprawdopodobnić w sposób zaskakujący. Żeby docenić ten kunszt w prowadzeniu intrygi, trzeba dokładnie przeczytać cały cykl - jak wspomniałam, zaczynanie przygody z "Delegaturą" od trzeciego tomu nie ma żadnego sensu.
Zaletą powieści jest świetna konstrukcja postaci, dopracowanych i zróżnicowanych. Również detale panującego ustroju zostały bardzo dobrze ujęte, tak że czytelnik może mieć pełen obraz świata, o którym czyta. Pewną wadą jest natomiast charakterystyczny dla autora chaos w konstrukcji akcji, brak wyraźnego rozplanowania wątków na ważniejsze i mniej ważne. Wyraźne odniesienia do krucjat przeciw muzułmanom pozwalają połapać się w logice zachodzących zdarzeń, z drugiej strony jednak psują nieco przyjemność z przyglądania się "innemu światu". Człowiek odkrywa, że ten świat nie jest taki znów "inny", a może nawet jest całkiem nam bliski, choć rozpatrywany w aspektach dopuszczających istnienie potężnej magii. Pod koniec lektury zaczyna się w nią na serio wierzyć, właśnie dzięki tym związkom z realnymi wydarzeniami. Cały cykl adresowany jest głównie do miłośników gatunku i fanów Cooka, ale ci, którzy się do nich nie zaliczają, również mogą spróbować. Nic na tym nie stracą. Te ładnie wydane, umiarkowanie grube książki na pewno uprzyjemnią nadchodzące zimne wieczory.
Tytuł: "W okowach mroku"
- Autor: Glen Cook
- Cykl: "Delegatura Nocy"
- Tom: III
- Gatunek: fantasy
- Przekład: Jarosław Rybski
- Okładka: miękka
- Ilość stron: 616
- Rok wydania: 2014
- Wydawca: Dom Wydawniczy REBIS
- Cena: 39.90 PLN
Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus