Dwie mini-recenzje książek Wita Szostaka

Autor: Lidia 'Ogoniok' Gorzkowska Redaktor: Ejdżej

Dodane: 18-03-2007 22:39 ()


„Ględźby Ropucha”

 

Bajania, gawędy i inne legendy mogą się schować. Teraz rządzą ględźby. I to nie byle kogo, tylko mnicha z prastarego monastyru boga Los.

„Ględźby Ropucha” to zbiór przepięknych opowieści, z których każda ma mądry i życiowy morał, a jej bohaterowie są li-tylko narzędziami w rękach opowiadanej historii. I tak poznajemy Koraba, który jest bohaterem księgi ksiąg; Sverrira, który sam wymyślił sobie świat; Smyka, grabarza bez którego zawaliło by się pewne księstwo, a także króla, który sam sobie był błaznem. Każda z ględźb jest misternie poskładana z różnych dostępnych pisarzowi elementów.

Język „Ględźb ...” zasługuje na oddzielny akapit. Tak jak większość książek porównać można do hurtowo szytych garniturów, tak książka Szostaka to skrojony na miarę frak od Diora. Każde zdanie jest osobnym dziełem sztuki pisarskiej, co wcale nie utrudnia odbioru opowieści, wręcz przeciwnie! Słowa "rozpływają się w ustach" i jeszcze długo przyjemnie dźwięczą w głowie. Czytanie można porównać z przesuwaniem dłonią po chłodnej i gładkiej satynie.

Warto sięgnąć po „Ględźby...” z wyżej wymienionych powodów, a także dlatego, że to po prostu dobra książka! Wszystko zamyka w całość, spisujący opowieści stary Ropuch, mnich z najstarszego monastyru na świecie, klasztoru boga Los, a ostatnia ględźba w zbiorze jest także ostatnią w jego życiu. Nie pozwólmy życiowemu dziełu starca zginąć w potoku innych podań.

Szczerze zachęcam!

 

 

 

„Wichry Smoczogór”

 

Tym razem Wit Szostak przenosi nas do prostej i statecznej krainy Smoczogór, gdzie żyją najstarsi górale i hulają najstraszliwsze wichry.

Bo raz się stało, że się staremu Smykowi dusza przewróciła. A bez duszy gęśle są bezużyteczne. Udał się więc do starego Rysia, który na duszach gęślikowych się znał i Śmierć u niego zostawił w dudach niecnie zamkniętą. Rozhulały się wtedy smoczogórskie wichry i wiały jak nigdy dotąd, a starszyzna uradzili, że to pewnie winą Smykowej głupoty. Ruszył więc Berda, młody gęślarz starego rodu Kościanów, wraz z Wrzoścem, uczonym z Lacerty, by Śmierć na mogiłach góralskich wypuścić.

Wiele oni po drodze przygód przeżyją, Berda ojca spotka, co go nie miał, Śmierć odmłodnieje, a Wrzosiec pozna, ile w jego duszy góralskich nut pobrzmiewa, a wszystko to w iście "szostakowskim" stylu.

Powieść jest toporna, jak góralska logika, prosta, jak ona i kunsztowna, jak muzyka na skrzypkach i dudach wygrywana. Więcej o tym pisać nie trzeba, tylko za czytanie się wziąć. W „Wichrach Smoczogór” odnajdziecie zapomnianą góralską nutę prastarych pieśni, góralskiego ducha, strach, łzy i radość. Czyta się jednym tchem, aż szkoda, że tak krótko. Koniecznie ze szklaneczką śliwowicy w dłoni!

Polecam gorąco!

 

Lidia 'Ogoniok' Gorzkowska

 

 

 

 

 

 

Tytuł: Ględźby Ropucha

Autor: Wit Szostak

Wydawnictwo: Runa

Rok i miejsce wydania: 2005, Warszawa

Liczba stron: 224

Wymiary: 125 mm x 185 mm

Okładka: miękka

 

Tytuł: Wichry Smoczogór

Autor: Wit Szostak

Wydawnictwo: Runa

Rok i miejsce wydania: 2003, Warszawa

Liczba stron: 240

Wymiary: 125 mm x 185 mm

Okładka: miękka

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...