Oliver Sacks „Halucynacje” - recenzja
Dodane: 21-05-2014 06:35 ()
Seriale o lekarzach i pielęgniarkach biją dziś wszelkie rekordy popularności. Nawet ci, którzy ich nie lubią, muszą przyznać że one wszystkie, od „Doktora Kildare’a” aż po „Doktora House’a”, mają ogromną rzeszę zwolenników. Książki popularnonaukowe o tematyce medycznej też cieszą się dużym zainteresowaniem wśród laików. Fachowcy czytają podręczniki i wydawnictwa adresowane do naukowców i pisane naukowym językiem, dla laików musi tworzyć ktoś, kto umie w prosty i zrozumiały sposób wyłożyć skomplikowane sprawy. Kimś, kto bez wątpienia to potrafi, jest doktor medycyny Oliver Sacks, autor przebojowej książki „Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem”. Jego nowe dzieło jest może jeszcze ciekawsze niż tamto, a tytuł „Halucynacje” mówi chyba wszystko.
Przywykliśmy wierzyć bez reszty swoim zmysłom. Nie ma w tym nic dziwnego. W końcu czerpiemy wiedzę o świecie za ich pomocą, a przyroda nie dała nam żadnych innych narzędzi poznawczych. Kłopot w tym, że nie są to narzędzia doskonałe, a jedyną ich rolą jest dostarczenie impulsów do mózgu. One to antena, a nasz mózg to odbiornik i jednocześnie centrum przetwarzania bodźców. Tylko że ten odbiornik rządzi się własnymi prawami i potrafi nas zaskoczyć. Jeśli człowiek ma przywidzenia pod wpływem środków chemicznych bądź roślinnych, to rzecz względnie normalna. Jeśli dzieje się to z powodu choroby mającej podłoże neurologiczne lub psychiczne, jest to smutne, ale też zrozumiałe. Co jednak, jeśli ktoś nie zażywa żadnych narkotyków, jego mózg nie wykazuje odchyleń od normy, psychicznie jest całkowicie zdrowy, a mimo to ma bardzo realne przywidzenia? Niemożliwe? Można się zdziwić. To jest jak najbardziej możliwe. Nasz mózg potrafi sam generować bodźce, jeśli nie otrzyma ich z zewnątrz, a nawet wtedy, gdy je otrzymuje. Jest to zjawisko bardzo złożone, i wielu naukowców bada je od wielu lat.
Oliver Sacks opisuje historię tych badań od chwili, gdy przestano uważać je za „objawienia” lub symptom choroby psychicznej. Podaje konkretne przypadki medyczne, a także zagłębia się w przeszłość, by spróbować wyjaśnić ten fenomen na przykładzie postaci historycznych i dawnych obrzędów religijnych, przy których wykorzystywano narkotyki dla uzyskania wizji. Przywołuje przykłady „opętania”, procesy czarownic i nerwice natręctw u weteranów wojennych. Próbuje też odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w ogóle doświadczamy halucynacji i jaki w tym udział ma nasza podświadomość.
Na pewno nikt z nas nie chciałby, żeby nawiedzały go urojenia, nawet gdyby, jak opisywani przez Sacksa pacjenci, zdawał sobie sprawę z ich nierealności. Trzeba jednak mieć świadomość, że nasze ciało potrafi spłatać niejednego przykrego figla i lepiej być na niego zawczasu przygotowanym, żeby nie wpaść w panikę. Książki Olivera Sacksa można traktować jako poradniki, przygotowujące nas na taką właśnie ewentualność. Poza tym, że podają interesujące fakty i jednocześnie ich naukową wykładnię, są napisane bardzo ciekawie, językiem nieskomplikowanym i zrozumiałym dla każdego. Książka „Halucynacje” została do tego wydana bardzo elegancko, na znakomitym papierze i w twardej oprawie z obwolutą, dzięki czemu będzie wspaniale wyglądać na półce. Nie taka jest jej rola, żeby tylko tam stać, ale powiedzmy sobie otwarcie, że to szczegół, który ma duże znaczenie dla bibliofila. Tą pozycją będzie niewątpliwie usatysfakcjonowany.
Tytuł: „Halucynacje”
- Autor: Oliver Sacks
- Język oryginału: angielski
- Przekład: Jerzy Łoziński
- Okładka: twarda z obwolutą
- Rok wydania: 2014
- Wydawnictwo: Zysk i Ska
- ISBN: 978-83-7785-178-4
- Cena: 44.90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Zysk i S-ka za przesłanie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus