„Bruce J. Hawker” – wydanie zbiorcze – tom 1 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 06-07-2014 15:52 ()


Czasy, gdy tematyka marynistyczna święciła triumfy, póki co najwyraźniej przeminęły. Stąd utwory tego sortu co „Znaczy Kapitan” Karola Olgierda Borchardta, „Dowódca Sophie” Patricka O’Briana czy „Nostromo” Józefa Konrada Korzeniowskiego nie wzbudzają już tak silnych emocji jak przed laty. Sukces filmowej serii o piratach z Karaibów, choć spektakularny, wypada uznać raczej za wyjątek od tej reguły.

Nieco inaczej rzecz się ma w kontekście wielbicieli komiksowego medium, choć rzecz jasna nie wszystkich. Niemniej zaskakująco przychylne przyjęcie opublikowanej przez Taurus Media tetralogii „Long John Silver” wskazuje, że wśród rodzimych koneserów tej rozrywki można znaleźć całkiem liczne (oczywiście uwzględniając nasze uwarunkowania) grono odbiorców fabuł rozgrywających się na morzach i oceanach. Nie jest zresztą wykluczone, że pewnego dnia doczekamy się spolszczenia wizualnie olśniewającej serii „Barracuda”. Zanim jednak wspomniany cykl Jeana Dufauxa i Jérémy’ego znajdzie u nas wydawcę, fani tego typu konwencji mogą i tak czuć się w dużej mierze ukontentowani. Wiele bowiem wskazuje, że po latach oczekiwań doczekamy się nareszcie pełnej polskiej edycji swoistego „Świętego Graala” komiksowej marynistyki. Mowa tu oczywiście o serii „Bruce J. Hawker”, której pierwsze wydanie zbiorcze trafiło do dystrybucji wraz z tegorocznym festiwalem „Komiksowa Warszawa”. Tym samym kolejny, dotąd niespełniony sen komiksiarzy znad Wisły i Narwi, nabrał realnych kształtów.

A trzeba przyznać, że droga ku tej publikacji do szczególnie komfortowych nie należała. Bowiem takową edycję (choć w postaci pojedynczych albumów) zapowiedziano u nas już niemal ćwierć wieku temu, tj. wczesną wiosną 1991 r. Wówczas to, w harcerskiej gazecie „Świat Młodych”, zamieszczono reklamę dwóch komiksowych serii, które wydawnictwo Pegasus (publikujące inne tytuły z rynku frankofońskiego – m.in. „Vasco” i „Ian Kaledine”) zamierzało niebawem zaprezentować swoim czytelnikom. Obok komiksu „Ivor: Dzień najemnika” Zorana Vanjaki wzmiankowano właśnie „Bruce’a J. Hawkera”, którego efektowana okładka nie pozostawiała wątpliwości z jakiego rodzaju tytułem będziemy mieli do czynienia. Przywołany chwilę temu wydawca prędko jednak zamilkł, a jedynym śladem jego rynkowej aktywności były z rzadka publikowane książki w formacie kieszonkowym (m.in. nowelizacja klasycznego „RoboCopa” pióra Eda Naha).

Równie rychło okazało się (tj. w roku 1992), że na publikacje przypadków oficera Royal Navy (bo to właśnie rzeczony był tytułowym bohaterem wspomnianej serii) połasił się inny ówczesny wydawca. Orbita (bo o tej firmie mowa) zdążyła zaprezentować niestety ledwie dwa epizody „Bruce’a J. Hawkera” („Kurs na Gibraltar” i „Potępieńcy” w ramach magazynu „Orbita Komiks”), by w chwilę potem na dobre pogrążyć się w rynkowym niebycie. Wspomnienie brawurowo zilustrowanej morskiej przygody jednak pozostało nie dając spokoju co poniektórym, komiksowym „sardaukarom”. Im to właśnie marzyła się kompletna edycja tej przecież umiarkowanie rozbudowanej serii (ogółem siedem tomów). Apetyty podsycał nie tylko sentyment wobec zachęcająco rozpoczętego cyklu, ale też pierwszorzędny udział w jego realizacji cenionego za sprawą „XIII” Williama Vance’a. Wydawnictwo Ongrys postanowiło wyjść naprzeciw tym oczekiwaniom.

Efektem tego jest elegancki album zbierający trzy pierwsze odsłony perypetii młodego oficera królewskiej marynarki wojennej. I co więcej, osadzonych w arcyciekawym momencie dziejowym. Bo pomimo rozbrzmiewania pieśni „Rule, Britania!” na niemal wszystkich akwenach globu, wciąż nie było wówczas pewności czy poddani Jerzego III (1760-1820) nie będą zmuszeni stawić czoła napoleońskiej inwazji we własnym mateczniku. Czas pokazał, że dzięki męstwu oficerów takich jak Bruce J. Hawker, znakomitemu wyszkoleniu angielskich załóg oraz taktycznym talentom Horatio Nelsona, nie tylko udało się zażegnać tę groźbę, ale też zapewniono flocie Zjednoczonego Królestwa światową supremację na okres przeszło stulecia. Zanim to jednak nastąpiło podkomendnych jednorękiego admirała (a przy okazji również jednookiego) czekało mnóstwo pełnych napięcia wyzwań. Zwłaszcza, że śródziemnomorskie bazy brytyjskiej marynarki narażone były na agresje pośpiesznie rozbudowywanej floty francuskiej oraz sprzymierzonej z Napoleonem Hiszpanii. 

 

Pierwszy tom otwiera sekwencja pożegnania tytułowego bohatera z urodziwą narzeczoną. Młody, choć pod względem oficerskich kompetencji wyróżniający się osobnik wyrusza w szczególnej wagi misję. Jej celem jest dostarczenie zaopatrzenia dla brytyjskiej enklawy na Gibraltarze. Znaczenie wyprawy jest tym bardziej ważkie, że za pośrednictwem Hawkera admiralicja zamierza przetransportować elementy tajnej broni. Sęk w tym, że w razie niepowodzenia dowództwo floty zamierza pozbawić go pełnionej funkcji. Zakładając oczywiście, że uda mu się wyjść z tej „imprezy” w jednym kawałku…

Ogólnie rzecz ujmując Vance nie traci czasu. Dość prędko przechodzi do spektakularnego starcia ukazując równocześnie zmagania żeglarzy z morskim żywiołem. Stąd narrację poprowadzono konkretnie racząc potencjalnego czytelnika elementami fabularnymi, które z powodzeniem moglibyśmy uznać za kwintesencję marynistycznych opowieści. Równolegle autor przemyca szereg informacji dotyczących realiów ówczesnego funkcjonowania brytyjskiej marynarki: konstrukcji okrętów, reguł prowadzenia walki w środowisku wodnym oraz specyficznych metod „rekrutacji” załóg. Pierwszy epizod wzbogacono nawet o dodatek dotyczący ówczesnej artylerii okrętowej. Przy czym nie trudno odczuć, że realizując tę serię Vance wręcz upajał się fascynującą go tematyką. Nawet jeśli kosztowało go to wiele trudu, na co wskazuje wysoka jakość wykonania plansz tego albumu.

 

Czytelników przyzwyczajonych do współczesnych zabiegów fabularnych irytować mogą częste wtręty narratora. Tym mocniej, że nierzadko dublują one plastyczną zawartość kadru. Wykazując jednak nieco wyrozumiałości dla standardów prezentacji komiksowych opowieści w czasach, gdy ów cykl powstawał ich obecność może okazać się nie tylko uzasadniona, ale też nadawać całości dodatkowego posmaku retro, korespondującego ze stylistyką klasyków literatury marynistycznej. Stąd określenie tego utworu mianem ramoty byłoby bezzasadnym nadużyciem.

Za szczególny walor niniejszej publikacji wypada uznać możliwość prześledzenia ewolucji warsztatu jej autora. Dotyczy to zwłaszcza warstwy plastycznej, która z każdym kolejnym tomem stopniowo przeobraża się w jakość znaną z wzmiankowanego cyklu „XIII”. Bo chociaż już na etapie pierwszego tomu Vance prezentował styl dojrzały to jednak wraz z kolejnymi odsłonami serii jego kreska ulega wyraźnie dostrzegalnemu usubtelnieniu. Tym samym świat przedstawiony zyskuje na sile oddziaływania wobec czytelnika. Co więcej autorowi z powodzeniem udaje się wygenerować naturę pełnomorskiego środowiska, w tym grozę wzburzonego oceanu. Zresztą morskie pejzaże to jedna z najmocniejszych stron albumu. Smagane wichrami Atlantyku okręty, rozległe przestrzenie tego akwenu, sugestywnie zobrazowane sceny batalistyczne – wszystko to potwierdza deklarowane przez Vance’a zamiłowanie do tematyki marynistycznej. Nieco gorzej wypadają sceny rozgrywające się pod pokładami jednostek brytyjskiej i hiszpańskiej floty ze względu na minimalizacje w rozrysowywaniu tła. Natomiast podobnie jak w innych najsłynniejszych przedsięwzięciach sygnowanych nazwiskiem tego autora, także i tutaj nie zabrakło urokliwie ukazanych niewiast w osobach narzeczonej Hawkera oraz cyganki Raweny.

Jakby tego było mało całość uzupełniono o rozległy wstęp, który nie tylko szczegółowo przybliża kulisy zaistnienia tej serii, ale też zawiera wcześniejsze wersje niektórych fragmentów opowieści publikowanych na łamach magazynu „Tintin” i – uwaga! – skierowanego do kobiet tygodnika „Femmes D’Aujourd’hui”. Już tylko ta część albumu to autentyczny rarytas dla fanów serii i komiksu frankofońskiego w ogóle. Bowiem bazując na jego treści można wyrobić sobie pewne wyobrażenie o funkcjonowaniu tamtejszego rynku komisowego w dobie drugiej połowy lat siedemdziesiątych oraz w kolejnej dekadzie (tj.  schyłkowej fazie prosperity komiksowej prasy frankofońskiej).

 

Równocześnie warto nadmienić, że przekładu tego cyklu podjął się nasz redakcyjny kolega, Jakub Syty, który ma w swoim dorobku spolszczenie całkiem już pokaźnej liczny tytułów - m.in. premierowego tomu „Sagi Valty” Jeana Dufauxa i Mohameda Aouamri oraz „Orły Rzymu” Enrico Mariniego.

W kolejnym zbiorczym wydaniu w roli scenarzysty serii zastąpi Vance’a André-Paul Duchâteau, świetnie znany polskim czytelnikom za sprawą „Yansa”, a po części również opublikowanych w „Świecie Młodych” fragmentów albumów „Błyskawica – na start!” oraz „3 X kontra Mamuty”. Biorąc pod uwagę, że na etapie realizacji tomów 4-7 (tj. w latach 1986-1993) ów zasłużony scenarzysta przejawiał pełnię sił twórczych, możemy spodziewać się rozrywki atrakcyjnej także w wymiarze fabularnym. Bo pod względem plastycznym z pewnością nie doznamy zawodu.

P.S. Oprócz wydania zbiorczego wydawnictwo Ongrys wprowadzi na rynek także wersje w osobnych albumach.

 

Tytuł: „Bruce J. Hawker” – wydanie zbiorcze – tom 1

  • Tytuł oryginału: „Intégrale Bruce J. Hawker 1”
  • Scenariusz i rysunki: William Vance
  • Kolor: Petra
  • Tłumaczenie z języka francuskiego: Jakub Syty
  • Redakcja tekstu dossier: Maciej Jasiński 
  • Wydawca wersji oryginalnej: Dargaud-Lombard
  • Wydawca wersji polskiej: Ongrys
  • Data premiery wersji oryginalnej: 28 września 2012 r.
  • Data premiery wersji polskiej: 24 maja 2014 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format:  22 x 29,5 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Liczba stron:  192
  • Cena: 99 zł

Zawartość albumu opublikowano pierwotnie na łamach magazynów „Femmes D’Aujourd’hui” (1976 r.), „Tintin” (1979-1985) oraz albumów „Bruce J. Hawker” t. 1-3 (1985-1987) - „Kurs na Gibraltar”, „Potępieńcy” oraz „Press Gang”.

Dziękujemy wydawnictwu Ongrys za udostępnienie komiksu do recenzji.

 


comments powered by Disqus