"Smert’ Lachom. Opowieść o dramacie na Wołyniu" - recenzja
Dodane: 04-07-2014 20:21 ()
Wydawnictwo Roberta Zaręby nie było dotąd szczególnie rozpieszczane na rodzimym komiksowym rynku. Tytuły tej oficyny nie trafiały na sporządzane przez tzw. „krytyków” podsumowania roku, rzadko były recenzowane. Stosunek „komiksowego światka” do oferty oficyny najlepiej chyba odzwierciedlało zdanie Jerzego Szyłaka, który w dyskusji na forum Gildii poświęconej stronie wydawnictwa określił jej publikacje jako utwory, które „reprezentują raczej komiksy z szarego końca, a nie ze środka”.
Rzeczywiście w stanowisku tym było sporo racji. Do nieprzychylnego traktowania publikacji wydawnictwa przyczyniła się też jakość poligraficzna druku i typograficzna okładek. Komiksy te od strony edytorskiej nie mogły konkurować z innymi oficynami, a okładki przypominały komiksy z lat 90-tych. Oferta wydawnictwa nie obejmowała też tytułów zagranicznych. Sam właściciel wydawnictwa, Robert Zaręba, nigdy nie otrzymał żadnej państwowej czy samorządowej dotacji na komiks, a z niezależności finansowej uczynił niejako znak firmowy swojego wydawnictwa, przyznajmy to - nieprzystający do wymogów współczesnych rynkowych uzależnień.
W ofercie wydawnictwa przeważały początkowo komiksy w typie undergroundowym, antysystemowym, antyklerykalnym. Do najcharakterystyczniejszych tego rodzaju publikacji należały: „Mrok” Nikodema Cabały i Roberta Zaręby, „Pomidorowa” Nikodema Cabały i Łukasza Borowieckiego czy antologia prac Macieja Łosia. Z czasem wydawca sięgnął też po prace innych twórców w tym Zygmunta Similaka, a oferta wydawnictwa zaczęła się ocieplać, przede wszystkim dzięki pracom właśnie Similaka, który jak się okazało zainteresowany był rysowaniem komiksów humorystycznych („Zagłoba”) i historyczno-przygodowych dla dzieci („Zawisza Czarny”, „Bitwa pod Grunwaldem”), a które oficyna Roberta Zaręby zdecydowała się wydać.
W 2009 r. Zygmunt Similak publikuje „Opowieści wojenne” łączące undergroundową stylistykę i humor oraz wątki autobiograficzne i temat wojny. Dodatkowo kreska twórcy staje się pewniejsza, a fabuła ciekawsza niż w starszych pracach. Wydaje się, że połączenie undergroundowej kreski z humorem i poważną tematyką było strzałem w dziesiątkę. Potwierdzenie tego przyniosła wydana rok później kontynuacja „Opowieści wojennych” pod tytułem „Pod gwiazdą czerwoną”. To praca w obszernych fragmentach już bardzo dobra zarówno w warstwie tekstowej, jak i rysunkowej – szkoda, że pozostaje mało znana. Od „Opowieści wojennych” poprzez „Pod gwiazdą czerwoną” kreska rysownika „eksploduje” w postępie geometrycznym, by zbliżyć się do poziomu stylistyk wypracowanych przez undergroundowych mistrzów gatunku pokolenia Similaka – Roberta Crumba i Gilberta Sheltona, i ją osiągnąć w komiksie „Smert’ Lachom”.
Smert Lachom (2014); rysunki: Zbigniew Similak; scenariusz: Robert Zaręba.
To komiks od strony rysunkowej znakomity, bogaty w detale i postaci, bardzo plastyczny, pełen rozmachu, twórczej wizji, konsekwencji. Kreska autora, będąca wypadkową kreski realistycznej i kreski satyrycznej, okazała się idealna do pokazania okropieństw wojny i czarnej strony natury ludzkiej. Similak połączył tu swe rysunkowe doświadczenia ostatnich dwóch komiksów traktujących o życiu cywilów w czasie wojny, ale nie tylko – nawet tematyka rycersko-szlachecka znana ze starszych komiksów ma w komiksie „Smert’ Lachom” odpowiednik w postaci rozbudowanego wątku barwnej opowieści o hetmanie Jabłonowskim. Tyle, że Similak nigdy nie był w tak dobrej rysunkowo formie jak w komiksie „Smert’ Lacham”. Wypada życzyć 78-letniemu już dziś artyście zdrowia i następnych równie znakomicie narysowanych komiksów.
Fabularnie komiks prezentuje się równie ciekawie. Zapowiedź tego daje już mocna okładka Nikodema Cabały (jego nazwisko nie pada w redakcyjnej stopce). Scenarzysta Robert Zaręba wybrał trudny sposób na opowiedzenie historii ludobójstwa Polaków na Wołyniu i Galicji Wschodniej – drogę narratora, który prócz opowiadania losów bohaterów niezwykle skrupulatnie wyjaśnia tło historyczne.
Smert Lachom (2014); rysunki: Zbigniew Similak; scenariusz: Robert Zaręba.
Komiks otwiera świetny zabieg podróży na Kresy: podróży fizycznej (z księdzem) i podróży sentymentalnej (opowieść dziadka). Wsiąkamy w jego atmosferę od razu. Początkowo trafiamy do polskiej rodziny we wsi Wołczków koło Mariampola (str. 1-20). Poznajemy głównych bohaterów: Stefana i jego córeczkę, jej koleżankę - żydowską dziewczynkę Rebekę, banderowca Borysa. Potem jednak scenarzysta rozszerza tło historyczne i społeczne na cała niemal Galicję i Wołyń; dokonuje ogromnego trudu rekonstrukcji historycznych wydarzeń po wybuchu wojny w 1939 roku, zbrodni sowieckich, niemieckich, banderowskich i ponownie sowieckich, kończąc na zaoraniu przez Ukraińców polskiej wsi po przejściu wojsk sowieckich. Polskie wsie zostają wymazana z mapy Kresów na zawsze – także w jej fizycznymi, materialnymi oznakami. W opowieści sytuacja na Kresach zmienia się jak w kalejdoskopie, zmieniają się okupanci, tylko jedno pozostaje stałe: mordowanie Polaków, Żydów i ukraińskich rodzin, które nie godzą się na podporządkowanie UPA. Tak jakby wszystko okropieństwa wojny, cały jej sadyzm poszczególnych okupacyjnych nacji zebrał się w tym jednym miejscu – Na Wołyniu i Podolu. Scenarzysta opisuje tu szereg wątków pobocznych poszczególnych postaci drugoplanowych, pogorzelców, pokazuje drastyczne sceny mordów (także dzieci), które wrażliwym czytelnikom na długo zapadną w pamięci.
Fabuła jest więc wielowątkowa, porusza wiele wydarzeń (nie zabrakło nawet słynnej samoobrony polskiego Przebraża), a rys historyczny zakrojony został niezwykle szeroko na dokładne przekazanie prawdy historycznej. I tak przykładowo scenarzyście nie umyka z oczu fakt, że przecież banderowcy byli wykorzystani przez Niemców. Mimo tej wielowątkowości, natłoku historycznych informacji komiks czyta się sprawnie, scenarzysta zachowuje misterną równowagę między losami jednostkowymi i obszernymi fragmentami, w których przedstawia tło historyczne. „Smert’ Lachom” okazuje się zatem świetnie skrojoną przez Zarębę gawędą o okrutnych czasach, a przecież dobra gawęda historyczna powinna łączyć i wątki osobiste i wielkie tło historyczne... Kto wie czy gdyby nie stylistyka gawędy, komiks nie byłby jeszcze okrutniejszy?
Smert Lachom (2014); rysunki: Zbigniew Similak; scenariusz: Robert Zaręba.
„Smert’ Lachom” można też traktować jako publikację edukacyjną - daje ogromy zasób wiedzy ściśle historycznej; ciekawe są też wplecione często spotykane w literaturze faktu anegdoty: np. sowieckie kobiety strojące się w halki myślące, że to sukienki polskich dam, popi święcący banderowcom siekiery, itp.
Czytając książki i relacje o ludobójstwie Polaków na Wołyniu rodzi się zawsze pytanie natury filozoficznej czy też teologicznej – jak to się stało, że doszło do takiej zbrodni. Dlaczego spirala nienawiści Ukraińców nakręciła się tak szybko i wydała tak sadystyczne owoce. W komiksie „Smert’ Lachom” wyjaśnienia tego są wyłącznie natury racjonalnej. Autorzy tłumaczą zachowania Ukraińców wojną, chęcią posiadania własnego państwa, zaszłościami historycznymi (kolonizacja Ukrainy przez Polaków w czasach I RP). Czy to naprawdę wystarczyło, by wyszło z człowieka to co najgorsze? By wytłumaczyć taką skalę zbrodni? Podobne pytania zadają sobie przecież Niemcy, dlaczego dali się otumanić nazistowskiej ideologii? Na pytania o przyczyny ludobójstwa na Wołyniu czytelnik musi sobie odpowiedzieć sam. Racjonalistyczne tropy i wyjaśnienia sugerowane przez autorów komiksu, to w moim odczuciu trochę za mało.
Kolejną moją wątpliwość budzi fakt, że komiks jest mało humanistyczny, pokazuje w zasadzie wyłącznie złą stronę natury ludzkiej. Bodaj tylko na str. 52 mamy jeden kadr z ratowaniem żydowskiego dziecka przez Polkę. Być może autorzy bali się, że tego typu sceny rozsadzą precyzyjną konstrukcję utworu czy pomniejszą jego mocną wymowę. Myślę, że niepotrzebnie.
Kompletnie nie pasuje współczesne zakończenie utworu (ostatnie dwie plansze), w której nawiązuje się do aktualnej (2014 rok) sytuacji na Ukrainie. Wikłanie się we współczesność i bieżącą politykę uważam za obniżenie jakości tego dobrego, uniwersalnego przecież w założeniu komiksu. Wg mnie w drugich wydaniach tego komiksu (jeśli takie będą) dobrze by było z tego dwu-planszowego epilogu zrezygnować.
Smert Lachom (2014); rysunki: Zbigniew Similak; scenariusz: Robert Zaręba.
Największe moje zastrzeżenia budzi tytuł komiksu. Przyznam, że początkowo przed ukazaniem się dzieła traktowałem jego tytuł jako nośną, chwytliwą marketingowo nazwę. Po lekturze uważam, że tytuł komiksu jest lekkomyślny, bo de facto reklamuje zawołanie banderowców, cywilizuje je, wpuszcza w kulturalny krwiobieg. To tytuł nie na miejscu. Gdyby komiks o takim tytule ukazał sie na Ukrainie, jak byśmy my - Polacy, zareagowali?
Te kilka wątpliwości, nie przesłaniają ogólnego, bardzo dobrego odbioru komiksu. Jego autorzy wykonali kawał dobrej komiksowej roboty. „Kawał” nie tylko jakościowy, ale i ilościowy – komiks ma aż 115 plansz plus bogate 11-stronicowe przypisy. Naprawdę jest co czytać i co oglądać.
Tytuł: „Smert’ Lachom. Opowieść o dramacie na Wołyniu”
- Scenariusz: Robert Zaręba
- Rysunki: Zygmunt Similak
- Ilustracja na okładce: Nikodem Cabała
- Wydawca: Wydawnictwo Roberta Zaręby
- Data premiery: maj 2014 r.
- Oprawa: miękka
- Format: 21 x 29 cm
- Papier: offset
- Druk: czarno-biały
- Liczba stron: 128
- Cena: 46 zł
comments powered by Disqus